Afera wokół prokuratorów. "Delegacjoza to była za czasów PO"
Nagłe delegacje prokuratorów do odległych jednostek wywołały opór. Minister Michał Wójcik przekonuje jednak, że to standardowe rozwiązanie i nie należy się w nim doszukiwać szykan wobec osób niesprzyjających władzy. - Czy przynależenie do stowarzyszenia to przymiot, który ma chronić człowieka? - pyta polityk.
Prokurator krajowy Bogdan Święczkowski zatwierdził delegacje czworga prokuratorów należących do Lex Super Omnia do jednostek oddalonych o nawet kilkaset kilometrów. Stowarzyszenie krytykowało reformę wymiaru sprawiedliwości przeprowadzaną przez PiS.
- Delegowanie to rozwiązanie, które funkcjonuje w Polsce od wielu, wielu lat - podkreślił w środę w rozmowie z TVN24 minister w Kancelarii Premiera Michał Wójcik. I dodał, że "takie zjawisko, jak delegacjoza, to było za czasów prokuratora PO Andrzeja Seremeta". - I wtedy nikt się tym nie interesował - uznał polityk.
Wójcik zaznaczył, że "często prokuratorzy traktują delegację jako awans”. - Nie ma znaczenia, czy ktoś należy do takiego czy innego stowarzyszenia - dodał.
Polityk odniósł się również do kontrowersji wokół wpisania prokuratorów na listę osób, które zostaną zaszczepione w pierwszej grupie. - Oni dbają o bezpieczeństwo państwa. Są na pierwszej linii w walce o nasze bezpieczeństwo - podkreślił minister Michał Wójcik.
I przypomniał, że prokuratorzy "uczestniczą w oględzinach i prowadzą czynności procesowe”, które wymagają osobistego kontaktu z innymi ludźmi.
Źródło: TVN24