Gwałtowna zmiana u Putina. Już nie potrzeba lepszego dowodu

Oskarżył Zachód o kryzys żywnościowy, zaczął wycofywać się ze straszenia bombą atomową, próbował tłumaczyć się z agresji na Ukrainę, a na koniec zapowiedział, że chce pokoju. Przemówienie Władimira Putina na forum Klubu Wałdajskiego odbiło się szerokim echem na całym świecie. Zachodnia opinia publiczna oceniła je krótko: kłamliwe i absurdalne. - Putin będzie dobrym wujkiem, kiedy będzie mówił o pokoju. A złym wujkiem, kiedy ukraińska armia będzie odbijać zajęte przez Rosję tereny. Wyszła z niego natura oficera KGB. To przemówienie było chyba tylko dla niego – mówią Wirtualnej Polsce eksperci.

Władimir Putin na forum Klubu Wałdajskiego mówił w czwartek m.in. o rzekomych prowokacjach Zachodu (Photo by Contributor/Getty Images)
Władimir Putin na forum Klubu Wałdajskiego mówił w czwartek m.in. o rzekomych prowokacjach Zachodu (Photo by Contributor/Getty Images)
Źródło zdjęć: © GETTY | Contributor
Sylwester Ruszkiewicz

28.10.2022 | aktual.: 28.10.2022 17:52

Władimir Putin wystąpił na forum Klubu Wałdajskiego. Wielokrotnie atakował Zachód, który, jak stwierdził, chce, aby wszystkie państwa funkcjonowały w ten sam sposób i nie pozostawia im możliwości wyboru "innej drogi". Jego zdaniem również za kryzys żywnościowy odpowiadają państwa Zachodu. - Przestańcie nam przypisywać wszystko co złe - powiedział.

Zmiana narracji ws. bomby atomowej

Według rosyjskiego przywódcy, to Zachód, poprzez władze w Kijowie, miałby dążyć do zniszczenia Rosji. Padły m.in. stwierdzenia, że to Moskwa powinna być gwarantem integralności terytorialnej Ukrainy, a w sąsiednim kraju trwa "wojna domowa", ponieważ "Ukraińcy i Rosjanie są tak naprawdę jednym narodem".

Putin został też zapytany o kwestię użycia broni atomowej. Jego czwartkowa wypowiedź znacząco odbiegała od narracji, którą dotychczas stosował, otwarcie grożąc rosyjskim arsenałem jądrowym. - Tak długo, jak ta broń istnieje, tak długo będzie istnieć groźba jej użycia. Ale obecna dyskusja na ten temat jest prymitywna. Zachód szuka tylko pretekstu do konfrontacji z Rosją - powiedział.

Jak zadeklarował, Rosja nie musi uderzać w Ukrainę bronią atomową. - Nie ma to sensu - ani politycznego, ani wojskowego - stwierdził. 

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Rosyjski szantaż atomowy się nie powiódł"

Zdaniem dr hab. Agnieszki Leguckiej, analityczki ds. Rosji w programie Europa Wschodnia w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych, Putin kierował swoje słowa do Rosjan i do mieszkańców globalnego południa obejmujące Indie, Bliski Wschód i Afrykę.

- Zachodu rosyjski prezydent nie przekona. Ale te kraje, które mają "na pieńku" z USA lub z postkolonialnymi państwami europejskimi już bardziej. Tam Putin może trafić ze swoim przekazem. Jego obwinianie Zachodu o wywołanie kryzysu żywnościowego częściowo pada na podatny grunt. W niektórych z państw afrykańskich, w których nie ma alternatywnych źródeł informacji o tym, co się dzieje w Ukrainie, retoryka rosyjskiego przywódcy znajduje oddźwięk. Wierzy się, że kryzys żywnościowy nie jest wywołany przez agresję Rosji, ale przez sankcje Zachodu – mówi Wirtualnej Polsce dr hab. Agnieszka Legucka z PISM.

Jej zdaniem, informacje o tym, że Putin nie chce użyć przeciw Ukrainie bomby atomowej, można odczytywać dwojako. - Po pierwsze, to trzymanie w niepewności całego zachodniego świata i budowanie napięcia wokół tego: czy Kreml jej użyje, czy też nie. Może to być kolejna "zmyłka". A po drugie, to pokazywanie Rosji jako dobrego gracza, a Ukrainy jako niewiarygodnego partnera, który może użyć tzw. brudnej bomby. Zmiana narracji przez Putina to również znak, że rosyjski szantaż atomowy się nie powiódł. Mówiąc takie słowa, rosyjski przywódca próbuje wyjść z twarzą. Próbuje też rzucić kolejną przynętę i chce, żeby ją "łyknęli" na Zachodzie. To pewna prawidłowość, że im gorzej idzie na froncie Rosjanom, tym więcej będziemy mieć podobnych sytuacji – szantażowania i ataków na infrastrukturę krytyczną i obiekty cywilne – ocenia nasza rozmówczyni.

"Putin stosuje pułapki w pułapkach"

Z kolei prof. Daniel Boćkowski, ekspert ds. bezpieczeństwa międzynarodowego z Uniwersytetu w Białymstoku, uważa, że przemówienie Putina pokazało jego prawdziwe oblicze, byłego oficera KGB.

- Był i będzie KGB-istą. On coraz bardziej wraca do czasów kariery w radzieckich służbach, w których głównym narzędziem i inspiracją była dezinformacja i kłamstwo. To wystąpienie, w gruncie rzeczy, chyba już tylko było dla niego – ocenia prof. Daniel Boćkowski.

Jego zdaniem, przemówienie Putina miało trafić na użytek wewnętrzny. - Miało pokazać, że Rosja jest dobra i wyciąga rękę do zgody. Putin wmawia swoim podwładnym, że to Federacja Rosyjska musi się bronić przed "satanizmem" na Ukrainie i jest jedyną na północnej półkuli ostoją normalności, wspieraną przez prawosławną Cerkiew – komentuje Boćkowski.

W kwestii przekazu Putina o kryzysie żywnościowym jest bardziej sceptyczny niż dr hab. Agnieszka Legucka. - Wątpię, by państwa południa odczytały jego przekaz w taki sposób, jak on by tego chciał. Być może w mniejszym stopniu ta informacja do niektórych państw dotrze. Nie łudźmy się jednak, że tzw. południe jest tak naiwne, że wierzy w to, iż Europa chce je zagłodzić, nie zgadzając się na rosyjskie warunki. Są to tzw. pułapki w pułapkach stosowane przez Kreml. To nie jest "opowieść o jedzeniu", tylko o tym, że Rosja za chwilę odetnie możliwość ukraińskich dostaw zboża pod byle pretekstem – mówi WP ekspert ds. bezpieczeństwa narodowego.

W dalszej części swojego przemówienia Putin zapewniał, że Moskwa próbuje budować relacje z największymi krajami Zachodu. Zaapelował też o to, by "przestać być sobie wrogami i żyć w harmonii".

- Zbudujmy nasze relacje na zaufaniu, dialogu i doprowadźmy do pokoju - powiedział Putin. Przekonywał, że Rosja nie chce stać się hegemonem ani zagrażać zachodnim elitom, a jedynie broni swojego prawa do istnienia. Tłumacząc przyczyny inwazji na Ukrainę, winą obarczył… Sojusz Północnoatlantycki.

- Ekspansja NATO była dla nas nie do przyjęcia, wszyscy o tym wiedzieli i całkowicie ignorowali nasze interesy. Przy wsparciu zachodnich sojuszników Kijów publicznie odmówił realizacji porozumień mińskich - stwierdził. 

"Sygnały do pożytecznych idiotów"

Według dr hab. Agnieszki Leguckiej z PISM, przekaz Putina oznacza, że w najbliższym czasie czeka nas dwutorowe działanie ze strony Kremla.

- Z jednej strony będziemy świadkami różnego rodzaju szantaży i zastraszania przez dwulicowego rosyjskiego przywódcę. Będzie to związane z sytuacją na froncie. Z drugiej strony Kreml będzie dążył do utrzymania obecnego stanu zdobyczy na Ukrainie jak najdłużej. Będzie wysyłać sygnały do "pożytecznych idiotów" na Zachodzie, którzy są prorosyjscy i agitują na rzecz zawieszenia broni lub rzekomego pokoju zamiast wojny. Jeśli zachodnie kraje złapałyby się na to, pozwoliłoby to Putinowi na zamrożenie linii demarkacyjnej, czyli nowej linii zdobyczy terytorialnych – ocenia ekspertka z PISM.

I jak dodaje, ciemniejsza strona rosyjskiego przywódcy będzie równocześnie przekazywała, że trzeba powstrzymać Ukraińców przed odbieraniem Rosji zajętych terenów (a zachodnich partnerów przed dostarczaniem im broni i pomocy finansowej).

- Cel jest jeden: usankcjonować nową granicę Federacji Rosyjskiej poszerzoną o nowe ukraińskie terytoria, a następnie je zmilitaryzować. Jak się uda, to w przyszłości możemy się spodziewać kolejnej ofensywy na pozostałe obszary Ukrainy. Putin będzie dobrym wujkiem, kiedy będzie mówił o pokoju. A złym wujkiem, kiedy ukraińska armia będzie odbijać zajęte przez Rosję tereny – uważa dr hab. Agnieszka Legucka.

Z kolei w ocenie prof. Daniela Boćkowskiego, mówienie o NATO jako o winnym wybuchu wojny w Ukrainie jest absurdalne, nawet biorąc pod uwagę samego Putina.

- To standard w wykonaniu Rosji. NATO od lat jest złe. Po upadku Związku Radzieckiego w każdej analizie bezpieczeństwa to Sojusz był głównym przeciwnikiem. Ale gdyby im atak na Ukrainę wyszedł, to zażądaliby zapewne rewizji obecności wojsk sojuszu w Europie i chcieli zakazu ćwiczeń NATO-wskich. Dla Putina Sojusz Północnoatlantycki jest straszakiem. Straszy nim Rosjan, bo nic innego chyba już nie potrafi – podsumowuje prof. Daniel Boćkowski.

Na najnowsze wystąpienie Władimira Putina zareagowały szybko Stany Zjednoczone. Rzeczniczka Białego Domu powiedziała, że rosyjski dyktator po raz kolejny zaatakował Zachód i powtórzył kłamstwa dotyczące Ukrainy. - Jego cele strategiczne się nie zmieniły - stwierdziła Karine Jean-Pierre.

Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
wojna w Ukrainiewładimir putinrosja
Wybrane dla Ciebie