Afera w sprawie palca dziennikarza Wyborczej. Poruszył nim dwóch komendantów i obraził żandarma
- Był to akt obywatelskiego sprzeciwu wobec nagminnych w tamtym okresie przypadków nadużywania uprawnień pojazdów uprzywilejowanych w kolumnach rządowych, zwłaszcza MON i osobiście Antoniego Macierewicza - tak Wojciech Czuchnowski z Gazety Wyborczej tłumaczy głośną awanturę z żandarmami. Nie chciał przepuścić konwoju słowackiego ministra obrony.
26.01.2018 | aktual.: 26.01.2018 13:09
Tyle, że kierujący kolumną żandarm ppor. Bogdan Kuzior twierdzi, że zbuntowany kierowca pokazał mu fucka. A to już zmienia sytuację oskarżonego. Grozi mu już nie mandat, ale nawet do roku więzienia. - Bujda. Jeśli koronnym dowodem miałby być zapis z monitoringu, to ledwo widać na nim mój samochód, a co dopiero mój palec - komentuje Czuchnowski.
Tłumaczy, że chciał zaprotestować przeciwko panoszeniu się świętych krów na drogach. W kwietniu ubiegłego roku, po głośnej w mediach serii wypadków rządowych limuzyn, ogarnęła go złość na widok jadącego na sygnale konwoju. W centrum Warszawy Żandarmeria Wojskowa zapewniała przejazd kolumny aut wiozących słowackiego ministra obrony. Czuchnowski i jego VW Golf stanął okoniem.
W tej sprawie generał żandarmów napisał do komendanta stołecznej policji w sprawie zaostrzenia zarzutów dla obwinionego. Czterech żandarmów składało zeznania, do tego inni przesłuchani świadkowie, zabezpieczenie nagrań z monitoringu, i godziny pracy prokuratora. Tak wielką służbowo-biurokratyczną machinę uruchomiono, aby ukarać dziennikarza Gazety Wyborczej.
Były wulgaryzmy palca nie było
Między ppor. Bogdanem Kuziorem z żandarmerii, a redaktorem wywiązała się ostra wymiana zdań. I tu pojawia się sprzeczność. Żandarm twierdzi, że został znieważony poprzez pokazanie środkowego palca. Dziennikarz przyznaje się tylko do kilku, wypowiedzianych w emocjach wulgarnych zdań o "wysługiwaniu się Macierewiczowi". Przeprosił za nie, a tłumaczy się tak:
- Kolumna poruszała się w sposób zagrażający bezpieczeństwu ruchu, pojazdy w niej uczestniczące nie ratowały życia i nie prowadziły interwencji. Ustąpienie tej kolumnie pierwszeństwa na skrzyżowaniu, gdzie doszło do zdarzenia, oznaczałoby, że mój samochód musiałby wjechać na przejście dla pieszych, co stwarzało zagrożenie dla przechodniów - mówi Wojciech Czuchnowski.
Początkowo historia zmierzała do ukarania awanturującego się kierowcy mandatem i punktami karnymi. 6 kwietnia 2017 roku gen. Tomasz Połuch, Komendant Główny Żandarmerii Wojskowej, napisał do Komendanta Stołecznego Policji, Rafała Kubickiego prosząc o wszczęcie postępowania w sprawie o wykroczenie. Jednak już w maju, czyli po dłuższym zastanowieniu, śledczy zmienili kwalifikację czynu na znieważenie żandarma.
Jak donosi Onet prowadzący sprawę wzięli pod uwagę notatkę służbową żandarma Kuziora: "Czuchnowski wykonał gest »fuck you« czym poczułem się znieważony". Powołał na świadków trzech kolegów z patrolu. Różnica polega na tym, że teraz redaktorowi grozi nawet do roku więzienia. Jak się dowiadujemy 28 grudnia prokuratura dla Warszawy-Mokotowa, wysłała akt oskarżenia do sądu. Nie ma jeszcze terminu rozprawy.