Polityka4 tys. zł emerytury - jak żyje polski agent-amant

4 tys. zł emerytury - jak żyje polski agent-amant

W piątek odbędzie się premiera książki o agencie Tomku, najsłynniejszym funkcjonariuszu w historii Centralnego Biura Antykorupcyjnego. „Polski James Bond” ujawnia w niej m.in. kulisy rozpracowania Beaty Sawickiej i Weroniki Marczuk, byłej żony Cezarego Pazury. CBA nie chce komentować „wynurzeń” byłego agenta, ale jak mówi, to wydarzenie bez precedensu. Czy po takim debiucie agent Tomek znajdzie jeszcze miejsce w polskich służbach? – Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest kariera za granicą – ocenia detektyw Ryszard Bednik.

4 tys. zł emerytury - jak żyje polski agent-amant
Źródło zdjęć: © WP.PL

06.12.2010 | aktual.: 03.01.2011 16:24

Kobiety na celowniku

Agent Tomek uchodził w środowisku celebrytów za amanta. Woził się porsche, ubierał w garnitury Hugo Bossa, pił najdroższy alkohol. Robił maślane oczy do kobiet, czarował – mówiły ze łzami w oczach osoby, które znalazły się na jego celowniku: Weronika Marczuk i Beata Sawicka, posłanka PO. – To prawdziwa perełka, wybitny funkcjonariusz – odpowiadał Mariusz Kamiński, pierwszy szef CBA. Jaka jest zatem prawda o agencie Tomku?

Zrobiło się o nim głośno w 2007 roku po tym, jak Beata Sawicka została zatrzymana w związku z podejrzeniem przyjęcia łapówki ws. ustawienia przetargu wspólnie z burmistrzem Helu. Sawicka przyjęła torbę z pierwszą ratą łapówki – 50 tys. zł. Krótko po tym CBA pokazało podczas konferencji film, na którym widać jak doszło do przyjęcia pieniędzy. Roztrzęsiona posłanka tłumaczyła w rozmowie z dziennikarzami jak została omotana przez agenta Tomka czułymi sms-ami i kwiatami.

Inaczej kontakty z Sawicką opisuje w książce agent Tomek K., który nie ujawnia swojego nazwiska. Opowiada, że ludźmi, których rozpracowywał gardził, a Sawicka to „bezczelna chamka, która wyrwała się z prowincji do stolicy” i „forsę miała w ślepiach”.

Kolejny cel agenta Tomka to Weronika Marczuk, była żona Cezarego Pazury, prawniczka, aktorka, producentka filmowa i jurorka programu „You Can Dance”. W ubiegłym roku Marczuk została zatrzymana przez CBA w związku z domniemanym przyjęciem łapówki w wysokości 100 tys. zł i planowanym przyjęciem drugiej raty (300 tys. zł) w zamian za pomoc w ustawieniu planowanej prywatyzacji Wydawnictwa Naukowo-Technicznego. Marczuk opisuje w książce, że chciał ją uwieść, brał ją na współczucie, wmawiał, że jest sierotą. W podobny sposób o agencie Tomku wypowiadała się posłanka.

Tomek K. tłumaczy w książce, że nigdy nikogo nie adorował i nie był obiektem westchnień, a kobiety zadawały się z nim "wyłącznie dla kasy".

Dom Kwaśniewskich – najdroższa akcja CBA

Nie wszystkie jego akcje CBA może zaliczyć do udanych. Tak było np. z najdroższą w historii centralnego biura operacją związaną z domem Kwaśniewskich. Chodziło o udowodnienie prezydenckiej parze, że sprzedawali swoją posiadłość przez podstawione osoby i uzyskali z tego tytułu nielegalne dochody. Aby to udowodnić agent, podając się za biznesmena z branży deweloperskiej dotarł do Jana J. i jego matki, administratorki domu Kwaśniewskich. Nawiązał z Janem J. bliższe relacje i namówił go do sprzedaży mieszkania. Łącznie CBA przeznaczyło na zakup domu ponad 3 mln zł. Nieruchomość kosztowała 1,5 mln zł a dodatkowe 1,6 mln łapówki trafiło do Jana J., który miał przekazać ją w teczce Jolancie Kwaśniewskiej.

Akcja CBA zakończyła się jednak fiaskiem, gdy Jan J. wyjął gotówkę z teczki, w której był ukryty GPS. W momencie gdy teczka została w rękach "Tomka", akcję przerwano a CBA... zostało z posiadłością wartą półtora miliona.

CBA: nie będziemy komentować tych wynurzeń

Były agent ujawnił ostatnio swój wizerunek. Krótko przed premierą książki „Agent Tomek. Spowiedź”. Jego zdjęcie pojawiło się na okładce „Newsweeka” oraz „Super Expressu”, udzielił też wywiadu "Gazecie Polskiej". W rozmowie żali się, że po odejściu Mariusza Kamińskiego z CBA nie czuł się bezpiecznie, a nowe kierownictwo nie robiło nic, by go chronić.

Co na to CBA? – Nie zamierzamy komentować wynurzeń tego pana. On już u nas nie pracuje – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską rzecznik. Dodaje, że publikacja książki w tak krótkim czasie od odejścia ze służb jest wydarzeniem bez precedensu. – Nie słyszałem o podobnej historii w skali całego świata – mówi Jacek Dobrzyński, rzecznik CBA. Centralne biuro zamierza jednak przyjrzeć się książce i sprawdzić czy Tomasz K. nie naruszył tajemnicy, która – jak przypomina rzecznik - obowiązuje nawet byłego funkcjonariusza.

Co będzie robił na emeryturze?

We wrześniu agent Tomek przeszedł na emeryturę. Choć dostaje ok. 4 tys. złotych, trudno się spodziewać, że 34-latek spocznie na laurach. Jak zresztą stwierdził w jednym z wywiadów ma umiejętności potrzebne do szkolenia adeptów pracy przykrywkowej. Ryszard Bednik z Polskiego Stowarzyszenia Licencjonowanych Detektywów w Krakowie nie wróży Tomaszowi K. świetlanej przyszłości w kraju.

- Przylgnęła do niego opinia agenta z przypadku, amatora, uwodziciela posłanek i celebrytek, a także autora partackiej akcji kupna domu Kwaśniewskich – ocenia detektyw. Według doniesień medialnych nauczyciele i koledzy mówili o agencie Tomku, że wolał brylować w towarzystwie, niż zabrać się do poważnej pracy czy nauki. Krytycznie wypowiadali się o nim w mediach także asy polskich służb specjalnych.

Jak mówi Ryszard Bednik, tajny agent zajmuje się rozpracowywaniem przestępców i ich organizacji, łapaniem ich na gorącym uczynku, tak jak to było np. w trakcie zatrzymania przez policję sędziów piłkarskich, którzy przyjęli łapówkę. - Tymczasem agent Tomek wolał chodzić na łatwiznę, szukać naiwnych kobiet niż zajmować się rzetelną pracą operacyjną i wykrywczą. Z Jamesa Bonda miał jedynie powodzenie u kobiet, co skrupulatnie wykorzystywał uwodząc je. Robił to niezwykle profesjonalnie, dlatego zlecano mu takie a nie inne zadania, mające w tle podtekst polityczny – ocenia detektyw.

Zdaniem Ryszarda Bednika najbardziej prawdopodobnym scenariuszem dotyczącym przyszłości Tomasza K. jest wyjazd za granicę. – Być może dostanie jakąś propozycję z zewnątrz, tym bardziej, że artykuły o nim pojawiały się w prasie zagranicznej. Tam będzie mu łatwiej, bo nikt go nie zna. Trudno jednak ocenić, jak ewentualny przyszły pracodawca odniesie się do jego medialnych wynurzeń. Nie wiemy też, w jakim stopniu opanował znajomość języków obcych – mówi detektyw.

Niejawny etat w wywiadzie skarbowym lub wojskowym?

Środowiskami, które mogłyby rozważyć zatrudnienie go np. na niejawnym etacie, są np. wywiad skarbowy lub wojskowy. – Być może, na którejś z tych płaszczyzn mógłby się sprawdzić, pytanie, czy będzie potrafił przenieść się ze świata gwiazd, celebrytów, dużych pieniędzy i luksusowych samochodów do świata zwykłych śmiertelników i prawdziwych przestępców – ocenia Ryszard Bednik.

Pytany o to, czy widzi go jako szefa agencji detektywistycznej odpowiada: - Aby uzyskać licencję detektywa trzeba zdać trudny egzamin, a wcześniej zdobyć wiedzę z zakresu poszczególnych dziedzin prawa i wielu innych specjalistycznych zagadnień w tym kryminalistyki i kryminologii. Nie sądzę, aby mu się chciało i był na tyle pilny, by zdać ten egzamin. Poza tym brakuje mu cech dobrego detektywa – wiedzy dochodzeniowej, prawniczej, doświadczenia typowo policyjnego. Nie potrafi pracować anonimowo, wtopić się w tłum, trudno byłoby mu zmusić się do przestrzegania prawa, kodeksu etyki zawodowej. Nie wróżę mu zatem kariery w tym zawodzie, przynajmniej w najbliższym czasie – podsumowuje detektyw.

Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Zobacz także
Komentarze (601)