26. rocznica zamachu na Jana Pawła II
Mija 26. rocznica zamachu na
Jana Pawła II, wielu obecnych w Rzymie pielgrzymów zatrzymywało
się przy umieszczonej przed rokiem na Placu świętego Piotra
płycie, upamiętniającej zamach na polskiego papieża w 1981 r.
13.05.2007 | aktual.: 13.05.2007 15:40
Na płycie, znajdującej się niedaleko kolumnady i Spiżowej Bramy, wyryto datę zamachu. To właśnie w tym miejscu przez lata widać było ślady krwi papieża.
O rocznicy pamiętają wierni, oddający hołd Janowi Pawłowi II przy jego grobie w Grotach Watykańskich.
Gdy 13 maja 1981 roku, kilkanaście minut po godzinie 17 na początku środowej audiencji generalnej papież stojąc w samochodzie terenowym po raz drugi objeżdżał plac przed bazyliką i pozdrawiał tysiące wiernych, strzały z pistoletu oddał do niego z odległości dwóch metrów Turek Mehmet Ali Agca. Jan Paweł II został zraniony w brzuch, prawy łokieć i wskazujący palec lewej ręki. Rany odniosły także dwie stojące w pobliżu kobiety.
Ciężko rannego papieża zawieziono najpierw na teren Watykanu, pod budynek tamtejszej przychodni. Tam położono go na noszach na ulicy. Wezwany bezzwłocznie osobisty papieski lekarz doktor Renato Buzzonetti stwierdził, że jego stan z powodu dużej utraty krwi jest bardzo ciężki. Zapadła decyzja o natychmiastowym przewiezieniu Jana Pawła II do kliniki Gemelli, położonej dość daleko od Watykanu. Jechał ambulansem, podarowanym mu przez katolickich lekarzy, który oglądał dokładnie dzień wcześniej podczas wizyty w watykańskim ośrodku medycznym.
W karetce stan papieża coraz bardziej się pogarszał, stracił przytomność. W swej ostatniej książce "Pamięć i tożsamość", wydanej w 2005 r. papież wspominał: "Pamiętam tę drogę do szpitala. Zachowałem jeszcze przez pewien czas świadomość. Miałem poczucie, że przeżyję. Cierpiałem, był powód do strachu, ale miałem taką dziwną ufność. Mówiłem do księdza Stanisława, że wybaczam zamachowcowi. Co działo się w szpitalu, już nie pamiętam".
Lekarze, którzy natychmiast przystąpili do operacji, prowadzili trwającą ponad pięć godzin dramatyczną walkę o życie Jana Pawła II. Przyjęła się dopiero druga transfuzja. Gdy pierwszą organizm odrzucił, lekarze ze szpitala oddawali w pośpiechu swoją krew. Jednocześnie okazało się, że kula przeszła zaledwie o kilka milimetrów od tętnicy głównej. Operacja zakończyła się po godzinie 23 i choć według pierwszego komunikatu jej wynik był pomyślny, istniało bardzo duże ryzyko wystąpienia grożących śmiercią komplikacji pooperacyjnych.
Papież wraz z lekarzami wygrał walkę o życie, a swe cudowne ocalenie przypisał Matce Bożej Fatimskiej. Z tego też powodu w 2000 r., właśnie 13 maja w Fatimie ogłosił swą decyzję o ujawnieniu trzeciej tajemnicy fatimskiej. W jej ogłoszonej następnie interpretacji mowa jest o strzałach oddanych do papieża.
Przed kilkoma dniami obecny watykański sekretarz stanu kardynał Tarcisio Bertone ujawnił, że tuż po zamachu osobisty papieski sekretarz, dziś kardynał Stanisław Dziwisz, przekonany o tym, że Jan Paweł II nie przeżyje, postanowił ze współpracownikami przygotować komunikat o jego śmierci.
23-letni wówczas Mehmet Ali Agca, schwytany przez policję już kilka minut po zamachu na Placu świętego Piotra, został najpierw umieszczony w areszcie w policyjnym oddziale do walki z terroryzmem, a następnie w rzymskim więzieniu Rebibbia. Podczas trwającego 53 dni śledztwa wielokrotnie zmieniał zeznania bądź odmawiał udzielania odpowiedzi, co prowadzących śledztwo utwierdziło w przekonaniu, że jest nieuleczalnym kłamcą. Jego proces rozpoczął się w Rzymie 20 lipca 1981 r. Na sali sądowej zamachowiec siedział w kabinie ze szkła kuloodpornego, strzeżonej przez kilku karabinierów. Oskarżono go nie tylko o próbę zamordowania papieża, ale również o zranienie dwóch kobiet, stojących w tłumie wiernych na Placu, nielegalne posiadanie broni oraz posługiwanie się fałszywymi dokumentami. Zaledwie po trzech dniach procesu, 22 lipca 1981 r. Agca otrzymał dożywocie, najwyższy możliwy we Włoszech wymiar kary.
27 grudnia 1983 r. odwiedził go w więzieniu Jan Paweł II.
W czerwcu 2000 r. Agca został ułaskawiony przez prezydenta Włoch Carlo Azeglio Ciampiego, ale nie odzyskał wolności, gdyż do tej pory w Turcji odbywa karę więzienia za zabójstwo dziennikarza, które popełnił jeszcze przed zamachem.
Nieprzerwanie od chwili zamachu włoski wymiar sprawiedliwości - podobnie jak wywiady wielu krajów - prowadził dochodzenie, mające ustalić wspólników płatnego tureckiego zabójcy. Dosyć szybko - także dzięki zeznaniom samego Agcy - pojawiły się podejrzenia, że w przygotowaniach pomogli mu obywatele bułgarscy. W listopadzie 1982 r. włoska policja zatrzymała pracownika rzymskiego biura bułgarskich linii lotniczych Siergieja Antonowa pod zarzutem współudziału w zamachu na Jana Pawła II. Dwaj inni obwiniani o to samo Bułgarzy - Todor Ajwazow i Żelij Wasiliew - kilka miesięcy wcześniej opuścili Włochy i wrócili do swego kraju, gdzie byli całkowicie niedostępni dla włoskiego wymiaru sprawiedliwości. W sprawie tak zwanego bułgarskiego śladu zamachu przed sądem w Rzymie stanął w 1985 roku tylko Antonow, a Ajwazowi i Wasiliewowi zarzuty postawiono zaocznie. Rok później wszyscy zostali z nich oczyszczeni z powodu braku dowodów. Nie udało się między innymi potwierdzić tezy, że ciężarówka, stojąca 13 maja 1981 roku przed
ambasadą Bułgarii w Rzymie, dosłownie cztery metry od polskiej ambasady miała bezpiecznie wywieźć Agcę z Wiecznego Miasta.
Kolejne informacje, do których docierały zachodnie wywiady oraz prywatne śledztwa, prowadzone zarówno we Włoszech jak i za granicą, skłoniły wiele osób, poszukujących zarówno z urzędu, jak i prywatnie prawdy na temat mocodawców spisku na życie papieża, do wyciągnięcia wniosku, że rozkaz jego zabicia nadszedł z Moskwy. Jedną z pierwszych przesłanek, przemawiających za taką wersją było ujawnienie uzyskanej przez CIA informacji, że już w roku 1980 ówczesny szef KGB Jurij Andropow kazał podległym sobie służbom sprawdzić, "jak można fizycznie zbliżyć się do Jana Pawła II".
We Włoszech sprawa zamachu na papieża powróciła po tym, jak zimą 2005 roku ukazała się jego ostatnia książka pod tytułem "Pamięć i tożsamość", zawierająca osobiste refleksje na ten temat. To wtedy działająca w parlamencie w Rzymie tak zwana komisja Mitrochina, zajmująca się działalnością służb byłego bloku wschodniego na terenie Włoch, postanowiła ponownie przeanalizować wszystko, co wiadomo na temat spisku.
Zeznania przed komisją złożył emerytowany sędzia Ferdinando Imposimato, od lat zwolennik teorii o "bułgarskim śladzie" spisku oraz tego, że Antonow i wspólnicy byli wykonawcami rozkazu z Moskwy. Protokoły swych zeznań sędzia Imposimato osobiście przekazał w Warszawie Instytutowi Pamięci Narodowej.
W przygotowanym raporcie komisja włoskiego parlamentu, kierowana przez senatora Paolo Guzzantiego stwierdziła, że bułgarskie służby specjalne wynajmując płatnego zabójcę Agcę działały na polecenie wywiadu wojskowego GRU, zaś inspiratorem próby zabicia papieża było najwyższe kierownictwo ZSRR. Jednym z największych sukcesów komisji było dotarcie do zdjęcia, na którym widać wyraźnie, że w chwili zamachu Siergiej Antonow był na Placu świętego Piotra, czego nie udało się udowodnić podczas procesu prawie dwadzieścia lat wcześniej. (js)
Sylwia Wysocka