Afganistan: obie strony wzmacniają siły
W górskim masywie Szah-i-Kot na wschodzie Afganistanu trwają walki sił afgańskich i międzynarodowych z terrorystami z siatki al-Qaeda i talibami. Amerykańskie B-52 kontynuowały w czwartek bombardowania jaskiń i podziemnych bunkrów w górach.
07.03.2002 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Amerykanie, którzy dowodzą operacją "Anakonda" we wschodnim Afganistanie, zdecydowali o wysłaniu dodatkowych sił. Amerykańscy stratedzy nie spodziewali się bowiem tak silnego oporu talibów i bojowników al-Qaedy.
W stronę Gardezu udał się silny konwój afgańskich czołgów i pojazdów wojskowych. Do walk na wschodzie kraju tymczasowe władze afgańskie wysłały dodatkowo tysiąc afgańskich żołnierzy, by wesprzeć dwutysięczne oddziały sił międzynarodowych. W teren walk przybyło też około 300 żołnierzy amerykańskich. Jednak i do talibów przedarli się przez pierścień okrążenia nowi bojownicy "świętej wojny" ze Stanami Zjednoczonymi. Część z nich dotarła z Pakistanu, inni z kryjówek w Afganistanie.
Amerykański sekretarz obrony Donald Rumsfeld oświadczył jednak, że operacja "Anakonda" może się zakończyć nawet w ten weekend. Rzecznik amerykańskich sił, major Brian Hilferty powiedział, że w trwających prawie tydzień walkach talibowie i terroryści stracili połowę z tysiąca bojowników. Rzecznik przyznał, że podczas walk i bombardowań mogli też zginąć cywile. W zdobytych jaskiniach znaleziono bowiem zwłoki cywilów, zapewne towarzyszących bojownikom rodzin.
W walkach w Szah-i-Kot uczestniczą po raz pierwszy żołnierze amerykańskich sił lądowych. W pierwszych dniach operacji "Anakonda" zginęło ośmiu Amerykanów, a około 50 zostało rannych.
"Anakonda" jest największą operacją wojskową przeciwko talibom i bojownikom al-Qaedy od początku wojny w Afganistanie 7 października 2001 roku. (mag)