Afera z handlem głosami w Złotoryi. Nowe fakty
Nowe fakty w aferze kupowania głosów w Złotoryi (woj. dolnośląskie). Zarzuty usłyszał także mężczyzna, który namówił Janusza K. do agitacji i przekazał mu potrzebne pieniądze.
O sprawie pisaliśmy wczoraj. Zatrzymano pięciu mężczyzn, którzy brali udział w procederze handlu głosami w wyborczą niedzielę w Złotoryi na Dolnym Śląsku. Wśród nich znalazł się 36-letni Janusz K., który oferował w zamian za oddanie głosu na ubiegającego się o reelekcję burmistrza miasta, Ireneusza Żurawskiego, podwiezienie do komisji wyborczej oraz 30 złotych. Pozostali czterej zatrzymani to osoby, które przyjęły korzyść majątkową.
Legnicka prokuratura, w której toczy się śledztwo, postawiła zarzuty jeszcze jednemu mężczyźnie - 36-letniemu mieszkańcowi Złotoryi, Sławomirowi T. O udziale T. prokuratura dowiedziała się m.in. na podstawie obszernych zeznań, które złożył Janusz K. Sławomir T. miał nakłonić K. do agitacji na rzecz Żurawskiego i przekazać mu pieniądze potrzebne do handlu głosami.
Usłyszał on zarzut, że w okresie od 15 do 16 listopada 2014 r. w Złotoryi kierował dokonaniem przez Janusza K. przestępstwa poprzez polecenie udzielenia korzyści majątkowej za oddanie głosu na Ireneusza Żurawskiego w wyborach na burmistrza Złotoryi. T. miał przekazać Januszowi K. 800 zł oraz udostępnić samochód.
Sławomir T. przyznał się, że woził ludzi do komisji obwodowych i przekazał Januszowi K. pieniądze. Nie przyznał się do kierowania postępowaniem mężczyzny, choć dodał, że prosił K. o namawianie do głosowania przeciwko jednemu z kandydatów. Twierdzi, że zrobił to z powodów osobistych.
Prokurator zastosował wobec T. dozór policyjny oraz poręcznie majątkowe w wysokości 4 tys. zł. Mężczyźnie grozi od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności.
Śledztwo jest w toku. Prokuratura stara się ustalić wszystkie osoby zamieszane w proceder handlu głosami i określić ich udział w nim.