Afera taśmowa. Dziennikarz bronił laptopa naczelnego. Zapłaci karę
Sąd skazał byłego dziennikarza Michała Majewskiego, który w czerwcu 2014 roku nie chciał oddać funkcjonariuszom ABW laptopa redaktora naczelnego "Wprost". Chodziło o aferę taśmową.
19.01.2021 16:55
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Wyrok, który zapadł we wtorek, jest prawomocny. Michał Majewski będzie musiał zapłacić 18 tys. złotych kary. Powód? Został uznany winnym przestępstwa z art. 224 par. 2 kodeksu karnego, czyli - mówiąc najprościej - zmusił funkcjonariusza do zaniechania czynności.
-Mam problem z tą sprawą, bo nie mam poczucia, że została wymierzona sprawiedliwość. Czuję absmak, czuje się niesprawiedliwie w tej sprawie potraktowany, bo chodziło o ochronę dobra, które dla dziennikarzy jest najbardziej istotne, czyli ochronę źródeł informacji - ocenił w rozmowie z PAP Majewski.
Chodzi o wydarzenia z czerwca 2014 roku. Wówczas Majewski pracował w redakcji tygodnika "Wprost", który wszedł w posiadanie nagrań z mokotowskiej restauracji "Sowa i Przyjaciele". Na słynnych taśmach można było usłyszeć m.in. Sławomira Nowaka, Jacka Rostowskiego, Marka Belkę, Radosława Sikorskiego czy Aleksandra Kwaśniewskiego. Słowem, ludzi tworzących trzon władzy zarówno w czasach rządów koalicji PO-PSL, jak i SLD-UP.
"Wprost" zaczął publikować nagrania, a kraj ogarnęła polityczna burza. O ile będące wówczas w opozycji Prawo i Sprawiedliwość krytykowało nagranych za styl, język i wskazywało fragmenty, którymi powinna zainteresować się prokuratura, o tyle rządzący powtarzali, że nagrania powstały nielegalnie. Na pytanie kto i dlaczego nagrywał polityków, postanowiła odpowiedzieć Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
W tym celu 14 czerwca 2014 roku jej agenci weszli do redakcji "Wprost", gdzie chcieli zabezpieczyć dowody na powstanie nielegalnych podsłuchów. Kluczowy okazał się laptop będącego wówczas redaktorem naczelnym gazety Sylwestra Latkowskiego. Jednak ani Latkowski, ani jego współpracownicy nie chcieli oddać laptopa po dobroci.
Rozpoczęła się szarpanina. Po chwili na miejsce przybyli przedstawiciele innych mediów i politycy. Funkcjonariusze zrezygnowali z próby przejęcia komputera. Majewski - jako że aktywnie bronił swojego szefa - został pozwany. Były dziennikarz pierwszy raz został skazany w zeszłym roku przez Sąd Rejonowy w Warszawie. Teraz wyrok stał się prawomocny. Skazany będzie musiał zapłacić karę w wysokości 18 tys. złotych.