Adwokaci dziennikarzy "Pahonii" wnoszą o kasację

Adwokaci skazanych w poniedziałek dziennikarzy
białoruskiej gazety opozycyjnej "Pahonia" już parę godzin po
wyroku wnieśli do grodzieńskiego sądu obwodowego wniosek o jego
kasację.

Skazany na 2,5 roku robót przymusowych redaktor naczelny gazety Mikoła Markiewicz i na 2 lata robót dziennikarz Paweł Mażejka, twierdzą, że wyrok był polityczny.

Prowadząca sprawę sędzia praktycznie powtórzyła całą mowę oskarżycielską prokuratora. Słowem nie wspomniała o argumentach obrony. Można powiedzieć, że wyrok został napisany pod dyktando prokuratury - powiedział Markiewicz.

Prokurator - a w poniedziałek również sędzia - uznali, że obaj dziennikarze świadomie rozpowszechnili w prasie i w Internecie informacje szkalujące prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenkę. Chodziło o zeszłoroczne przedwyborcze artykuły, które ukazały się w "Pahoni".

Oskarżenie dopatrzyło się oszczerstwa w zdaniu z artykułu autorstwa Mażejki: czy może być godnym społecznego poparcia prezydent, który walcząc z politycznymi przeciwnikami - zabija ich? Oszczerczy - zdaniem prokuratury - był również anonimowy wiersz, parodiujący Łukaszenkę - Obiecywałem, obiecuję i będę obiecywać - oraz zdanie z innej publikacji, w której autor twierdził, że z winy Łukaszenki Białorusini wymierają. Sędzia oświadczyła, że w powyższych zdaniach zawarte jest oskarżenie o zabójstwo oraz o holokaust białoruskiego narodu.

Przychyliła się tym samym do twierdzenia prokuratora, że gdyby oskarżeni nie chcieli obrazić prezydenta, posłużyliby się innymi słowami. Mażejka tłumaczył tymczasem, że chodziło mu nie o fizyczną, lecz polityczną likwidację oponentów prezydenta.

Warto przypomnieć, że w akcie oskarżenia mowa była o rozpowszechnianiu oszczerczych informacji w prasie i w Internecie. Jak tymczasem dowodziła obrona, do rozpowszechnienia feralnego numeru "Pahoni" w ogóle nie doszło - cały nakład bowiem skonfiskowano w drukarni. Prokurator był jednak zdania, że skoro numer czytali pracownicy drukarni (tak zeznali świadkowie) - akt rozpowszechnienia miał miejsce.

Jeśli chodzi o publikację numeru gazety w Internecie, obrona wskazywała, że nie ma żadnych dowodów na to, iż gazeta z zarzucanymi dziennikarzom oszczerstwami w ogóle pojawiła się w sieci.

Prokurator replikował tymczasem, że istnieją wydruki zawartości strony internetowej, sporządzone przez pracowników białoruskiego KGB. Przyznawał jednak, że zostały one zdobyte z naruszeniem prawa - nie dopełniono procedury śledczej.

Obrona twierdziła zatem, że wydruki nie mogą być dowodem w sprawie. Przypominała też, że komputery redakcji zostały skonfiskowane jednocześnie z nakładem gazety - nie było zatem technicznych możliwości opublikowania materiałów w Internecie.

Redaktor Markiewicz zapowiedział, że jeśli apelacja, którą zamierza złożyć - gdyby wniosek o kasację poniedziałkowego wyroku został odrzucony - również zakończy się na jego niekorzyść, swoich praw dochodzić będzie w Europejskim Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu. Ironizował przy tym, że widzi postęp w - jak to określił - sowieckim wymiarze sprawiedliwości.

W 1937 roku mój dziadek został skazany na pięć lat katorgi za posiadanie Biblii. 65 lat później za to samo - czyli za nic - skazano mnie na o połowę niższy wyrok - nie krył sarkazmu dziennikarz.

Podziękował przy tym wszystkim obserwatorom procesu, którzy w ciągu ostatnich 10 miesięcy okazywali mu swoje poparcie. Na głównym miejscu wymienił polskie władze i polskich dziennikarzy.

Markiewicz wyjaśnił po rozprawie, że jeśli wyrok się uprawomocni, zasądzone mu przymusowe roboty odbywać będzie albo w miejscu zamieszkania, albo w tzw. otwartym zakładzie karnym. Decyzja zależeć ma od kolegium grodzieńskiego sądu. Istnieje i taka możliwość, że zostanie wysłany do kołchozu w tzw. strefie czarnobylskiej, czyli na napromieniowane terytorium w południowo- wschodniej Białorusi. (and)

Wybrane dla Ciebie

Pokazali zdjęcia Nawrockiego z Białego Domu. Wiadomo nawet, co jadł
Pokazali zdjęcia Nawrockiego z Białego Domu. Wiadomo nawet, co jadł
O jego zachowaniu mówił cały świat. Biznesmen zatrudnił ochronę
O jego zachowaniu mówił cały świat. Biznesmen zatrudnił ochronę
Burze i deszcze. Co nas czeka w pogodzie na początku tygodnia?
Burze i deszcze. Co nas czeka w pogodzie na początku tygodnia?
Wielka obława w Bostonie. Dziesiątki zatrzymanych
Wielka obława w Bostonie. Dziesiątki zatrzymanych
Niezidentyfikowany obiekt w Polatyczach. Na miejscu pracują służby
Niezidentyfikowany obiekt w Polatyczach. Na miejscu pracują służby
Działo się w nocy. Znów jadą do Trumpa. Padła deklaracja ws. Rosji
Działo się w nocy. Znów jadą do Trumpa. Padła deklaracja ws. Rosji
W Portugalii to już plaga. Pojawiło się mnóstwo podpalaczy
W Portugalii to już plaga. Pojawiło się mnóstwo podpalaczy
Trump pojawił się na finale US Open. Tak zareagowali kibice
Trump pojawił się na finale US Open. Tak zareagowali kibice
Trump będzie rozmawiał z Putinem. "Nie jestem zachwycony"
Trump będzie rozmawiał z Putinem. "Nie jestem zachwycony"
Tragedia w Afryce. 11 osób nie żyje po ataku hipopotama
Tragedia w Afryce. 11 osób nie żyje po ataku hipopotama
Niemcy gromadzą żywność na wypadek wojny i kryzysów
Niemcy gromadzą żywność na wypadek wojny i kryzysów
Putin zaatakuje przy granicy z Polską? Ekspert ostrzega
Putin zaatakuje przy granicy z Polską? Ekspert ostrzega