19 stycznia wyrok w procesie tzw. łowców skór
19 stycznia Sąd Okręgowy w Łodzi ma ogłosić wyrok w głośnym procesie "łowców skór". Sąd ponownie zamknął przewód sądowy, a strony procesu podtrzymały swoje stanowiska końcowe.
15.01.2007 14:45
Dla dwóch byłych sanitariuszy Andrzeja N. i Karola B., oskarżonych o zabójstwa w sumie pięciu pacjentów, prokurator domaga się dożywocia. Dla dwóch lekarzy Janusza K. i Pawła W., którym zarzuca się narażenie zdrowia i życia i nieumyślne spowodowanie śmierci łącznie 14 pacjentów, żąda 10 i 8 lat więzienia. Prokurator chce także, aby sąd na 10 lat zakazał całej czwórce wykonywania zawodu.
Obrońcy, jak i sami oskarżeni, domagają się uniewinnienia w całości lub od najpoważniejszych zarzutów.
Przed tygodniem - po głosach stron - sąd niespodziewanie wznowił przewód sądowy, uprzedzając o możliwości zmiany kwalifikacji prawnej czynów zarzucanych lekarzom. Sąd zapowiedział możliwość przyjęcia zachowania lekarzy jako nieumyślnego narażenia zdrowia i życia pacjentów, a nie - jak zarzuca im prokuratura - umyślnego działania. W tym przypadku zagrożenie karą zmniejsza się z pięciu lat do roku więzienia.
Ponieważ przestępstwo to jest ścigane na wniosek osób pokrzywdzonych, sąd dodatkowo ich przesłuchał i odebrał od nich wnioski o ściganie i ukaranie sprawców. Tydzień temu sąd przyjął je od sześciu pokrzywdzonych (członków rodzin zmarłych); kolejnych 7 złożyło wnioski w poniedziałek; dwie osoby nie chciały ścigania sprawców.
Przed zakończeniem procesu sąd odczytał jeszcze fragmenty wyjaśnień lekarza Janusza K., złożonych przed sądem lekarskim w sprawie zgonów pacjentów (sąd korporacyjny nieprawomocnie orzekł już wobec niego zakaz wykonywania zawodu). Z wyjaśnień tych wynikało, że lekarz nie wiedział jak działają niektóre leki, nie przeprowadzał monitorowania pacjentów. Wyjaśnień oskarżonego nie wytrzymała jedna z pokrzywdzonych, która wyszła z sali mówiąc, że "nie może słuchać bzdur takiego nieuka".
Prokurator, podtrzymując swe wcześniejsze stanowisko podkreślił, że w przypadku lekarzy nie można mówić o winie nieumyślnej. Według niego, w jednym z przypadków lekarz odstąpił od reanimacji na prośbę rodziny, a to już graniczy z eutanazją. Zdaniem oskarżyciela szokujące jest to, że Janusz K. sam przyznawał wielokrotnie, że nie znał się na ratownictwie medycznym, bo jest ginekologiem, a z drugiej strony jeździł w karetce, bo jak tłumaczył - "musiał zarabiać na chleb".
Prokuratorowi wtórowali pełnomocnicy oskarżycieli posiłkowych; ich zdaniem w przypadku lekarzy można mówić o winie umyślnej w zamiarze ewentualnym. Zdaniem jednego z pełnomocników, Janusz K. nie leczył ludzi, tylko udawał, że ich leczy. Inny przekonywał, że lekarze musieli wiedzieć, że bezczynność i zaniechanie w ratowaniu pacjentów mogą doprowadzić do ich śmierci.
Obrońcy b. sanitariuszy i sami oskarżeni domagają się uniewinnienia od najpoważniejszych zarzutów; tylko w przypadku fałszowania recept na pavulon, do czego się przyznali przed sądem, wnioskują o łagodny wymiar kary. Lekarze i ich obrońcy domagają się uniewinnienia od wszystkich zarzutów. Zdaniem obrońców, biegli nie wypowiedzieli się jednoznacznie, czy działania lekarzy miały wpływ na zgony pacjentów.
Obrońca Janusza K. po raz kolejny podkreślił, że większość pacjentów, którym jego klient udzielał pomocy, to osoby starsze, niektóre w stanie krytycznym. Według niego, nie ma dowodów bezpośrednich, że lekarze przyjmowali korzyści majątkowe. Wnosząc o uniewinnienie Pawła W. adwokat ponownie zarzucił prokuratorowi manipulację mediami i dowodami w tej sprawie.
Dwaj b. sanitariusze oskarżeni są o zabójstwa w latach 2000- 2001, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, w przypadku 37- letniego Andrzeja N. czterech pacjentów, a o dwa lata starszego Karola B. - jednej osoby. Mieli im podać lek zwiotczający mięśnie - pavulon. Karola B. prokurator oskarża także o pomocnictwo w zabójstwie czterech osób.
Lekarze: 50-letni Janusz K. i 34-letni Paweł W. oskarżeni są o narażenie łącznie 14 pacjentów (w tym K. - 10 pacjentów) na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i nieumyślne doprowadzenie do ich śmierci. Cała czwórka jest też oskarżona o przyjęcie w ciągu kilku lat od 12 do ponad 70 tys. zł od firm pogrzebowych w zamian za informacje o zgonach pacjentów. Oskarżeni przed sądem nie przyznają się do większości zarzutów.
Proces toczył się ponad 21 miesięcy; w tym czasie odbyło się ponad sto rozpraw, przesłuchano około 400 świadków, m.in. pracowników pogotowia, właścicieli firm pogrzebowych, rodziny zmarłych pacjentów oraz biegłych z zakresu anestezjologii i intensywnej terapii.
Łódzka prokuratura apelacyjna nadal prowadzi śledztwo w sprawie afery w łódzkim pogotowiu. Jego główne wątki dotyczą: pozbawiania życia pacjentów przez stosowanie niewłaściwej terapii medycznej lub niewłaściwych leków, korupcji oraz sprawy opóźniania wysyłania karetek do pacjentów. W sumie podejrzanych jest 41 osób. W pierwszym wątku podejrzanych jest czterech lekarzy, w wątku korupcyjnym - 10 właścicieli zakładów pogrzebowych, siedmiu lekarzy oraz 24 pracowników pogotowia. Dwa akty oskarżenia są już w sądach.