Sygnał "mayday" na Bałtyku. Ktoś zauważył czerwone race
Na wodach Zatoki Gdańskiej - w rejonie ujścia Wisły - w piątek rano zatonął jacht Tjorven. Polskim służbom udało się uratować cztery osoby, które były na pokładzie jednostki.
02.06.2023 | aktual.: 02.06.2023 17:07
Służby ratownictwa morskiego sygnał alarmowy odebrały w piątek ok. godz. 9.30. Jak przekazał w komunikacie rzecznik prasowy Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa (SAR) Rafał Goeck, załoga jachtu Tjorven nadała droga radiową sygnał "mayday", który od razu wychwyciła stacja nabrzeża.
Sygnał SOS z jachtu. "Łączność z nimi się urwała"
"Jedyne, co udało się przekazać załodze przed zatonięciem jachtu, że są w rejonie ujścia Wisły i po tym komunikacie łączność z nimi się urwała" - wyjaśnił Goeck. Na pomoc od razu wysłano jednostki ze Świbna, Sztutowa oraz statek ratowniczy "Wiatr".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dodatkowo, na brzeg zostały skierowane lokalne straże pożarne. "Poszukiwania rozpoczęto w rejonie Świbna i Wyspy Sobieszewskiej" - wyjaśnił rzecznik SAR.
Wypadek na Zatoce Gdańskiej. "Znaczna hipotermia"
W pewnym momencie jeden z obserwatorów, który znajdował się na plaży, zauważył wystrzelone czerwone race. Po tej informacji służbom łatwiej było wskazać kierunek, w którym poszukiwać zaginionych.
Ratownicy odnaleźli jedną osobę w wodzie. "Ona przekazała nam informację, że wraz z nią na jachcie były jeszcze trzy inne osoby i one o własnych siłach dotarły na wypłycenie, na tak zwaną Mewią Łachę" - przekazał Goeck.
Wszystkie uratowane osoby zostały przewiezione do szpitala na badania. Dwie z nich miały objawy znaczącej hipotermii.