300 zł za coś, co nie istnieje?
Ile kosztuje e-pochówek? Specjalnie zaprojektowany nagrobek to wydatek rzędu 300 zł. Zwykły jest znacznie tańszy, bo wynosi ok. 20 zł. Niezależnie od tego, czy w grobie "leży" człowiek, czy też – zwierzę.
Miejsce na Wirtualnym Cmentarzu (pojemność do 100 KB) to koszt rzędu 20 zł plus vat. Zamawiając grób wieloosobowy nie zaoszczędzimy, bo cena liczona jest od osoby, a nie od miejsca e-pochówku. Ci bardziej wymagający mogą skorzystać ze specjalnej oferty dla VIP-ów. Za dodatkową opłatą, ok. 300 zł, nagrobek będzie zaprojektowany przez artystów plastyków, w formie, która nie przypomina grobowca – grafiki, dźwięku lub innego elementu, który można przechowywać na serwerze. Identyczne usługi, co dla ludzi, są dostępne dla zwierząt. Dariusz Pałęcki z wirtualnycmentarz.pl opowiada o Kamie, psie, który ma swój niepowtarzalny nagrobek, zrobiony na specjalne życzenie właściciela. Zainteresowanie e-pochówkiem pupili, mówi Pałęcki, rośnie lawinowo. Ludziom wydaje się naturalne, że można upamiętnić zwierzęta, które już odeszły. Chowają konie, węże czy nawet… rybki.
E-cmentarze to dowód, zdaniem socjologa internetu Piotra Siudy, że granice między światem wirtualnym i rzeczywistym przestają obowiązywać: - Choć wielu sądzi inaczej, cyberprzestrzeń nie jest samoistnym bytem. To, co dzieje się w sieci, ma swój pierwowzór społeczno-kulturowy w rzeczywistym świecie. Na e-grobie można zamieścić fotografie, zapalić świeczkę, położyć kwiaty czy postawić kamień pamięci (w dowolnym wzorze, kolorze i rozmiarze). Podobne usługi są zwykle odpłatne, na przykład cena za 30-dniowy znicz czy kwiaty wynosi ok. 9 zł. W ofercie są znicze palące się „na zawsze”. Koszt jednego to ok. 50 zł. Póki co, mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Pałęcki, mało osób decyduje się na zakup znicza czy wiązanki. Zwykle ograniczają się do zapalenia bezpłatnej jednodniowej lampki czy położenia kwiatów.
Osoba, która przekaże na utrzymanie i rozwój Wirtualnego Cmentarza darowiznę w wysokości – bagatela! – nie mniejszej niż 500 zł, ma prawdo do nieodpłatnego korzystania z oferowanych przez portal usług dla siebie, swoich bliskich i znajomych. Bliskiego można położyć w grobie pojedynczym, podwójnym, rodzinnym czy katakumbach. Można też stworzyć grób, gdzie wszyscy bliscy, rodzina i przyjaciele znajdą się w jednym miejscu, bez względu na to, gdzie i kiedy żyli oraz umarli. Pałęcki, pytany, kto najczęściej korzysta z usług e-cmentarza, odpowiada, że rodzina zmarłego i przyjaciele. Niektóre nagrobki wprowadza do systemu administrator. Są to głównie sylwetki ludzi znanych, jak Michael Jackson, który na Wirtualnym Cmentarzu spoczął wcześniej niż na rzeczywistym. Najwięcej wpisów kondolencyjnych jest jednak pod nagrobkiem Jana Pawła II. W sumie dwadzieścia kilka stron.
Psycholog Izabela Kielczyk ocenia, że szczególnie młode pokolenie, które jest najczęstszym użytkownikiem sieci, nauczyło się egzystować bardziej w świecie wirtualnym niż realnym. Przeważnie nie zdają sobie sprawy, nawet gdy w grę wchodzą darmowe portale, że za tym często kryje się biznes. Są tak przyzwyczajeni do załatwiania wszystkiego przez internet, że zapalenie e-znicza czy położenie e-wiązanki wydaje im się zwykłą czynnością. Siuda zauważa, że wykorzystuje się tu ideę ponadczasowego, długowiecznego czy też wiecznego Internetu; środowiska, w którym pamięć o nas i naszych bliskich może być najlepiej zachowana.
Wirtualne życie zmarłego
Niektóre portale koncentrują się na uczuciach, jak społeczny projekt odeszli-pamietamy.pl. Użytkownicy mogą tworzyć strony swoich bliskich, dodawać zdjęcia, życiorysy, wspomnienia. Pomagają również w kompletowaniu danych poszczególnych realnych cmentarzy. Jak podkreślają autorzy, istotną funkcją jest zintegrowanie strony wspomnienia (e-memorium) z określonym cmentarzem w bazie. Miejsce pochówku to ważna informacja dla tych, którzy chcą fizycznie odwiedzić grób. Coraz częściej powstają też wirtualne parki czy księgi pamięci. Jak nekropolia.pl, gdzie możemy wirtualnie przejść się aleją zasłużonych. Na e-liście znajduje się m.in. Jacek Kuroń, Jan Machulski, Albert Einstein, Józef Piłsudski czy Kazimierz Wielki. Spośród alei można wybrać sportową, wojskową czy artystyczną. Internauci zamieszczają też pamiątkowe filmy o zmarłych. Jak choćby ten poświęcony 19-letniemu Kamilowi, z adnotacją, że na zawsze pozostanie w sercu bliskich sobie osób; czy też Natalii, która odeszła w wieku 17 lat. Na filmach często widać
osobiste zaangażowanie autora; między poszczególnymi zdjęciami, przy akompaniamencie spokojnej, nastrojowej muzyki, można zobaczyć pytania w stylu: Boże, dlaczego nam to zrobiłeś? W czym ona/on zawiniła/zawinił?.
Zdaniem Kielczyk podobne formy pożegnania mogą być niebezpieczne. Tym, którzy nie pogodzili się z odejściem bliskiej osoby, gdy oglądają zamieszczane zdjęcia czy filmiki, może wydawać się, że ona wciąż istnieje. – Mogę usłyszeć jej głos, zobaczyć ją, dotknąć przez szklany ekran. Niby umarła, ale wciąż żyje, tyle tylko, że wirtualnie – mówi psycholog.
Administratorzy robią wszystko, żeby upodobnić rzeczywistość wirtualną do realnej, bo to przyciąga nowe rzesze Internautów. Są jednak pewne ograniczenia, zauważa Siuda, jak brak fizyczności czy specyficznych doznań zmysłowych, które uniemożliwiają całkowite zatarcie się granic między oboma światami. – Wirtualne cmentarze nigdy nie zastąpią realnych – ocenia ekspert. Jego zdaniem jest dość duże prawdopodobieństwo, że e-cmentarze znacząco zyskają na znaczeniu w życiu społecznym. Odwzorowanie ze świata rzeczywistego w wirtualny widoczne jest już w wielu innych sferach życia, jak choćby w życiu religijnym Polaków. W religijnym gąszczu, mówi Siuda, jaki tworzą pnącza elektronicznej sieci, coraz częściej przenoszone są do Internetu praktyki religijne – rytuały, pielgrzymki, modlitwy. Coraz ważniejsze stają się również e-cmentarze: – Można zaryzykować tezę, że staną się one ważnym miejscem upamiętniania ludzi. Czymś, co będzie stanowiło nie tyle ciekawy dodatek, ile sposób upamiętniania zmarłych występujący na
równi z realnym.
Sprzeciw Kościoła
Jak polska e-cmentarność wypada na tle innych krajów? Siuda ocenia, że słabo. Bo tamte są zdecydowanie lepiej zaprojektowane pod względem estetycznym, generują większy ruch czy liczbę użytkowników oraz mają większą funkcjonalność serwisu. Dobrym przykładem jest niemiecka strona memoriam.de czy hiszpańska nekropoli.com. W Wielkiej Brytanii popularnością cieszy się serwis Gone too soon, który ma już 11 tys. wpisów kondolencyjnych. Pałęcki, pytany o to, czy w kolejnych latach wzbogaci serwis o nowości, odpowiada, że jak najbardziej. Póki co, przyznaje, nie znalazł cmentarza z równie rozbudowaną grafiką i funkcjonalnością strony. Ponieważ ingerencja w system jest niemożliwa, na e-cmentarzach występuje wandalizm słowny. Pałęcki uspokaja, że podobne przypadki zdarzają się sporadycznie. Tym bardziej, że administrator dostaje kopię każdego wpisu, i może natychmiast go skasować.
Kościół katolicki sprzeciwia się podobnym praktykom. Jeden z księży, który poprosił o anonimowość, mówi w rozmowie z Wirtualną Polską, że „w świecie wirtualnym za modlitwą czy zapaleniem znicza nikt nie stoi”. Wirtualne cmentarze są niepoważną zabawą, taką, która nigdy nie zastąpi personalnej relacji, modlitwy, refleksji czy spotkania z bliskim zmarłym na cmentarzu: - Może zapalenie znicza poprzez kliknięcie myszką jest wygodniejsze, ale jeśli było się z kimś związanym, kochało się go, to warto poświęcić ten czas na wizytę i zapalenie znicza na grobie bliskiej osoby.
A jak z e-pochówkiem zwierząt? Zdaniem duchownego to absurd, bo w prawie kanonicznym nie ma wzmianki dotyczącej grzebania zwierząt (dotyczy ono wyłącznie osób). – Do Kościoła należy się poprzez ochrzczenie, a kotom czy psom nie udziela się tego sakramentu, więc, z całym szacunkiem dla zwierząt, chowanie ich na tych samych warunkach co ludzi prowadzi do sytuacji absurdalnej.
Mimo kontrowersji związanych z odbiorem wirtualnych cmentarzy, ich dalszy rozwój wydaje się pewny. Jedną z ich funkcji, podobnie jak realnych, jest uporanie się ze smutkiem po odejściu bliskiej osoby, czy to człowieka, czy zwierzęcia. Smutek ten musi zostać wyrażony. Pozostaje pytanie, czy forma, w jakiej to się stanie, jest istotna...