4-latek zakopany w lesie. Kolejne fakty wychodzą na jaw. Chodzi o jego rodziców
Znajomi 19-letniej Karoliny W. nie mogą uwierzyć w to, że jej 4,5-letni synek nie żyje. Jak ustaliła Wirtualna Polska, dzieckiem od urodzenia opiekowała się babcia nastolatki, która dla W. była rodziną zastępczą. 19-latka kilka miesięcy temu miała odebrać babci Leosia i wyprowadzić się ze swoim chłopakiem do wsi pod Garwolinem.
Od kilku dni na Górki, niewielką niczym niewyróżniającą się wieś na Mazowszu, zwrócone są oczy całej Polski. Przed bramą wjazdową do kompleksu wynajmowanych domów pojawiły się znicze przyniesione przez sąsiadów. To właśnie w lesie nieopodal zakopany był 4,5-letni chłopczyk.
- Zapaliliśmy lampki, bo szkoda nam tego aniołka. Naprawdę jesteśmy wstrząśnięci. Straszna tragedia - mówi nam pani Beata, która mieszka kilka posesji od miejsca, w którym rozegrał się dramat.
- Na początku nie wiedzieliśmy, co się stało. Wnuczka obudziła nas, że przyjechała straż i policja. Dopiero później okazało się, że zakopali tu chłopca. Ja tej rodziny nie znałam. Widziałam ich może raz. To było w sierpniu, kiedy uciekali przed ulewą. Ale na pierwszy rzut oka nie sprawiali złego wrażenia - dodaje.
Sierpień był ostatnim miesiącem, w którym Karolina W. i Damian G. widziani byli we wsi. - Pamiętam ich, bo często kupowali w moim sklepie. Na początku matka przychodziła z chłopczykiem, który pilnował innego dziecka w drugim wózku. Potem tego chłopca już nie widziałam - twierdzi ekspedientka z lokalnego sklepu spożywczego. Jak dodaje, 19-latce zdarzało się kupować alkohol - głównie piwa.
Karolina W. i jej partner zostali zatrzymani we wtorek ok. godz. 22.30 w miejscowości Gogole Wielkie w powiecie ciechanowskim. Nieopodal mieszka rodzina Damiana G.
W czasie przesłuchania przez policję młody mężczyzna miał przyznać się do zakopania zwłok dziecka w okolicach Garwolina. Następnego dnia para usłyszała zarzuty zabójstwa, a w czwartek sąd postanowił o umieszczeniu ich w areszcie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
WP News wydanie 26.10, godzina 16:50
- Podczas posiedzenia aresztowego podejrzana złożyła wyjaśnienia i potwierdziła to, co do tej pory mówiła podczas składania wyjaśnień w prokuraturze. Nie do końca przyznała się do zarzutu. Podejrzany natomiast przyznał się do zarzucanego czynu, ale skorzystał z prawa do odmowy składania wyjaśnień - powiedział Paweł Denicki z Prokuratury Okręgowej w Siedlcach.
Karolina W. z racji tego, że jest w ostatniej fazie ciąży trafiła do przystosowanego aresztu w Warszawie. Z kolei Damian G. spędzi trzy miesiące przy zakładzie karnym w Siedlcach. Kiedy policja wywoziła ich z sądu dziennikarze pytali dlaczego Leoś nie żyje. Zarówno W. jak i G. nie odpowiedzieli, a 19-latka zasłoniła się przed kamerami kapturem.
Babcia opiekowała się dzieckiem
Jak udało nam się ustalić, Karolina W. była wychowywana przez 63-letnią babcię, z którą mieszkała na warszawskim Mokotowie. Kobieta miała być rodziną zastępczą dla 19-latki. Jak mówią nam osoby zbliżone do rodziny, ojciec 4,5-letniego Leosia nie chciał utrzymywać kontaktu ani z nią, ani z dzieckiem, a chłopcem głównie zajmowała wspomniana seniorka.
Kobieta, która była prababcią Leosia, ostatni raz widziała chłopczyka w kwietniu. To wtedy Karolina ostatecznie zabrała chłopca do siebie. Z nowym partnerem zaszła w kolejną ciążę.
- Próbowali ułożyć sobie życie na nowo. On podjął pracę w sklepie, a potem na budowach - twierdzi jedna z bliskich koleżanek Karoliny. - Nikt nie przypuszczał, że taki los spotka ich dziecko. Po tym co się stało, wszyscy jesteśmy w szoku - dodaje.
Karolina W. ma drugie dziecko, kilkumiesięcznego syna. Dotarliśmy do kobiety, która była na tym samym szpitalnym oddziale, co Karolina W. po porodzie brata Leona. - Może bym uwierzyła w to wszystko, gdybym nie widziała, jak dzwoniła do Leosia i z nim rozmawiała. Bardzo bym chciała wiedzieć, co tam się stało, nie wierzę, że mogła mu zrobić krzywdę - mówi pytana o tragedię, która rozegrała pod Garwolinem. Według kobiety Karolina jest "dobrym dzieckiem, ale pogubionym".
Pozostali znajomi, z którymi rozmawialiśmy, twierdzą, że "nastolatka imprezowała i nie ukrywała, że dość regularnie bierze narkotyki".
Sekcja zwłok
Zapytaliśmy śledczych o te doniesienia. Prokurator Krzysztof Czyżewski nie zaprzeczył, że prokuratura bada również wspomniane wątki i dodał, że jest za wcześnie, żeby ujawniać takie szczegóły. Odniósł się jednak do informacji jakoby 4,5-latek nie żył od sierpnia. - Są okoliczności, które wskazują na to, że do zgonu tego dziecka doszło znacznie wcześniej niż w dniu odnalezienia ciała - stwierdził prokurator.
W czwartek odbyła się sekcja zwłok chłopca. - Po przeprowadzeniu tych oględzin biegły zaopiniował, że o przyczynie i czasie zgonu wypowie się po przeprowadzeniu dodatkowych badań histopatologicznych płuc i serca - podsumował Czyżewski.
Mateusz Dolak, dziennikarz Wirtualnej Polski