AI: syryjskie i rosyjskie siły celowo atakują szpitale. To część ich strategii
• Według Amnesty International siły Rosji i Damaszku celowo atakują szpitale w Syrii
• "To część strategii militarnej"
• Takie ostrzały mają zmusić cywilów do ucieczki i ułatwić marsz sił lądowych
• AI twierdzi, że zebrało dowody na 6 takich ataków, ale było ich dużo więcej
- Syryjskie i rosyjskie siły celowo atakują ośrodki medyczne, rażąco naruszając międzynarodowe prawo humanitarne. Ale prawdziwie skandaliczne jest to, że niszczenie szpitali wydaje się być częścią ich strategii militarnej - ocenia Tirana Hassan, przedstawicielka Amnesty International, cytowana na stronie internetowej tej organizacji.
Jak bowiem twierdzą aktywiści, powołując się na pracowników medycznych z prowincji Aleppo, siły reżimu Baszara al-Asada wspierane przez Rosjan i ich lotnictwo biorą na cel różnego rodzaju placówki medyczne, by zmusić ludność cywilną do ucieczek. W ten sposób oczyszczają pole dla oddziałów lądowych, które wkraczają potem, by odbić dany teren. W ostatnich tygodniach wojska wierne Damaszkowi prowadziły intensywną ofensywę w Aleppo, na północnym zachodzie kraju. Udało im się odciąć trasy zaopatrzenia z Turcji dla opozycji. Już na początku lutego oceniano, że bitwa o samo miasto Aleppo będzie punktem zwrotnym w wojnie (czytaj więcej)
.
Nie każdy może uciec
Według AI ataki syryjskich władz i Rosji na placówki medyczne noszą jednak znamiona zbrodni wojennych. Organizacja przypomina m.in. że takie jednostki są według prawa wojennego pod specjalną ochroną. Jak podkreślają aktywiści, wszyscy świadkowie, z którymi rozmawiali, twierdzą, że w pobliżu ostrzelanych szpitali nie było żadnych rebeliantów, punktów kontrolnych, wojskowych pojazdów i nawet nie znajdowały się one w pobliżu linii frontu.
Zdaniem lekarza z Anadan, miasta oddalonego zaledwie kilkanaście kilometrów od stolicy prowincji, Aleppo, szpitale, źródła wody i elektryczności są zawsze brane na cel pierwsze. Gdy bowiem zabraknie pomocy medycznej i środków do życia, ludzie zaczynają uciekać. - Problem polega na tym, że nie każdy jest w stanie opuścić miasto. Ci, którzy zostali, to ludzie starsi, którzy rozpaczliwie potrzebują opieki medycznej - mówił on aktywistom.
AI pisze na swojej stronie internetowej, że zebrała dowody na to, że w ciągu ostatnich trzech miesięcy umyślnie ostrzelanych zostało sześć szpitali i różnych ośrodków medycznych w prowincji Aleppo. Organizacja udostępniła także mapę, gdzie opisuje takie cele, które zostały zniszczone lub uszkodzone. To m.in. szpital dla dzieci i kobiet w Azaz czy centrum dializ dla osób z chorymi nerkami w Tel Rifaat.
To jednak tylko wycinek dramatycznej sytuacji w Syrii. AI przypomina bowiem o danych zebranych przez inną organizację, Lekarze na rzecz Praw Człowieka (PHR), według której od początku wojny w Syrii, czyli roku 2011, zaatakowanych zostało co najmniej 346 różnych placówek medyczny i zginęło 705 pracowników medycznych. To dane dotyczące naruszeń wszystkich stron konfliktu, choć za większością ataków mają stać siły podległe Damaszkowi i jego sojusznicy.
"Nienormalne stało się normą"
Ostatnie alarmujące doniesienia Amnesty International nie są jednak pierwszymi ostrzeżeniami, że władze Syrii i Rosja mogą umyślnie atakować szpitale. Już wcześniej mówili o tym właśnie Lekarze na Rzecz Praw Człowieka, lokalni aktywiści, a także organizacja Lekarzy Bez Granic (MSF). Moskwa jednak zaprzeczała, by brała na cel cywilów, twierdząc, że jej ataki są skierowane jedynie przeciwko terrorystom.
W połowie lutego MSF po raz kolejny alarmowały, że szpital w prowincji Idlib, którym się opiekowali, został zbombardowany przez Rosjan. W ostrzale zginęło 25 ludzi, 9 członków personelu i 16 pacjentów. Kilka dni po ataku na stronie internetowej MSF pojawiło się oświadczenie szefowej tej organizacji dr Joanne Liu, w którym pisze ona: "W dzisiejszej Syrii to, co nienormalne, stało się normą. Niedopuszczalne jest akceptowane. Bezwzględne, brutalne ataki ukierunkowane na cywili są dominującą cechą tej wojny. (...) Celowe ataki przeciw cywilnej infrastrukturze, w tym na szpitale, które walczą o to, by zapewnić ratującą życie pomoc, są rutyną".
Z kolei amerykański magazyn "Foreign Policy", który ostatnio również podniósł temat ataków na szpitale, pracowników medycznych i ich pacjentów, wspomina, że ofiary przynoszą nie tylko kampanie syryjskich i rosyjskich sił. Ataki na placówki medyczne zdarzają się "od Afganistanu, przez Południowy Sudan, do Jemenu". W tym ostatnim w konflikt zaangażowana jest koalicja pod wodzą Arabii Saudyjskiej, sojusznika USA i Wielkiej Brytanii, które mają kontrakty na zbrojenia z Rijadem. Jason Cone z MSF, z którym rozmawiało "FP", zauważył, że najbardziej niepokojące jest to, że w konflikty w Syrii i Jemenie, gdzie dochodzi do największej liczby ataków na placówki medyczne i ich pracowników, jest zaangażowanych aż trzech z pięciu stałych członków Rady Bezpieczeństwa. - To tworzy klimat, który sprzyja popełnianiu takich ataków w przyszłości - ocenił Cone, cytowany przez amerykański magazyn.