HistoriaAgent "Mietek" - błyskotliwa kariera sowieckiego szpiega Mieczysława Moczara

Agent "Mietek" - błyskotliwa kariera sowieckiego szpiega Mieczysława Moczara

"Związek Radziecki jest nie tylko naszym sojusznikiem to jest powiedzenie dla narodu. Dla nas, dla partyjniaków, Związek Radziecki jest naszą Ojczyzną, a granice nasze nie jestem w stanie dziś określić, dziś są za Berlinem, a jutro będą na Gibraltarze". Tak pisał w 1948 r. w liście do Biura Politycznego KC PPR Mieczysław Moczar. Niewiele cytatów z czasów Polski ludowej jest równie często przypominanych co powyższy, ale też i ich autor był nawet jak na standardy tamtej epoki postacią wyjątkową - pisze prof. Antoni Dudek w artykule dla WP.PL.

Agent "Mietek" - błyskotliwa kariera sowieckiego szpiega Mieczysława Moczara
Źródło zdjęć: © PAP | Andrzej Piotrowski

02.04.2014 16:20

Moczar nigdy nie został I sekretarzem KC PZPR, choć przez lata intensywnie o to zabiegał. Jednak wśród czołowych postaci elity władzy PRL jest bardziej znany od takich ludzi stojących na czele PZPR jak Edward Ochab czy Stanisław Kania. Określenie kogoś "moczarowcem", przez lata obciążało nazwanego tak delikwenta anatemą w wielu środowiskach, a do dziś można tu i ówdzie usłyszeć do "moczarowskim" duchu czy metodach.

Agent "Mietek"

Błyskotliwą karierę Moczara, który przyszedł na świat jako Mikołaj Demko w ukraińsko-polskiej rodzinie, zapoczątkował udział w szkoleniu, zorganizowanym w okupowanym Białymstoku przez radziecki wywiad wojskowy GRU. Zapewniło to Moczarowi dowódcze stanowisko w komunistycznej Gwardii Ludowej, gdzie awansował z szybkością równą tempu zbliżania się Armii Czerwonej do ziem polskich. Porucznik, major, a wreszcie pułkownik "Mietek", jak brzmiał jego konspiracyjny pseudonim, walczył nie tylko z Niemcami. Ofiarą jego podkomendnych padali również - zabijani pod hasłem walki z "reakcją" - żołnierze AK, NSZ oraz innych polskich formacji podziemnych.

Po zakończeniu wojny Moczar został szefem łódzkiej bezpieki, na którym to stanowisku szybko zdobył złowrogi rozgłos, którym pobił na głowę swoich odpowiedników w innych województwach. Głośna stała się zwłaszcza cela nazywana "moczarnią" (komórka o wymiarze metr na metr wypełniona do połowy wodą), w której "zmiękczał" on więźniów, jak i jego zwyczaj zaręczania oficerskim słowem honoru, że przesłuchiwany zostanie zwolniony po złożeniu prawdziwych zeznań, co oczywiście nigdy nie następowało.

Mieczysław Moczar w 1964 r. fot. PAP/CAF

Wprawdzie funkcjonariusze łódzkiego UB śpiewali na jego polecenie piosenkę zawierającą słowa "Niech żyje Polska Republika Rad", jednak w 1948 r. kariera "Mietka" uległa zachwianiu. Nie pomógł nawet cytowany na wstępie list do kierownictwa PPR. Moczar został - skądinąd słusznie - zdemaskowany jako jeden ze stronników Gomułki i uznany za przedstawiciela "odchylenia prawicowo-nacjonalistycznego". Jednak w przeciwieństwie do "Wiesława" i wielu innych gomułkowców nie trafił do więzienia, a jedynie na boczny tor. Kilka kolejnych lat spędził na stanowiskach przewodniczącego wojewódzkich rad narodowych w Olsztynie, Białymstoku i Warszawie, gdzie popisywał się takimi inicjatywami, jak ta zgłoszona na sesji warszawskiej WRN w lutym 1955 r., by - oczywiście zgodnie z przodującymi sowieckimi doświadczeniami - służby agronomiczne gromadziły w zimie zapasy śniegu w celu poprawy stanu wilgotności gleb.

Antysemicka nagonka

Wielki powrót nastąpił po przełomie październikowym 1956 r., gdy protektor Moczara, czyli Gomułka, został I sekretarzem KC PZPR. "Mietek" powrócił wówczas do bezpieki i to od razu na stanowisko wiceministra spraw wewnętrznych. W ciągu kilku lat stał się główną postacią w tym resorcie, co przypieczętował jego awans na stanowisko ministra w 1964 r.

W tym czasie Moczar stał się przywódcą wpływowej frakcji "partyzantów", walczącej o władzę w PZPR. Konsekwentnie budował też swoją legendę partyzanckiego herosa, czego symbolem stały się "Barwy walki" - szybko sfilmowane wspomnienia Moczara z lat wojny, które doczekały się aż trzynastu wydań. Do dziś nie udało się ustalić kto był ich autorem, ponieważ podejrzewany o to pisarz Wojciech Żukrowski kategorycznie zaprzeczał. Z pewnością jednak nie był nim sam "Mietek", którego niechęć do wyrażania myśli w formie pisemnej była wręcz legendarna. Lubił za to przemawiać, zwłaszcza do podwładnych, a zachowane zapisy tych wystąpień są ważnym świadectwem epoki. Dla przykładu, w 1965 r. ubolewał nad zbyt wielką częstotliwością wizyt Polaków w zachodnich ambasadach, chwaląc się równocześnie, że 1,5 tys. obywateli jest pod obserwacją resortu w związku z kontaktami jakie utrzymują z zagranicznymi dyplomatami. Innym razem gromił swoich przeciwników z frakcji puławskiej mówiąc: "...wczorajsi organizatorzy zła, deprawacji,
stali się organizatorami odnowy, humanizmu i jednocześnie twórcami propagandy antyradzieckiej, mimo że dotychczas bez słów: 'ze Związkiem Radzieckim na czele' - nie potrafili skonstruować najprostszego chociażby zdania. Teraz ci sami ludzie: Staszewski, Werfel, Woroszylski i dość liczne grono im podobnych - uważa siebie za humanistów. (...) Jakaż tkwi w nich bezdenna perfidia".

Apogeum moczarowskiej ofensywy stanowiły oczywiście wydarzenia marcowe 1968 r. Antysemicka kampania, której głównym inspiratorem był właśnie Moczar, nie przyniosła mu - wskutek zręczności Gomułki - zwycięstwa w walce o władzę. "Wiesław" zastosował klasyczny manewr "kopniaka w górę" i awansował Moczara na formalnie wyższe stanowisko sekretarza KC PZPR nadzorującego już nie tylko aparat bezpieczeństwa, ale i wojsko i wymiar sprawiedliwości. W rzeczywistości jednak Moczar przeniesiony z Rakowieckiej do tzw. białego domu (jak nazywano gmach KC PZPR) szybko zaczął tracić na znaczeniu. A wielu z jego dotychczasowych stronników - jak Wojciech Jaruzelski czy Stanisław Kania - zaczęło stawiać na Edwarda Gierka, jako głównego kandydata na następcę Gomułki.

Niedoszły dyktator

"Jest to przewrotny i głęboko zdemoralizowany człowiek. Antysemita, dwulicowiec, mający nieskrywane skłonności dyktatorskie. Otacza się często ludźmi z pogranicza politycznych szumowin. (...) KPZR będzie odradzała polskim towarzyszom z KC PZPR wysuwanie Moczara na I sekretarza KC PZPR. (...) Sądzę, że nasza opinia jeszcze dziś poprzez jednego z przyjaciół Moczara zostanie mu przekazana i zapewne ostudzi jego zapędy". Te słowa miał wypowiedzieć 16 grudnia 1970 r. - gdy na Wybrzeżu trwała już robotnicza rewolta, a dni rządów Gomułki wydawały się policzone - sowiecki premier Aleksiej Kosygin. Tak przynajmniej twierdził w swoich wspomnieniach Piotr Jaroszewicz, który tego dnia przebywał w Moskwie, a wkrótce miał zostać premierem i osobą nr 2 w ekipie Gierka. Nawet jeśli Jaroszewicz nieco przesadził, to nie ulega wątpliwości, że na Kremlu rzeczywiście nie chciano Moczara w roli następcy Gierka. Dawne związki z GRU i KGB okazały się za słabe, bowiem niektórzy protektorzy Moczara z sowieckich służb popadli w
niełaskę na dworze Leonida Breżniewa.

Mieczysław rozdaje autografy fot. PAP/CAF/Janusz Uklejewski

Nowa ekipa skierowała "Mietka" na drugorzędne jak wówczas uważano stanowisko prezesa NIK. A jednak Moczar, korzystając z rosnącej w latach 70. korupcji na szczytach PZPR, uczynił z tej instytucji sprawne narzędzie do zbierania informacji o nadużyciach ludzi z ekipy Gierka. Próbował dzięki nim wrócić do gry po sierpniu 1980 r., gdy na kilka miesięcy znów zdołał się przebić do składu Biura Politycznego KC PZPR. Jednak rola ostatniego sprawiedliwego w PZPR, którą próbował odgrywać rzucając na prawo i lewo informacje o machlojkach gierkowców, nie była w stanie przebić ciągnącej się za nim złej sławy sadystycznego ubeka i organizatora polowania na syjonistów z 1968 r. Ostateczny upadek nastąpił, gdy w nie wyjaśnionych do dziś okolicznościach doszło do przecieku tajnych materiałów NIK na temat majątku przywódców PZPR (w tym m. in. W. Jaruzelskiego), których opublikowanie przez paryską "Kulturę" w 1983 r. zakończyło definitywnie obecność Moczara na scenie politycznej.

Generała Moczara pochowano w listopadzie 1986 r. ze wszystkimi honorami należnymi kawalerowi Orderu Budowniczych Polski Ludowej, Krzyża Złotego Orderu Virtuti Militari i wielu, wielu innych najwyższych odznaczeń państwowych.

prof. Antoni Dudek dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Kobieta
Zobacz także
Komentarze (0)