Alarmujący raport HRW. Tak w Czeczenii rozprawiają się z krytykami władz przed wyborami?
• HRW: w Czeczenii uciszani są krytycy władz
• Obrońcy praw człowieka wiążą to dokręcanie śruby ze zbliżającymi się wyborami
• Na celowniku znaleźli sie dziennikarze, aktywiści, ale też zwykli ludzie - ocenia HRW
• - To jak chodzenie po polu minowym - powiedział aktywistom jeden z czeczeńskich rozmówców
Adamowi Dikajewowi nie spodobało się wideo zamieszczone na Instagramie czeczeńskiego lidera Ramzana Kadyrowa, na którym polityk ćwiczy w siłowni w koszulce z wizerunkiem Władimira Putina i pod melodię wychwalającej prezydenta Rosji piosenki. Dikajew skomentował to jako potwarz dla ofiar wojny w Czeczenii. Kilka dni później po mediach społecznościowych w Rosji zaczął krążyć inny film. Tym razem widać było na nim mężczyznę, który skrytykował Kadyrowa, jak w bluzie i bokserkach maszeruje po bieżni i kaja się: "Myślałem, że nikt mnie nie znajdzie i napisałem na Instagramie coś, czego nie powonieniem był napisać. Znaleźli mnie i zabrali moje spodnie. Zrozumiałem, że jestem nikim. Od teraz Putin jest moim ojcem, dziadkiem i carem".
Pracownica społeczna Aiszat Inajewa poskarżyła się w upowszechnionym nagraniu, że czeczeńscy oficjele dopuszczają się wymuszeń. Niedługo później telewizja pokazała skruszoną kobietę i jej męża na spotkaniu z Kadyrowem. Patrząc w ziemię i ściskając dłonie, Inajewa przyznawała, że coś się jej pomyliło i przeprasza.
Lena Maria Persson Loefgren należała do grupy dziennikarzy i aktywistów praw człowieka, którzy podróżowali po Rosji na zaproszenie Komitetu przeciw Torturom. Przy granicy Inguszetii i Czeczenii ich minibusa zatrzymało 15 zamaskowanych napastników. Wywlekli ich z pojazdu, pobili, a busa podpalili. Tak wspomina to Loefgren: "krzyczeli 'Przyjaźnicie się z terrorystami'. Spojrzałam na tego człowieka uzbrojonego w kij i starałam się przemówić mu do rozsądku. 'Jestem szwedzką dziennikarką, 59-letnią kobietą, matką i babcią. Naprawdę mnie pobijesz?' Ale to właśnie zrobił".
Chizira Eżyjewa, wykładowcę uniwersyteckiego, wciągnięto do nieznanego samochodu. Jego rodzina miała się później dowiedzieć, że był przesłuchiwany na posterunku policji, a potem "uciekł". Niecałe dwa tygodnie później pod Groznym znaleziono jego ciało. Zmarł od krwotoku wewnętrznego, który miał spowodować upadek ze skały. Znajomy Eżyjewa zdradził, że na zamkniętym forum serwisu VKontakte krytykował on władze.
Do wszystkich tych wydarzeń doszło w tym lub pod koniec zeszłego roku, a opisało je w swoim najnowszym raporcie Human Rights Watch o tytule "Jak chodzenie po polu minowym". Są one też - w ocenie tej organizacji - dowodami na brutalne rozprawianie się z krytykami czeczeńskich władz: dziennikarzami, aktywistami i zwykłymi ludźmi. A wszystko przez, według HRW, zbliżające się wybory.
Nie tylko syn swego ojca
Ramzan Kadyrow już od dawna nie jest jedynie synem swojego ojca - Achmata Kadyrowa, duchownego i dawnego czeczeńskiego dowódcy polowego, który przeszedł w końcu na stronę Moskwy. To on zarządzał Czeczenią od 2000 roku, a gdy zginął w zamachu cztery lata później, władza przeszła na syna (choć, z racji jego młodego wieku, nie od razu). Młodszy Kadyrow stał się oficjalnym numerem jeden w Czeczenii w 2007 roku i rządzi nią od tego czasu nieprzerwanie. Problem w tym, że na poprzednie kadencje szefa republiki wybierał go parlament. 18 września Rosję czekają wybory parlamentarne, a w Czeczenii także mają zdecydować się losy przywódcy, ale tym razem w bezpośrednim głosowaniu.
W ocenie HRW to właśnie dlatego czeczeńskie władze, i tak nieznoszące krytyki, w tym roku jeszcze bardziej mają dokręcać śrubę. "Władze, czy też działając bezpośrednio, czy przez swoich pośredników, karzą (krytyków) niezgodnymi z prawem zatrzymaniami - łącznie z porwaniami i wymuszonymi zniknięciami - poddają ich okrutnemu i degradującemu traktowaniu, grożą śmiercią, zastraszają i fizycznie znęcają się nad członkami ich rodzin" - czytamy w raporcie HRW.
- W tych warunkach trudno wyobrazić sobie, że wybory w Czeczenii będą wolne i sprawiedliwie - skomentowała przedstawicielka tej organizacji Tanja Lokszina, cytowana na stronach HRW. Aktywiści przypominają w swoim najnowszym raporcie, że Kadyrow od dawna jest związany ze służbami, a stworzoną przez niego milicyjną jednostkę nazywa się nawet "kadyrowcami". Czeczeńskiemu przywódcy na sucho uchodzą nawet jawne groźby. W styczniu szef republiki opublikował w internecie nagranie, na którym widać polityka rosyjskiej opozycji Michaił Kasjanowa na celowniku snajpera (czytaj więcej)
.
HRW ocenia, że Czeczenii boją się rozmawiać z dziennikarzami, a ci, którzy decydują się na ostre oceny wobec władz sporo ryzykują.
Na początku września czeczeński sąd skazał dziennikarza związanego z serwisem KavkazUzel za posiadanie narkotyków. Według opisu HRW dziennikarza wyciągnięto z autobusu, pobito, wywieziono do lasu pod stolicą i tam przesłuchiwano, oskarżając o popieranie Państwa Islamskiego. Potem miano go przewieźć na cmentarz, gdzie oficjalnie go zatrzymano z narkotykami w plecaku. Serwis KavkazUzel był jednym z mediów, które cytowało w swoim raporcie HRW opisując nadużycia w Czeczenii. - Gdy teraz myślę o wojnie, wydaje się, że nie byliśmy wtedy tak przerażeni, jak jesteśmy teraz. Strach przed bombami, kulami - mogliśmy z tym żyć. Ale to... zupełne upokorzenie, nie mogę sobie z tym poradzić - wyznał HRW jeden z jej rozmówców. Organizacja nie podała jego imienia - jak wielu innych źródeł, podkreślając powody bezpieczeństwa.