Afganistan: ministerialna przepychanka prezydenta Karzaja z posłami
Na początku sierpnia afgańscy posłowie uchwalili wotum nieufności wobec ministra spraw wewnętrznych Bismillaha Chana Mohammadiego. W tym tygodniu prezydent Hamid Karzaj powołał go na ministra obrony.
31.08.2012 | aktual.: 31.08.2012 08:52
Afgański parlament, uskarżający się, że Karzaj nie liczy się z posłami, niespodziewanie uchwalił wotum nieufności wobec dwóch najbardziej wpływowych i szanowanych przez Zachód ministrów w rządzie Karzaja. Parlament nakazał prezydentowi, by zdymisjonował ministra obrony Abdula Rahima Wardaka i ministra spraw wewnętrznych Bismillaha Chana Mohammadiego. Posłowie zarzucili im, że nie radzą sobie z talibami, a latem nie uchronili afgańskiego pogranicza przed ostrzałem artyleryjskim pakistańskich żołnierzy. Dodatkowe oburzenie posłów wywołała śmierć jednego z ich kolegów, zabitego przez talibów na weselu własnej córki.
Afgański parlament niejednokrotnie odwoływał już karzajowskich ministrów, próbując zmusić prezydenta, by nie lekceważył posłów. Karzaj nie wetował parlamentarnych uchwał, ale wskazanym do dymisji ministrom polecał zwykle, by dalej pełnili swoje obowiązki jako "tymczasowi szefowie resortów".
Tym razem jednak parlament zażądał wprost od prezydenta, by ministrów odwołał, a na ich miejsce mianował nowych. Honorem uniósł się też minister Wardak, który nie czekając na decyzje prezydenta sam złożył podanie o zwolnienie.
Dymisje zaniepokoiły przywódców Zachodu, którzy uważali Wardaka i Bismillaha Chana za skutecznych ministrów, kierującymi w dodatku resortami, od współpracy z którymi zależeć będzie powodzenie wycofania do 2014 r. zachodnich wojsk z Afganistanu. Zachód obawiał się, że kadrowe zamieszanie w resortach obrony i spraw wewnętrznych utrudni Afgańczykom samodzielne prowadzenie wojny.
Zachodni generałowie nie mogli nachwalić się szczególnie Wardaka, byłego partyzanckiego komendanta z czasów wojny z Armią Radziecką. Stojąc od ośmiu lat na czele ministerstwa obrony, lojalnie współpracował z Zachodem w tworzeniu afgańskiego wojska i przygotowaniu go do samodzielnej wojny z partyzantami. Jako Pasztun wprowadził też wielu rodaków do ministerstwa, w którym przeważali Tadżycy z północy kraju.
Tadżykiem z podkabulskiej doliny Pandższiru jest Bismillah Chan Mohammadi. Tak jak Wardak walczył w wojnie z Armią Radziecką, a po jej wycofaniu - w bratobójczej wojnie domowej mudżahedinów. Należał do najbliższych współpracowników Ahmada Szaha Massuda, ministra obrony z lat 1992-96, będącego w tamtych latach faktycznym szefem afgańskiego państwa.
Kiedy władzę w Kabulu przejęli talibowie, Bismillah Chan był jednym z najważniejszych dowódców partyzanckiej armii Sojuszu Północy, która pod dowództwem Massuda jako jedyna walczyła w Afganistanie z talibami i Al-Kaidą. Po śmierci Massuda, zabitego w zamachu 9 września 2001 r., Bismillah Chan został jednym z przywódców Sojuszu, który, wspierany przez USA, zajął porzucony przez talibów Kabul. W latach 2002-2010 Bismillah Chan był szefem sztabu afgańskiego wojska, a dwa lata temu Karzaj mianował go ministrem spraw wewnętrznych.
Zdymisjonowanie wpływowego tadżyckiego polityka groziło konfliktem z Sojuszem Północy, i tak podejrzliwie odnoszącym się do podejmowanych przez Karzaja prób nawiązania rozmów z talibami.
W połowie sierpnia, ku zadowoleniu zachodnich dowódców, Karzaj mianował Wardaka swoim doradcą do spraw reformy wojska, a także uzbrojenia. Na to afgańscy posłowie nic nie mogli poradzić. Ich gniew i polityczny kryzys może za to wywołać decyzja Karzaja, by zdymisjonowanego z MSW Bismillaha Chana Mohammadiego powołać na stanowisko ministra obrony, a jego zastępcę i "prawą rękę" Musztabę Patanga na ministra spraw wewnętrznych. Ich nominacje muszą zostać zatwierdzone przez parlament, a debata w tej sprawie i głosowanie może wywołać polityczny kryzys na półtora roku przed wycofaniem zachodnich wojsk z Afganistanu.
Rozzłoszczeni na Karzaja posłowie mogą też odrzucić jego kandydata na nowego szefa wywiadu. Prezydent zdymisjonował w tym tygodniu dotychczasowego szefa wywiadu Rahmatullaha Nabila, decydując, że stanowiska tego nie można będzie odtąd pełnić dłużej niż dwa lata. Nowym szefem wywiadu prezydent mianował jednego ze swoich zaufanych współpracowników Asadullaha Chana, sprawującego dotąd urząd ministra ds. plemiennych i pogranicza.
Wojciech Jagielski, PAP