Akcja TOPR w jaskini Wielkiej Śnieżnej. Nie ma kontaktu z uwięzionymi

Sześciu grotołazów weszło do jaskini w sobotni poranek. Dwóch z nich utknęło w jednym z korytarzy. Zalała go woda, która odcięła wyjście. Są uwięzieni około 500 metrów poniżej wejścia.

Licząca dziewięć osób grupa ratownicza dotarła do jaskini jeszcze w sobotę. Na miejscu pojawił się też śmigłowiec TOPR. Ratownicy szacowali, że do uwięzionych mężczyzn uda im się dostać w niedzielę nad ranem.

Jednak, jak dowiedzieliśmy się w centrali TOPR, akcja ratownicza wciąż trwa. Ratownicy nie dotarli do poszkodowanych, nie udało się też nawiązać z nimi kontaktu. Na miejsce wyruszyła kolejna grupa ratowników. Okazało się, że akcja może potrwać nawet kilka dni.

Jak poinformował w rozmowie z PAP kierujący akcją ratowniczą Roman Kubin, pierwsza grupa ratowników zabrała ze sobą telefony bezprzewodowe, które jednak nie sprawdziły się w jaskini. Przez to utracono łączność z ratownikami. Kolejna grupa rozwinie potrzebny do łączności kabel. Na miejsce jadą również strażacy z Krakowa. Wezwano pięciu członków specjalistycznej grupy ratownictwa wysokościowego.

Pojawiły się również obawy o stan zdrowia uwięzionych grotołazów. - Ze względu na długi czas przebywania poszukiwanych grotołazów w ekstremalnych warunkach, istnieje poważna obawa o ich stan zdrowia - powiedział serwisowi "Tatromaniak" ratownik TOPR Piotr Konopka.

Wody w korytarzu jest tak dużo, że grotołazi nie mają szans, aby wydostać się samemu. Przyczyną zalania mogą być ostatnie, ulewne deszcze. Samo dojście w rejon, gdzie znajdują się poszkodowani, zajmuje około ośmiu godzin.

Jaskinia Wielkiej Śnieżnej to najgłębsza i najdłuższa tatrzańska jaskinia. Długość jej korytarzy sięga 23 kilometrów, a różnica poziomów to ponad 800 metrów. Posiada kilka otworów wejściowych, korytarze są wąskie i skomplikowane, nie wszystkie z nich zbadano.

Źródło: WP/TVN24/Radio Kraków

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl