Abp Dziwisz - przy Papieżu do ostatniej chwili
Nie sądzę, aby zabiegał kiedykolwiek o władzę dla siebie, choć jako człowiek najbliższy Papieżowi przez ponad 40 lat miał wpływ na różne sprawy, różne nominacje, zwłaszcza w polskim kręgu w Watykanie - powiedział o abp. Stanisławie Dziwiszu włoski biograf papieża Luigi Accattoli.
06.04.2005 | aktual.: 06.04.2005 16:24
Osobisty sekretarz Jana Pawła II, minowany przez niego biskupem, a wkrótce potem arcybiskupem, i być może "in pectore" - kardynałem, był z papieżem do samego końca. To don Stanislao - jak nazywa go włoska prasa, która poświęca mu w tych dniach całokolumnowe artykuły, wymógł na lekarzach, aby spełnili wolę papieża i pozwolili mu umrzeć we własnym domu, tj. w Watykanie.
Zawsze obecny przy Papieżu, opanowany i panujący nad sytuację powiernik, przyjaciel i anioł stróż, towarzyszył mu do ostatniego tchnienia. Ksiądz Stanisław odprawił też ostatnią mszę przy Papieżu na półtorej godziny przed jego śmiercią i trzymał go za rękę aż do końca.
W końcowych tygodniach życia Jana Pawła II włoska prasa spekulowała, że "grupa Polaków" w Watykanie "zyskuje coraz większe wpływy", w miarę jak pogarsza się stan zdrowia papieża.
Accattoli, czołowy włoski watykanista, podkreślił, że w jego przekonaniu abp Dziwisz nigdy nie próbował wpływać "na strategiczne decyzje papieża", choć zapewne miał wpływ na nominacje Polaków.
Choć w swej trosce o Papieża i przyjaciela gotów był wchodzić w konflikty z sekretariatem stanu i protokołem dyplomatycznym - na ten temat krąży w Watykanie wiele anegdot - nie były to poważne zatargi.
"Góral obdarzony zdrowym rozsądkiem i rzadkimi umiejętnościami" - jak mówią o nim przyjaciele z Domu Papieskiego - zareagował jak zawodowy ratownik, gdy Papież został ciężko ranny 13 maja 1981 roku w zamachu na Placu św. Piotra.
Lekarze w klinice Gemelli, dokąd Dziwisz przytomnie kazał zawieźć ciężko rannego Papieża, zgodnie stwierdzili, że Papieża uratowała w pierwszych kwadransach po zamachu zimna krew i umiejętności jego sekretarza.
Tak było zawsze - mówi lekarz papieża Rento Buzonetti. - kiedy Papieżowi cokolwiek zagrażało, ksiądz Stanisław pierwszy to dostrzegał.
Osobisty sekretarz Papieża od początku pontyfikatu, a wcześniej w czasach krakowskich, z każdym rokiem coraz bardziej spełniał rolę pośrednika Ojca Świętego w różnych delikatnych sprawach - pośredniczył również w delikatnych kontaktach i rozmowach z opozycją i władzami PRL.
Wiedział wszystko, ale niczego nie mówił.
Jedynego wywiadu prasowego udzielił na prośbę Papieża, aby wypowiedzieć się w obronie arcybiskupa Giordano z Neapolu, którego oskarżano o lichwę, a który okazał się niewinny.
Abp Dziwisz służył Papieżowi we wszystkich 104 zagranicznych podróżach. Tylko dwa razy na krótko musiał zostawić swojego szefa i przyjaciela. Po raz pierwszy, gdy parę lat temu zachorował na serce, i w ostatnich dniach życia Papieża, gdy zapadł na grypę i lekarze zakazali mu kontaktować się z chorym Papieżem. Zaraz jednak, gdy Jan Paweł II poczuł się gorzej, powrócił, czym bardzo uspokoił Papieża.
Mirosław Ikonowicz