Czteromiesięczna dziewczynka w "oknie życia". Przechodzień powiadomił policję
W piątek ktoś zostawił czteromiesięczną dziewczynkę w "oknie życia" przy ul. Rydygiera we Wrocławiu. Dziewczynka była zadbana i owinięta w kocyk, miała przy sobie dokumenty i zabawkę. Mężczyzna, który widział, jak kobieta wkłada niemowlę do "okna życia", zadzwonił na policję.
"Okno życia" to miejsce, gdzie matki mogą zostawić swoje nowo narodzone dzieci, którymi z różnych przyczyn nie mogą się zaopiekować. Umożliwia kobietom oddanie dziecka w bezpieczne ręce. Nikt z otoczenia nie musi o tym wiedzieć.
W piątek, 28 lipca, około godz. 13.40 w "oknie życia" przy ul. Rydygiera we Wrocławiu uruchomił się alarm. Siostry boromeuszki zostały poderwane na równe nogi, bo - jak się okazało - w oknie znajdowała się czteromiesięczna dziewczynka - zdrowa, zadbana i owinięta w kocyk. Niemowlak miał przy sobie dokumenty i zabawkę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ulice zamieniły się w rwące potoki. Przez Gorzów Wielkopolski przeszła nawałnica
Przechodzień powiadomił policję
Jak podaje "Gazeta Wrocławska", jeden z przechodniów zobaczył, jak kobieta zostawia dziecko w "oknie życia" i zadzwonił na policję, ponieważ "pozostawionym dzieckiem miał się nikt nie zajmować".
Jednak - jak podkreślają zakonnice - od razu po uruchomieniu alarmu do okna przybiegła siostra Macieja i zabrała dziewczynkę.
Kiedy na miejsce dotarła policja, niemowlak był już zaopiekowany. Siostra zakonna zadzwoniła od razu na numer alarmowy, żeby uruchomić całą procedurę.
Znaleźli przy niej dokumenty
Siostry boromeuszki przyznają, że fakt, że dziecko miało przy sobie dokumenty, usprawni procedurę ewentualnej adopcji, ponieważ nie trzeba nadawać dziewczynce numeru PESEL i cały proces będzie sprawniejszy.
"Okno życia" we Wrocławiu funkcjonuje od prawie 14 lat i było pierwszym takim miejscem na Dolnym Śląsku.