2 tysiące za błąd w sztuce lekarskiej
Na dwa tysiące złotych grzywny skazał w
środę białostocki sąd lekarza pogotowia z Łap (Podlaskie) za
nieumyślne narażenie pacjenta na utratę życia. Sąd nie orzekł
jednak o zakazie wykonywania zawodu.
14.05.2003 | aktual.: 14.05.2003 12:31
Skazany lekarz nie rozpoznał u młodego pacjenta poważnego urazu głowy i nie umieścił go na obserwacji w szpitalu w Łapach. W wyniku tej decyzji 23-letni mężczyzna został hospitalizowany zbyt późno i - mimo przeprowadzonej operacji krwiaka i obrzęku mózgu - zmarł.
Wyrok nie jest prawomocny. Prokuratura, która domagała się takiej kary, raczej nie przewiduje apelacji.
Do zdarzenia doszło prawie cztery lata temu w Łapach. Pijany mężczyzna został znaleziony na ulicy. Był jeszcze przytomny, ale mówił bardzo niewyraźnie, wręcz bełkotał.
Policyjny patrol wezwał do niego karetkę. W izbie przyjęć oskarżony później młody lekarz pogotowia zlecił wykonanie zdjęcia czaszki (potem okazało się, że zrobiono je źle) i nie stwierdził żadnych zmian, poza otarciami głowy i śladami krwi na włosach i koło nosa. Dlatego kazał przewieźć mężczyznę do izby wytrzeźwień. Wobec zdecydowanego sprzeciwu rodziców tego człowieka, pozwolił zabrać go do domu.
Tam mężczyzna zaczął tracić przytomność i wymiotować. Następnego dnia znowu trafił do szpitala w Łapach. Tam wstępne rozpoznanie wskazało, że ma obrzęk mózgu i krwiaka śródtwardówkowego. Jeszcze tego dnia wykonano mu trepanację czaszki, potem kolejną operację. Po kilku dniach znowu operowano go, tym razem nie w Łapach, a w Białymstoku. Kilkanaście dni później pacjent jednak zmarł.
Jego rodzice złożyli w prokuraturze zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, gdy syn jeszcze żył. Prokuratura dwukrotnie umarzała postępowanie w tej sprawie. Po zażaleniach postępowanie wszczęto po raz trzeci i zakończono aktem oskarżenia.
Lekarz nie przyznał się do zarzucanych czynów. Sąd uznał jednak jego winę na podstawie zeznań świadków, a zwłaszcza dwóch opinii biegłych przygotowanych przez Akademie Medyczne w Białymstoku i Gdańsku. Jedna z nich mówi wprost o błędzie w sztuce lekarskiej. Polegał on na tym, że lekarz nie umieścił poszkodowanego w szpitalu na obserwacji, co - zdaniem biegłych - mogło przyczynić się do jego śmierci.
Niektórzy przesłuchiwani w sprawie biegli powiedzieli jednak, że nawet prawidłowo wykonane zdjęcia czaszki nie gwarantowały w tym przypadku przeżycia młodego mężczyzny. Ich zdaniem, obrażenia głowy były zbyt rozległe.
Sędzia Tomasz Szczęsny Szymański zwrócił uwagę, że lekarz nie został skazany za nieumyślne spowodowanie śmierci.
Za okoliczność łagodzącą przyjął fakt, że gdy doszło do zdarzenia oskarżony był młodym lekarzem z niewielkim stażem zawodowym, a możliwości przeprowadzenia w Łapach specjalistycznej konsultacji miał niewielkie. Sędzia przyznał, że rozważał orzeczenie o zakazie wykonywania zawodu, ale zrezygnował z niego, bo - jak zaznaczył w uzasadnieniu - "droga zawodowa skazanego wskazuje, że teraz ma on wszelkie kompetencje, by być dobrym lekarzem".(iza)