Akcje solidarności z więźniami politycznymi na Białorusi
W centrum Mińska co wieczór ludzie zapalają
świeczki w ramach spontanicznych akcji solidarności z
aresztowanymi uczestnikami protestów po wyborach prezydenckich na
Białorusi. Wiadomość o miejscu i czasie akcji rozpowszechniana jest głównie na internetowych portalach, forach i blogach.
W piątek blisko 200 osób, głównie młodych ludzi, ustawiło płonące świece i położyło papierowe żurawie - symbol wolności i pokoju - u stóp pomnika Jakuba Kołasa, narodowego poety białoruskiego. Rozeszli się po kilkudziesięciu minutach. Obserwująca akcję milicja nie interweniowała.
Od tygodnia po kilkadziesiąt osób zbiera się codziennie wieczorem przy stacji metra Niamiha, leżącej na trasie, jaką przeszła demonstracja rozpędzona 25 marca. Zapalają świeczki i po jakimś czasie rozchodzą się w spokoju. Obserwująca ich milicja nie interweniuje. W środę pojawiło się jednak kilku ubranych na czarno mężczyzn, którzy podeptali świece.
Na 10 kwietnia zapowiadane jest złożenie kwiatów na Placu Październikowym, gdzie stało zlikwidowane przez milicję miasteczko namiotowe. "Położymy kwiaty na miejscu, gdzie broniliśmy swojej wolności" - napisano w wezwaniu rozpowszechnionym w Internecie. Młodzież organizuje też akcje flash mob (błyskawiczny tłum), podczas których protestuje przeciwko tendencyjnemu relacjonowaniu protestów opozycji przez państwowe media.
W środę pod wielkim ekranem na Placu Październikowym, na którym transmitowany jest wieczorami dziennik telewizyjny, zebrało się ok. 200 ludzi. Wraz z rozpoczęciem dziennika zawiązali sobie oczy czarnymi lub dżinsowymi opaskami (dżins został obrany przez białoruską młodzież jako symbol przemian). Gdy prezenter mówił, że uczestnicy opozycyjnych akcji mają w aresztach dobre warunki, zaczęli gwizdać.
Pierwsza z akcji flash mob odbyła się już następnego dnia po likwidacji miasteczka namiotowego. Kilkudziesięciu młodych ludzi w centrum Mińska zaczęło jednocześnie "czytać" gazetę "Sowietskaja Biełorussija", organ administracji prezydenckiej, wydając okrzyki dezaprobaty. Po paru minutach porwali gazety, strzępki wyrzucili do koszy na śmiecie i odeszli.
We wtorek internauci zablokowali stronę "Sowietskiej Biełorussii", gdy naraz weszło na nią tylu odwiedzających, że serwer dziennika nie wytrzymał obciążenia i się wyłączył. Na stronach internetowych można też znaleźć wezwania inicjatywy "Za wolność", by choć symbolicznie okazywać poparcie dla uczestników protestów. Nie mająca struktur organizacyjnych inicjatywa znana jest ze swych biało-czerwonych znaczków i nalepek z napisem "Wolność!".
W swym apelu proponuje, by chodzić w dżinsach, nosić naszywki z narodową symboliką, rozmawiać po białorusku i rozpowszechniać wśród nie interesujących się polityką znajomych informacje z niezależnych portali internetowych. Zwraca się też, by wesprzeć moralnie aresztowanych, oczekując na nich z białymi i czerwonymi kwiatami, gdy będą ich wypuszczać na wolność.