25 lat więzienia dla zabójcy małżeństwa
Na karę 25 lat więzienia skazał Sąd Okręgowy w Kielcach 42-letniego Zygmunta Dudka za zastrzelenie małżeństwa sześćdziesięciolatków - rodziców kobiety, z którą oskarżony kiedyś się spotykał. Prawdopodobnie motywem zbrodni była niespełniona miłość.
10.02.2006 | aktual.: 10.02.2006 16:30
Do zabójstwa doszło 28 stycznia 2005 roku we wsi w gminie Radoszyce w woj. świętokrzyskim. Dudek - mocno pijany - przyszedł wieczorem do domu 60-latków, gdzie przebywała również ich córka z dwójką dzieci i sąsiad. Mężczyzna powiedział "Nie będziecie mną rządzić" i zastrzelił małżonków. Groził bronią sąsiadowi oraz swojej znajomej.
Przewodniczący składu orzekającego Adam Kabziński powiedział w uzasadnieniu wyroku, że był to czyn okrutny, a życie straciło dwoje niewinnych ludzi. Tę zbrodnię - mówił - popełnił spokojny, poczciwy człowiek, który nigdy wcześniej nie wchodził w konflikt z prawem.
Sędzia zaznaczył, że mimo usilnych prób sąd nie znalazł racjonalnych powodów zabójstwa. Można domniemywać, że Dudek obciążał małżonków winą za niepowodzenie swego związku z ich córką. Kilka lat wcześniej spotykał się z kobietą, ale ich związek nie wytrzymał próby czasu. Oskarżony nie potrafił sobie poradzić z tym rozstaniem.
Sędzia z całą mocą podkreślił, że - wbrew temu, co twierdzą mieszkańcy tej wsi - kobieta miała prawo do takiego ułożenia sobie życia i nie miała obowiązku kontynuować tej znajomości. Zaznaczył, że pojawiły się próby skłócenia Dudka z kobietą, telefony i sms-y, poprzez które mieszkańcy miejscowości podsycali napięcie między nimi.
Kabziński powiedział, że sąd nie skazał oskarżonego na karę dożywotniego więzienia, gdyż taka kara powinna być wymierzana tym, którzy do końca swych dni będą zagrażać społeczeństwu. W opinii sądu oskarżony nie jest taką osobą.
Wyrok nie jest prawomocny. Sąd zezwolił na publikację danych osobowych oskarżonego.
Córka zamordowanych powiedziała dziennikarzom, że oczekiwała dożywocia. Oznajmiła, że boi się oskarżonego.
W trakcie procesu oskarżony oświadczył, że przyznaje się do popełnienia zarzucanych czynów. Twierdził, że nie pamięta przebiegu zdarzeń. Oznajmił, że pistolet z czasów wojny znalazł na strychu, a naboje kupił na stadionie w Warszawie, bo chciał polować.