Polska25 lat więzienia za usiłowanie zabójstwa synka

25 lat więzienia za usiłowanie zabójstwa synka

Łódzki sąd apelacyjny utrzymał we wtorek w mocy wyrok skazujący na karę 25 lat więzienia 31-letniego Marcina W. za usiłowanie zabójstwa swego trzymiesięcznego synka Kubusia. Wyrok jest prawomocny.

Sąd apelacyjny uznał, że nie ma żadnych wątpliwości, że to oskarżony jest sprawcą, podkreślając, że jest to czyn "straszny i makabryczny", jeżeli weźmie się pod uwagę jakich obrażeń doznało dziecko i w jaki sposób będzie przebiegać jego egzystencja. Zdaniem sądu, 25 lat więzienia to kara sprawiedliwa.

W maju tego roku sąd okręgowy w Łodzi skazał Marcina W. na 25 lat pozbawienia wolności za usiłowanie zabójstwa synka. Sąd uznał, że w styczniu 2005 roku przez trzy dni oskarżony katował swoje dziecko. Ściskał i potrząsał chłopczykiem, uderzał nim o twarde przedmioty i nie pozwalał rodzinie pójść z Kubusiem do lekarza. W wyniku brutalnego pobicia chłopczyk doznał nieodwracalnego zaniku mózgu; nie słyszy, nie widzi, nie reaguje na dotyk. Do końca życia będzie wymagał opieki.

W ocenie sądu okręgowego brutalność, z jaką działał ojciec w stosunku do bezbronnego dziecka, rozległość i ciężki charakter obrażeń chłopczyka, świadczą o tym, że mężczyzna działał z zamiarem ewentualnym pozbawienia życia dziecka.

Apelację wniósł obrońca oskarżonego, który chciał uniewinnienia swojego klienta, bądź uchylenia wyroku i skierowanie sprawy do ponownego rozpoznania. Przekonywał, że sąd pierwszej instancji nie zbadał wszystkich okoliczności dotyczących okresu powstania obrażeń u dziecka; argumentował, że dzieckiem opiekowała się przez kilka dni także jego babka i nie ma stuprocentowej pewności, że to oskarżony pobił dziecko. Marcin W. od początku nie przyznawał się do winy.

Sąd przesłuchał we wtorek biegłych lekarzy w sprawie opinii dotyczącej okresu, kiedy powstały obrażenia u dziecka. Według lekarza medycyny sądowej, obrażenia u dziecka powstały w różnym okresie; zewnętrzne mogły powstać w ciągu kilku dni przed ich ujawnieniem, a wewnętrzne obrażenia głowy od kilku nawet do kilkudziesięciu dni zanim dziecko trafiło do szpitala.

Sam oskarżony mówił w sądzie, że nie wie jak doszło do powstania obrażeń u dziecka, prosił o stosowny wyrok i powtórzył, że oddałby życie za zdrowie dziecka. Prokurator wnioskowała o oddalenie apelacji, bowiem jej zdaniem sprawa została właściwie oceniona przez sąd okręgowy.

Sąd nie znalazł żadnych podstaw do uwzględnienia apelacji. Zdaniem sądu, opinie biegłych nie wykluczają tego, że obrażeń dziecko doznało w tym okresie, który przypisuje się oskarżonemu. Linia obrony, która pojawiła się w apelacji, jest spekulacją, która nie znajduje żadnego uzasadnienia w aktach sprawy, wręcz przeczą jej zgromadzone dowody - mówił sędzia Piotr Feliniak.

Zdaniem sądu, opinia biegłych nie jest jedynym dowodem, a okres kiedy dziecko doznało obrażeń ustalony został także dzięki zeznaniom świadków. W kontekście skutków działania oskarżonego, tego kim jest pokrzywdzony, wymiar kary jest jak najbardziej uzasadniony. Jest to kara sprawiedliwa i wydaje się, że oskarżony to swoje działanie powinien rozstrzygnąć w swoim własnym sumieniu - podkreślił sędzia.

Nie wiadomo czy obrona będzie wnosić kasację wyroku.

Trzymiesięczny Kubuś z poważnymi obrażeniami głowy trafił w połowie stycznia ub. roku do Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. Przywieziono go z jednej z łódzkich przychodni, gdzie przyniosła go ciotka - siostra oskarżonego. Lekarze stwierdzili u niego m.in. wielomiejscowe złamania kości czaszki, krwiaki i stłuczenia, których skutkiem był zanik mózgu. Kubuś był operowany; lekarze przez wiele dni walczyli o jego życie.

Biegli potwierdzili, że dziecko doznało obrażeń wielokrotnie i zagrażały one jego życiu. Oskarżony przed sądem zapewniał, że nie bił dziecka. Mówił, że dziecko raz spadło z wersalki, a on kilka razy potrząsnął synem i wtedy mógł uderzyć jego główką o oparcie wersalki. Biegli lekarze byli jednak zgodni i wykluczyli takie okoliczności powstania obrażeń. Podkreślili, że takie obrażenia powstają wskutek upadku ze znacznej wysokości, wypadku samochodowego lub pobicia.

Marcin W. początkowo odpowiadał przed Sądem Rejonowym w Łodzi za znęcanie się na dzieckiem, za co groziło mu do 10 lat więzienia. Jednak przed zakończeniem procesu prokurator wystąpił z wnioskiem o zmianę kwalifikacji prawnej na usiłowanie zabójstwa dziecka i sprawa trafiła do sądu okręgowego.

Była ona jedną z pierwszych, w której prokuratura zmieniła kwalifikację prawną zarzutów, po tym jak w listopadzie ub. roku minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro wydał wytyczne dla wszystkich prokuratur, aby w sprawach o pobicie małych dzieci rozważały zmianę kwalifikacji prawnej czynu - ze znęcania się na usiłowanie zabójstwa. Grozi za to kara dożywotniego więzienia.

W związku z tą sprawą, sąd rejonowy skazał na dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć lat babcię dziecka Ewę W., oskarżoną przez prokuraturę o nieudzielenie pomocy swojemu wnukowi. Kobieta dobrowolnie poddała się karze.

Dwuletni obecnie Kubuś przez wiele miesięcy przebywał w specjalistycznym ośrodku w Częstochowie; obecnie jest pod opieką siostry oskarżonego i fundacji, która zajmuje się małymi dziećmi - ofiarami znęcania się rodziców.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)