Afganistan. Zamachy bombowe w Dżalalabadzie. Są ofiary
Co najmniej dwie osoby zginęły w sobotnich zamachach bombowych w miejscowości Dżalalabad we wschodnim Afganistanie. Sprawujący władze w kraju talibowie poinformowali, że 19 osób jest rannych. Na razie nie jest jasne, która organizacja dokonała ataków.
O atakach w Dżalalabadzie poinformował w rozmowie z francuską agencją AFP przedstawiciel talibów. Pragnął on jednak zachować anonimowość. W sumie w 360-tysięcznym mieście doszło do trzech zamachów bombowych. Zaatakowany został m.in. samochód policyjny należący do sił porządkowych talibów.
Służby medyczne prowincji Nangarhar przekazały, że liczba ofiar śmiertelnych wszystkich trzech sobotnich ataków była wyższa, niż ta, którą podali talibowie. Zginąć miały nie dwie, a trzy osoby.
Na razie żadna z działających w okolicy organizacji nie wzięła odpowiedzialności za zamachy. Prowincja Nangarhar to region, w którym istnieją silnie rozwinięte struktury Państwa Islamskiego - Chorasanu (IS-K) - walczy on z talibami o władzę w Afganistanie.
To właśnie IS-K stało za atakiem na lotnisku w Kabulu 26 sierpnia, kiedy zginęło ponad 100 osób.
Zobacz też: Jarosław Kaczyński kibicem? Ryszard Czarnecki uchyla rąbka tajemnicy
Afganistan. Stany Zjednoczone proszą o wybaczenie. "To był tragiczny błąd"
Szef Dowództwa Centralnego USA poinformował, że w ataku drona, przeprowadzonym przez Stany Zjednoczone w sierpniu w Afganistanie, zginęło 10 cywilów, w tym siedmioro dzieci.
- Był to tragiczny błąd, proszę przyjąć moją szczerą prośbę o wybaczenie - powiedział generał Kenneth F. McKenzie. Podkreślił, że w chwili ataku był przekonany o tym, że "uderzenie to zapobiegło zagrożeniu dla sił USA na lotnisku w Kabulu".
- Nasze śledztwo wykazało, że był to tragiczny błąd - dodał. Gen. McKenzie uważa teraz, iż jest raczej nieprawdopodobne, by w pojeździe trafionym przez drona byli bojownicy Państwa Islamskiego.