Afera Rywina: ile tez, tyle raportów
Dwa raporty członków komisji śledczej zawierające różniące się tezy na temat afery Rywina opracowali Jan Rokita (PO) i szef komisji Tomasz Nałęcz (UP). Rokita pisze o poufnym, korupcyjnym porozumieniu SLD i Agory. Nałęcz dowodzi natomiast, że nie można winić nikogo za to, że nie powiadomił prokuratury o korupcyjnej propozycji.
Raport Rokity, który obejmuje wydarzenia z lipca 2002 roku, opublikowała wtorkowa "Rzeczpospolita". Poseł dowodzi w nim m.in., że celem układu SLD i Agory był korzystny dla wydawcy "Gazety Wyborczej" układ sił na rynku medialnym.
Zarówno w raporcie Rokity, jak i całościowym, roboczym sprawozdaniu opracowanym przez Nałęcza na podstawie jego własnych materiałów oraz dokumentów napisanych przez innych posłów komisji znalazło się stwierdzenie, że Rywin nie działał sam. Był tylko "posłańcem" reprezentantem grupy, która stała za korupcyjną propozycją. Zdaniem obu posłów, ludzie należący do grupy związani byli z SLD i mieli realny wpływ na kształt przepisów ustawy o mediach.
Z analizy wydarzeń dokonanej przez Rokitę wynika, że do grupy należeli prezes TVP Robert Kwiatkowski, sekretarz KRRiTV Włodzimierz Czarzasty i ówczesna wiceminister kultury Aleksandra Jakubowska. Także raport Nałęcza stawia te osoby w niekorzystnym świetle. Nałęcz pisze np. że Jakubowska wprowadzała w błąd premiera Leszka Millera co do kompromisu z nadawcami prywatnymi, a celem strategicznym jaki realizowała "było umocnienie mediów pojmowanych jako sfera partyjnych wpływów SLD".
Według raportu opracowanego przez Nałęcza, Jakubowska - wbrew wielokrotnie składanym przez nią zapewnieniom - zapisy dekoncentracyjne umieszczone w nowelizacji świadomie wymierzyła przeciwko Agorze i Polsatowi.
Tezę przeciwną do tej zawartej w sprawozdaniu szefa komisji, że nie można obciążać nikogo winą za nie poinformowanie prokuratury o przestępstwie popełnionym przez Rywina, zawiera raport Zbigniewa Ziobry (PiS). Poseł twierdzi, że obowiązek zawiadomienia organów ścigania mieli premier, prezydent, minister sprawiedliwości, a za to, że tego nie zrobili, powinni odpowiedzieć przed Trybunałem Stanu.
Nałęcz nie zgadza się z tezą Rokity o korupcyjnym porozumieniu Agory i SLD. Jego zdaniem, nagrywając korupcyjną propozycję Rywina Agora zastawiła na niego pułapkę. Zarejestrowanie rozmowy nie świadczy o tym, że spółka wydająca "GW" podjęła korupcyjne negocjacje.
Zdaniem Ziobry, tekst Rokity to w dużej mierze publicystyka, bardzo ciekawa, pełna przypuszczeń i podparta bardzo szczegółowymi faktami, ale ostateczny raport komisji musi być bardziej kategoryczny. Według Anity Błochowiak (SLD), brakuje dowodów na istnienie grupy trzymającej władzę, "nie ma dowodów, nie ma grupy".
Przedstawiciele Agory tezę Rokity nazwali "absurdem". "Rokita zwrócił na siebie uwagę, jest w świetle kamer. To już wie każdy polityk od Leppera począwszy: im większy absurd, tym więcej kamer" - w ten sposób raport Rokity skomentowała wiceszefowa Agory Helena Łuczywo. Natomiast redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" Adam Michnik powiedział w radiu RMF, że raport Rokity to fantazje i fikcja.
Z kolei osoby przedstawione w złym świetle w raportach Nałęcza i Rokity zaatakowały autorów sprawozdań. Jakubowska powiedziała, że Nałęcz i Rokita "należą do czołówki pisarzy political fiction". Czarzasty natomiast ocenił raport Rokity pod względem prawnym na "dwóję" i na "piątkę" za jego wymiar publicystyczny. Zaznaczył, że ma podstawy, by przypuszczać, iż w komisji znajdują się osoby, którym bardziej niż na wyjaśnieniu sprawy, zależy na wynikach sondaży opinii publicznej.
Tymczasem konstytucjonaliści ostro skrytykowali członków komisji za ujawnianie własnych raportów uznając ich zachowanie za naganne. Według profesorów Stanisława Gebethnera i Piotra Winczorka, komisja powinna przygotować jeden wspólny raport, a gdy jej członkowie mają różne oceny zdarzeń, mogą zgłosić zdanie odrębne.