Afera szczepionkowa z celebrytami. Mocne słowa kuzyna Jarosława Kaczyńskiego
Nie milknie burza wokół afery z celebrytami, którzy otrzymali poza kolejnością szczepionki na COVID-19. Wyjaśnień w tej sprawie domaga się zarówno rząd, jak i opozycja. Całą sytuację w mocnych słowach ocenił Jan Maria Tomaszewski, kuzyn Jarosława Kaczyńskiego, który jest w grupie seniorów oczekujących na wyznaczenie terminu szczepienia.
- Uważam, że kolesie trochę przegrzali. Ci tzw. celebryci. Ja osobiście nie miałem żadnej wcześniejszej propozycji szczepienia. Nie było mowy o żadnym byciu jakimkolwiek ambasadorem czy ominięciu kolejki. Byłaby to dziecinada – mówi Wirtualnej Polsce Jan Maria Tomaszewski, na co dzień doradca zarządu TVP, a prywatnie brat cioteczny Jarosława Kaczyńskiego.
- Nie jestem specjalistą. Nie wiem, na jakich zasadach znane osoby przystąpiły do szczepień i jaki był powód, że otrzymały szczepienia poza kolejnością. Ja mam 70 lat, zgłosiłem się do mojej pani doktor, czekam sobie spokojnie, podobno zabieg ma być pod koniec stycznia. Mam być szczepiony tak jak pozostali 70-latkowie – mówi nam Tomaszewski.
Jego zdaniem, najwyraźniej przeważyły w tym przypadku znajomości. – Ja też działam w środowisku artystycznym, związanym z twórcami malarskimi i nie słyszałem, żeby ktokolwiek z mojego otoczenia był zaszczepiony. Najważniejsi są ci, którzy są na ekranie. Albo ci, którzy są piękni i młodzi, albo tak jak pani Krystyna Janda – bardzo znani. To, co się wydarzyło z ich udziałem można określić jako świństwo – ocenia Jan Maria Tomaszewski.
Szczepionka na COVID. Powstanie fundusz na wypadek powikłań poszczepiennych
Przypomnijmy, jak ujawniły media, ze szczepień na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym skorzystali celebryci – spoza grupy zero – w tym m.in.: Krystyna Janda, Wiktor Zborowski, Maria Seweryn, Krzysztof Materna, dyrektor programowy TVN Edward Miszczak i jego partnerka oraz były premier, europoseł SLD Leszek Miller.
Afera wybuchła kilka dni po tym, jak w Polsce ruszyły zerowe szczepienia na COVID-19. Jako pierwsi szczepionkę przeciwko koronawirusowi otrzymali pracownicy służby zdrowia.
Afera szczepionkowa. Lekarz musiał ustąpić
Jak ujawniła Wirtualna Polska, sprawa szczepień z pominięciem kolejki na WUM-ie nie ujrzałaby światła dziennego, gdyby nie kuriozalna scena, jaka rozegrała się na korytarzu Centrum Dydaktycznego WUM. Gdy trwały szczepienia lekarzy i pracowników na COVID-19, przyszła jedna gwiazda. Aby mogła być zaszczepiona, stojący w kolejce lekarz musiał zrezygnować z zabiegu. Czeka on na szczepienie w przyszłym tygodniu.
- Wtedy zorientowaliśmy się, że do szczepień przychodzą osoby, które znamy z mediów. Przy czym nikt z personelu placówki nie wiedział, dlaczego właściwie szczepią się one poza kolejnością. Nikt nie słyszał o jakiejś akcji promocyjnej - mówił Wirtualnej Polsce student Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, jeden z autorów strony "ZUM na WUM", która jako pierwsza poinformowała o szczepieniach poza kolejnością.
Wywołało to niemałe oburzenie. Głos w sprawie zabrał minister zdrowia Adam Niedzielski. "Jestem zdegustowany postępowaniem władz WUM, które dokonały nadużycia interpretacyjnego, organizując ustawione szczepienie dla grupy SWOICH wybrańców. Zleciłem Centrali Narodowego Funduszu Zdrowia pobranie wyjaśnień. Nie takie standardy powinna promować uczelnia" - napisał na Twitterze Adam Niedzielski.
Władze uczelni utrzymują, że "18 znanych osób ze świata kultury" zostało zaszczepionych już 31 grudnia, ponieważ mieli być oni ambasadorami przygotowywanej kampanii promocyjnej szczepień.
Z kolei rektor WUM, prof. Zbigniew Gaciong podkreślał, że celebryci byli zaszczepieni z dodatkowej puli dawek szczepień przekazanej z Agencji Rezerw Materiałowych. To oznaczałoby, że lekarzom oczekującym w kolejce na szczepienia nie działa się krzywda. Problem w tym, że prezes ARM Michał Kuczmierowski zaprzecza, żeby do uczelni trafiła jakaś dodatkowa pula szczepionek.
W poniedziałek do Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego weszli kontrolerzy Narodowego Funduszu Zdrowia. Po zapoznaniu się z wynikami kontroli wyciągnięcie służbowych konsekwencji zapowiedział minister zdrowia.