Polska69 dni bez wolnego, gdzie tak haruje się w Polsce?

69 dni bez wolnego, gdzie tak haruje się w Polsce?

69 dni bez wolnego, gdzie tak haruje się w Polsce?
Źródło zdjęć: © Jupiterimages
26.01.2011 12:30, aktualizacja: 26.01.2011 13:27

W okresie poprzedzającym katastrofę w kopalni Wujek-Śląsk, w zakładzie próbowano obchodzić prawo pracy. Ustalenia NIK wskazują, że niektórzy górnicy byli tam zatrudniani dodatkowo przy wydobyciu węgla w ich wolnym czasie. Część z nich pracowała wiele tygodni bez wolnego dnia, rekordziści po 52 a nawet 69 dni bez wypoczynku.

Takie są ustalenia Najwyższej Izby Kontroli, która sprawdzała funkcjonowanie zakładu w latach 2008-2009. Kontrolę zarządzono po katastrofie z 18 września 2009 r. W kopalni Wujek-Śląsk (to część kopalni zlokalizowana w Rudzie Śląskiej) w wyniku wybuchu metanu zginęło wtedy 20 górników. Opublikowano raport z przeprowadzonej kontroli.

Katowicki Holding Węglowy, do którego należy kopalnia Wujek, wyjaśnia, że zgodnie z prawem nie można zabronić górnikom dodatkowej pracy. Zapewnia jednak, że dziś przypadki podwójnego zatrudnienia w kopalniach są incydentalne.

W opinii kontrolerów, z punktu widzenia bezpieczeństwa najważniejsze wykryte nieprawidłowości dotyczą właśnie czasu pracy górników. - Górnicy pracujący w kopalni byli zatrudniani dodatkowo przy wydobyciu węgla w ich wolnym czasie (odrębne umowy) przez spółkę Phoenix (najczęściej na tym samym pokładzie, w tym samym charakterze) - napisali przedstawiciele NIK w informacji zamieszczonej na stronie internetowej Izby.

NIK ustaliła, że 46 górników pracowało dzień po dniu - bez wolnego - przez 19 dni; niektórzy z nich powtórzyli taką serię kilkakrotnie. Dwóch spośród zatrudnionych przepracowało bez dnia przerwy 69 i 52 dni. Siedem razy bezpośrednio po zakończeniu pracy w kopalni, bez wypoczynku, podejmowali pracę w spółce.

Według ustaleń NIK, w kopalni 103 razy naruszono zasadę, że pracownikowi należy się co najmniej 11 godzin nieprzerwanego wypoczynku na dobę i podejmowano pracę wcześniej; siedmiu górników robiło to kilka razy.

- Obowiązujące przepisy praktycznie blokują pracodawcy możliwość zakazania pracownikowi dodatkowego zatrudnienia - skomentował Wojciech Jaros z działu komunikacji korporacyjnej KHW. Dodał, że przypadki podwójnego zatrudnienia jednocześnie w którejś z kopalń oraz w firmie podwykonawczej "zdarzają się jeszcze incydentalnie".

- Trafiają na nie służby pracownicze podczas przeprowadzanych kontroli - wyjaśnił Jaros. Nieoficjalnie przedstawiciele środowiska górniczego mówią, że to sami górnicy często nie chcą rezygnować z takiej możliwości, szukając większego zarobku.

Według NIK, takie podwójne zatrudnienie to próba obejścia Kodeksu Pracy (formalnie górnicy nie pracowali ciągle u tego samego pracodawcy, więc kopalnia i spółka twierdzą, że nie złamały przepisów). Izba uważa, że brak wypoczynku i narastające zmęczenie może skutkować poważnym niebezpieczeństwem dla wszystkich górników. - W takiej sytuacji nietrudno o błąd przy odczycie czujników, kierowaniu maszynami itp. - ocenił rzecznik Izby, Paweł Biedziak.

Jaros z KHW przypomniał, że po katastrofie w kopalni Wujek-Śląsk we wrześniu 2009 r., holding podjął we wszystkich swoich kopalniach działania profilaktyczne, mające zapobiec podobnej tragedii w przyszłości. - Dotyczą one m.in. wzmożonych kontroli w miejscach pracy, przeglądów sprzętu, zmiany systemu weryfikacji uprawnień zawodowych, prowadzeniu dodatkowych szkoleń bhp i ratowniczych - powiedział.

Kilka osób zostało zawieszonych w wykonywaniu czynności zawodowych. - Natomiast ustalenie stopnia winy za zajście tego zdarzenia oraz odpowiedzialności za nie będzie sprawą sądu - zastrzegł Jaros.

Jaros przypomniał, że raport NIK "w zdecydowanej większości powtarza uwagi i ustalenia poczynione wcześniej w raporcie komisji Wyższego Urzędu Górniczego (WUG) oraz kontrolę wewnętrzną KHW".

Na nieprawidłowości w kopalni już wcześniej wskazały WUG i Państwowa Inspekcja Pracy (PIP). Inspekcja stwierdziła w kopalni wiele naruszeń prawa pracy i ukarała winnych mandatami; skierowała także wniosek do ZUS o podniesienie na rok składki na ubezpieczenie społeczne.

Według PIP, w kopalni nie były przestrzegane przepisy dotyczące szkoleń (także osób z dozoru górniczego) i nagminnie, po kilkaset razy przekraczane były normy czasu pracy - zarówno tygodniowe, jak i miesięczne. Nie stosowano też procedur oceny ryzyka zawodowego.

Także WUG i PIP alarmowały, że spółki węglowe omijają (choć nie naruszają) prawo, zgadzając się, by te same osoby pracowały zarówno w kopalni, jak i w prywatnej firmie usługowej, wykonującej na zlecenie kopalni te same czynności. W ten sposób ten sam pracownik może zgodnie z prawem pracować dłużej niż dopuszcza kodeks, a także np. w weekendy. PIP wnioskuje o zmianę prawa w tym zakresie.

Według komisji powołanej przez prezesa WUG na przyczyny samej katastrofy z września 2009 r. złożyły się niewystarczająca wentylacja, zły stan urządzeń, nieprawidłowości w organizacji pracy i profilaktyce. Eksperci oceniają, że zawinił człowiek, a nie natura. Do najistotniejszych zaniedbań komisja zaliczyła dopuszczenie do nagromadzenia się wybuchowej ilości metanu. Przyczyną zapalenia i wybuchu tego gazu było zwarcie w przewodzie zasilającym jeden z zamontowanych w tym rejonie klimatyzatorów. Przed katastrofą doszło do awarii tego urządzenia i było ono naprawiane.

Komisja stwierdziła też m.in. nieprzestrzeganie przepisów i zasad bhp w zakresie eksploatacji maszyn, urządzeń i instalacji w rejonie ściany. Z raportu wynika, że na feralnej zmianie w strefie objętej zakazem przebywania pracowników ze względu na zagrożenie tąpaniami zatrudnione były 22 osoby; w innych miejscu, zamiast dopuszczalnych trzech osób, pracowało pięć. Wejścia do tych stref nie były ewidencjonowane, a pracownicy nie wiedzieli nawet o tym, gdzie wyznaczono takie strefy.

Według prowadzącego postępowanie po wypadku Okręgowego Urzędu Górniczego w Katowicach (OUG), za naruszenie przepisów i uchybienia, które - według nadzoru górniczego - miały związek z katastrofą, odpowiadają 34 osoby, w tym czterej członkowie kierownictwa kopalni.

10 pracowników zostało odsuniętych od pełnionych funkcji. Wszyscy nadal pracują w kopalni, ale na innych stanowiskach, co oznacza degradację. OUG zarzucił im naruszenie przepisów i uchybienia, które mogły mieć związek z katastrofą. Odsunięcie od obowiązków na określony czas to najbardziej dotkliwa sankcja, jaką może zastosować nadzór górniczy. Wśród osób odsuniętych od dotychczasowych funkcji jest główny elektryk zakładu oraz osoby dozoru, a także elektrycy i górnicy przodowi.

Sankcje objęły jedną osobę z kierownictwa kopalni (główny elektryk), cztery osoby z dozoru wyższego i pięciu pracowników dozoru średniego. Wobec trzech dalszych osób: dwóch z kierownictwa i jednej z dozoru, postępowania zmierzające do wydania zakazu pełnienia określonych funkcji są nadal w toku - powodem są czasochłonne procedury administracyjne.

Postępowanie OUG wobec innych 21 osób zakończyło się już wysłaniem wniosków do Sądu Rejonowego w Rudzie Śląskiej, gdzie pracownicy odpowiedzą za wykroczenia w dziedzinie bhp. Wnioski te dotyczą jednej osoby z kierownictwa, ośmiu z dozoru wyższego, siedmiu z dozoru średniego, czterech pracowników fizycznych i inspektora bhp.

Niezależne śledztwo w sprawie katastrofy prowadzi Prokuratura Okręgowa w Katowicach, która korzysta z raportu WUG, dysponuje także opinią biegłych specjalistów z Wydziału Górnictwa i Geologii Politechniki Śląskiej w Gliwicach. W postępowaniu nikomu dotychczas nie przedstawiono zarzutów.

Do zapalenia i wybuchu metanu w kopalni doszło 18 września 2009 roku 1050 metrów pod ziemią. W dniu wypadku zginęło 12 górników, ośmiu kolejnych zmarło w następnych dniach w szpitalach. Ranne zostały 34 osoby - 25 ciężko, dziewięć lekko. Ostatni poszkodowani opuścili Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich w listopadzie ub. roku.

Źródło artykułu:PAP
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (16)
Zobacz także