Afganistan: zanim zajmą Kabul
USA nie mają środków, by okupować Kabul lub
uniemożliwić afgańskiej opozycji marsz na to miasto, jeśli uzna to
za stosowne - oświadczył w niedzielę amerykański minister obrony
Donald Rumsfeld.
W wypowiedzi dla telewizji Fox szef resortu obrony USA powiedział, że nie jest pewny, czy siły opozycyjnego Sojuszu Północnego powinny obecnie maszerować na Kabul. Dodał, że Amerykanie nie dysponują wystarczającymi siłami lądowymi, by zająć Kabul.
Tymczasem doradcy przebywającego na wygnaniu króla Afganistanu Zahira Szacha ostrzegli dowódców Sojuszu Północnego, że zajęcie przez nich Kabulu może mieć poważne reperkusje polityczne. Wezwali Sojusz Północy do złożenia obietnicy, że jego siły nie wkroczą do stolicy Afganistanu.
Przedstawiciel króla rezydującego we Włoszech powiedział, że przywódcy Sojuszu obiecali zastosować się do życzenia monarchy.
Zdaniem doradców królewskich zajęcie Kabulu przez wojsko jednej tylko strony opozycji antytalibskiej spowodowałoby gwałtowną reakcję innych grup opozycyjnych, co mogłoby doprowadzić do zbrojnej konfrontacji między nimi.
Sojusz Północny, zdominowany przez Uzbeków i Tadżyków, oznajmił że wkroczy do Kabulu jedynie wtedy, gdy wytworzy się tam "próżnia polityczna" spowodowana gwałtownym wycofaniem się talibów.
Zarówno król Zahir Szach jak i przywódcy Stanów Zjednoczonych i Pakistanu chcą uniknąć sytuacji podobnej do tej, jaka miała miejsce w 1992 roku po zajęciu Kabulu przez różne ugrupowania etniczne. Doszło wtedy do niekontrolowanego wybuchu waśni i wojny domowej, której ofiarami stała się głównie ludność cywilna.
Stany Zjednoczone uważają, że do stolicy kraju powinien wkroczyć od razu rząd jedności narodowej, w którego skład weszliby przedstawiciele wszystkich grup politycznych i etnicznych tego kraju. (mp)