Afgańczycy mają konstytucję
Ponad 500 delegatów, zgromadzonych w Kabulu na sesji tradycyjnego wielkiego zgromadzenia starszyzny afgańskiej - Loi Dżirgi - przyjęło nową konstytucję Islamskiej Republiki Afganistanu, ustanawiającą m.in. silne rządy prezydenckie.
Przewodniczący zgromadzenia Sibghatullah Modżaddidi, podkreślając, że w sprawie konstytucji "potrzebny jest konsens, a nie głosowanie", zwrócił się do delegatów o wyrażenie aprobaty dla konstytucji powstaniem z miejsc. Według agencji AFP, uczynili tak wszyscy delegaci (502 osoby).
Wcześniej Sibghatullah Modżaddidi, który jeszcze dzień przedtem wróżył "haniebne zerwanie Loi Dżirgi", zakomunikował, iż uczestnicy spotkania przyjęli kompromisowy tekst przyszłej konstytucji. Zdaniem obserwatorów, kompromis jest głównie wynikiem intensywnych zabiegów wysłannika ONZ Lakhdara Brahimiego oraz dyplomatów USA w Kabulu. Zarówno w czwartek, jak i w sobotę obrady Loi Dżirgi zostały przerwane, a obserwatorzy sceptycznie podchodzili do możliwości porozumienia.
Opracowanie liczącego 160 artykułów projektu nowej demokratycznej afgańskiej konstytucji, który był przedmiotem debaty, zabrało ponad rok. Loja Dżirga od połowy grudnia nie była jednak w stanie uzgodnić stanowiska w podstawowych punktach - np. w kwestii zakresu uprawnień prezydenta kraju, języka, hymnu narodowego czy praw mniejszości narodowych. Nadal nie wiadomo, jakie rozwiązania zostały przyjęte.
Zarówno zwołanie Wielkiego Zgromadzenia, jak i ratyfikowanie przez Loję Dżirgę konstytucji nowego Afganistanu stanowią punkty ONZ-owskiego programu stabilizacji sytuacji w tym kraju. Kolejnym krokiem, po uchwaleniu konstytucji, ma być rozpisanie w przyszłym roku wyborów powszechnych, które wyłonią stałe władze kraju.
Wśród delegatów afgańskich, zgromadzonych w wielkim namiocie, ustawionym na dziedzińcu politechniki kabulskiej, byli wodzowie plemienni, dowódcy dawnych oddziałów partyzanckich, duchowni islamscy, politycy, członkowie obecnych władz, uchodźcy, kobiety, profesorowie, nomadzi.
Do przyjęcia nowej konstytucji wystarczyła zwykła większość głosów. Jak napisał w piątek komentator "New York Timesa", przyjęcie konstytucji przez zwykłą większość, a nie jednogłośnie, oznaczałoby "techniczne zwycięstwo prezydenta Hamida Karzaja, lecz jednocześnie - jego polityczną klęskę".