Adam Niedzielski wypadnie z list PiS? "Nie mamy z nim kontaktu"
Nie tylko stanowisko ministra zdrowia i numer jeden na liście wyborczej w Pile. Adam Niedzielski może stracić szansę na start w wyborach parlamentarnych - dowiaduje się WP. To oznaczałoby koniec jego politycznej kariery, zanim ta na dobre się zaczęła. Z naszych ustaleń wynika, że potencjalni rywale w okręgu pilskim nie chcą startu byłego ministra. Sam prezes PiS ma ponoć żałować, że wysłał Niedzielskiemu sygnał ws. startu w wyborach. Ale ostateczna decyzja w tej sprawie jeszcze nie zapadła.
Jak wynika z rozmów Wirtualnej Polski z politykami PiS, nikt nie widzi sensu w kandydowaniu do Sejmu byłego już szefa resortu zdrowia. - Jest odcięty od kampanii, nie ma szans na powrót - usłyszeliśmy od naszych źródeł w obozie władzy.
Wszystko i tak rzecz jasna zależy od prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który ma decydujący wpływ na kształt list wyborczych swojej partii, i który ponoć kilka miesięcy temu zadeklarował Niedzielskiemu, że będzie kandydatem PiS do Sejmu.
Okoliczności się jednak zmieniły. I to na "własne życzenie" samego Niedzielskiego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Minister Niedzielski zjednoczył wszystkich
Adam Niedzielski stracił stanowisko w związku z aferą wokół ujawnienia przez niego danych wrażliwych jednego z lekarzy, który wyraził krytyczne zdanie na temat systemu e-recept. Sprawa wywołała prawdziwą burzę nie tylko na scenie politycznej, lecz również w środowisku lekarskim.
Wielu ekspertów przekonuje, że były już minister zdrowia nie tylko zachował się skrajnie nieodpowiedzialnie, ale po prostu złamał prawo, gdy postanowił sprawdzić listę leków zażywanych przez Piotra Pisulę - członka Wielkopolskiej Izby Lekarskiej - i opublikować informację o nich na Twitterze.
Niedzielski - co przyznają sami politycy Zjednoczonej Prawicy - tym samym wywołał wrażenie, że władza ma swobodny dostęp do wrażliwych danych obywateli. I nie zawaha się ich użyć, jeśli obywatel ośmieli się skrytykować jej działania.
Poszkodowany lekarz Piotr Pisula zagroził Niedzielskiemu pozwem, przygotowując wezwanie przedsądowe i domagając się przeprosin oraz wpłaty 100 tys. zł na cele charytatywne, a także zjednoczył środowisko lekarskie przeciwko zdymisjonowanemu ministrowi. Prezes Naczelnej Izby Lekarskiej złożył doniesienia do prokuratury, Urzędu Ochrony Danych Osobowych, Rzecznika Praw Obywatelskich i Rzecznika Praw Pacjenta. Sprawę wykorzystał Donald Tusk, mobilizując przy okazji całą opozycję.
W obronie Niedzielskiego - człowieka spoza struktur formacji Kaczyńskiego - nie chcieli stanąć politycy PiS. Szef sejmowej komisji zdrowia Tomasz Latos jako pierwszy otwarcie krytykował ministra, apelując do niego, by przeprosił, a jeśli już ktoś publicznie zdecydował się tłumaczyć Niedzielskiego - jak premier Mateusz Morawiecki, który wszak wymusił jego dymisję - to ograniczał się do twierdzenia, że "pan minister popełnił błąd".
Sztab wyborczy był na Niedzielskiego wściekły. Dlatego też - jak słyszymy - ludzie pracujący przy kampanii PiS nie chcą, by były minister zdrowia był reprezentantem tej partii.
Szef struktur PiS: Nie mam kontaktu z panem Niedzielskim
Jednocześnie nasi rozmówcy zarzekają się, że nie wiedzą, jaka będzie ostateczna decyzja Jarosława Kaczyńskiego w tej sprawie. To prezes bowiem ostatecznie decyduje o tym, kto znajdzie się na liście, a kto z niej wypadnie. Lider PiS ma świadomość kompromitacji Niedzielskiego, ale jednocześnie pamięta, że urzędnik ten przejął resort zdrowia w kluczowym momencie pandemii COVID-19, po tym, jak z ministerstwa odszedł Łukasz Szumowski. Dlatego też Kaczyński miał kilka miesięcy temu wysłać sygnał Niedzielskiemu: będziesz miał swoje miejsce na naszych listach.
Teraz prezes ponoć tego żałuje.
W partii rządzącej jest również świadomość, że były szef resortu zdrowia był źle postrzegany przez elektorat prawicy. Nie tylko przez swój sposób bycia, ale także przez skojarzenia z okresem lockdownów (co utrudnia rywalizację z Konfederacją).
W dodatku Niedzielski, podkreślmy, nie jest formalnie związany z PiS. Ba, miał swój epizod pracy dla rządowej administracji w czasach koalicji PO-PSL.
Urzędnik został także odcięty od kampanii PiS. Relacji z nim nie utrzymują nawet politycy z okręgu, z którego miał (ma?) kandydować: czyli z Piły.
- Nie utrzymuję kontaktu z panem ministrem, nie wiem, co on myśli, i co zamierza. A jeśli chodzi o ewentualne decyzje, proszę zwrócić się na Nowogrodzką - powiedział nam poseł Krzysztof Czarnecki, szef okręgu pilskiego w PiS, przyszły numer jeden tej partii w wyborach.
Mniej więcej to samo przekazał nam inny poseł z okręgu pilskiego, Grzegorz Piechowiak. - To nie moje decyzje. Te zapadają w Warszawie, to tam są ośrodki decyzyjne - powiedział Wirtualnej Polsce, pytany o ewentualne kandydowanie Adama Niedzielskiego.
Lokalni działacze PiS są przekonani, że "minister Niedzielski nie ma już czego u nich szukać". - Warszawa na pewno znajdzie Adamowi inną robotę. To wykształcony człowiek, ale nie polityk - powiedział nam jeden z działaczy.
Dymisja Niedzielskiego nie była końcem zmian w resorcie zdrowia. Ze stanowiska rzecznika ministerstwa zrezygnował Wojciech Andrusiewicz.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: Michal.Wroblewski@grupawp.pl