36 zabitych w samobójczym zamachu na pogrzebie
Zamachowiec samobójca zabił 36 osób i ranił 40 innych podczas szyickiego pogrzebu w miejscowości Mukdadija, 100 km na północny wschód od Bagdadu - podał przedstawiciel sił bezpieczeństwa w Bakubie, stolicy prowincji Dijala.
04.01.2006 | aktual.: 04.01.2006 13:28
Napastnicy ostrzelali najpierw kondukt żałobny z moździerzy i broni automatycznej. Gdy uczestnicy pogrzebu schronili się na cmentarzu, znajdujący się wśród nich zamachowiec w kamizelce z ładunkami wybuchowymi wysadził się w powietrze.
Zamach w Mukdadii jest najkrwawszym aktem przemocy od wyborów powszechnych 15 grudnia, które przebiegły stosunkowo spokojnie.
W Mukdadii chowano ochroniarza miejscowego działacza partii Zew Islamu (Dawa), której przywódcą jest obecny tymczasowy premier Iraku Ibrahim Dżafari. Ochroniarz zginął we wtorek, gdy nieznani sprawcy ostrzelali kolumnę samochodów, w której jechał działacz Dawy. Sam działacz, dr Ahmed al-Bakka, został ciężko ranny, a w ataku zginął także jego syn.
Prowincja Dijala była w ostatnich tygodniach miejscem coraz liczniejszych ataków. Przedstawiciele irackich sił bezpieczeństwa mówią, że coraz aktywniej działają tam ekstremistyczne ugrupowania sunnickie, takie jak irackie skrzydło Al-Kaidy.
Ekstremiści sunniccy często napadają na szyitów. Arabscy sunnici (20% Irakijczyków) rządzili Irakiem od uzyskania przez kraj niepodległości w 1932 roku do upadku Saddama Husajna i teraz wielu z nich nie może pogodzić się z przejęciem władzy przez szyitów, którzy stanowią 60% ludności kraju, ale za Saddama byli dyskryminowani. Przywódca irackiej Al-Kaidy, Abu Musab Zarkawi, nawołuje do zabijania szyitów jako "kolaborantów i heretyków".
Porucznik policji w Mukdadii, Salam Hussin, powiedział, że zamach był aktem terroru dokonanym w celu wywołania wojny domowej między szyitami i sunnitami. Ludzie stojący za tymi atakami chcę zdestabilizować kraj i zwiększyć rozlew krwi - dodał Hussin.