Alarmy bombowe w ministerstwach i urzędach w Polsce. Tysiące ewakuowanych
Maile z fałszywą informacją o podłożeniu ładunku wybuchowego otrzymali rano pracownicy pięciu ministerstw w Warszawie oraz urzędów skarbowych w Krakowie, Gdańsku i Sopocie. Z siedziby ministerstw ewakuowano tysiące osób. Policja sprawdza teraz kto i skąd, wysłał tę wiadomość.
Ewakuacja w urzędach skarbowych
Rzecznik małopolskiej policji Mariusz Ciarka powiedział WP.PL, że do ewakuacji doszło również w dwóch urzędach skarbowych w Krakowie. Łącznie ewakuowano 700 osób. Akcja policji już się zakończyła. Nie znaleziono materiałów wybuchowych.
Jak podaje RMF FM ewakuowane zostały również dwa urzędy skarbowe na Pomorzu. Informacje o bombach dostały placówki w Gdańsku i Sopocie. Tam budynki musiało opuścić w sumie około 150 osób.
Alarmy bombowe w ministerstwach w Warszawie
Jak powiedziała WP.PL Edyta Adamus z biura prasowego KSP w Warszawie informacja o możliwym podłożeniu ładunku bombowego dotarła do pracowników rano.
Policjanci sprawdzali budynki ministerstw: infrastruktury i rozwoju regionalnego (dwa budynki), zdrowia (jeden budynek), gospodarki i kultury. Dodatkowo Żandarmeria Wojskowa sprawdzała dwa budynki należące do Ministerstwa Obrony Narodowej. Alarm otrzymali także pracownicy Wojskowej Komendy Uzupełnień przy ul. Rakowieckiej. W efekcie żandarmeria ewakuowana 500 osób z przychodni znajdującej się tuż obok tej komendy.
Ewakuowano około 2,4 tys. urzędników z dwóch budynków resortu infrastruktury i rozwoju przy ul. Chałubińskiego i Wspólnej. Z resortu gospodarki przy pl. Trzech Krzyży ewakuowano około 100 osób. Z budynku ministerstwa kultury 400 osób.
Z kolei Żandarmeria Wojskowa sprawdziła siedzibę ministra obrony przy ul. Klonowej - naprzeciwko Belwederu oraz budynek ministerstwa w al. Niepodległości, z którego ewakuowano ok. 1 tys. osób.
Po kilku godzinach urzędnicy mogli wrócić do pracy.
Rzecznik stołecznej policji st. asp. Mariusz Mrozek powiedział, że do tych ministerstw w rano dotarły maile z informacją o podłożeniu bomby.
Za fałszywy alarm grozi do 8 lat więzienia
Policyjni eksperci z zakresu informatyki sprawdzają m.in. skąd fałszywa wiadomość została wysłana. - Wszystko wskazuje na to, że jest to głupi żart. Policjanci pracują nad tą sprawą. Będziemy starali się dotrzeć do osoby lub osób, które mogły wysyłać takie informacje - powiedział Krzysztof Hajdas z Komendy Głównej Policji.
Zgodnie z kodeksem karnym, fałszywy alarm jest traktowany jako poważne przestępstwo. Grozi za to od 6 miesięcy do 8 lat więzienia. Sąd może też nałożyć na sprawcę nakaz pokrycia kosztów akcji - ewakuacji, sprawdzenia pirotechnicznego, a także strat firm.
"Głupich żartów nie da się wyeliminować"
W opinii prof. Kuby Jałoszyńskiego, wykładowcy w Wyższej Szkole Policji w Szczytnie, takie sytuacje są nie do uniknięcia: - Nie można im zaradzić, bo nie da się wniknąć w umysły ludzi, którzy dopuszczają się takich czynów. Trudno przewidzieć kto, kiedy i dlaczego wywoła alarm.
- Żartownisie doskonale wiedzą, jak dotkliwa kara grozi za fałszywe powiadomienie o podłożonym ładunku wybuchowym, bo media głośno o tym informują. Niestety powodowani chęcią zaistnienia, zrobienia dowcipu, nie zdają sobie sprawy z konsekwencji swojego działania i wysyłają bezmyślne maile. Refleksja przychodzi po czasie – mówi WP.PL prof. Jałoszyński.
Prof. Jałoszyński przypomina, że namierzenie osoby, która stoi za wybrykiem, nie jest większym problemem dla policji. Jak dodaje, fałszywych alarmów jest w Polsce średnio od kilku do kilkunastu dziennie: – Zdarzeń tego typu nie nagłaśnia się i słusznie, bowiem każdy „wyciek” do mediów, zachęca do naśladownictwa.
* Źródło: WP.PL, RMF FM, PAP*