19‑letni polski skoczek Jan Kula pobił asa III Rzeszy
W 1941 roku III Rzesza zmobilizowała swoich najlepszych zawodników na konkurs skoków narciarskich rozgrywany ze Szwajcarami. Pozwolono oddać skok również Janowi Kuli, 19-letniemu polskiemu żołnierzowi z obozu internowania, odzyskującemu sprawność po ciężkiej ranie nogi. Niemcy byli wściekli, gdy okazało się, że Polak nie tylko pokonał ich mistrza, ale też pobił rekord skoczni o trzy metry. Gdy Kula spotkał swojego oponenta Josefa Bradla na konkursie rozgrywanym 21 lat później, pobił go już nie tylko na skoczni. Różnica poglądów na temat wojny spowodowała, że Niemiec dostał po twarzy.
Zimą 1941 roku w miejscowości Arosa położonej w Alpach Retyckich na terenie Szwajcarii, odbył się dość nietypowy konkurs skoków narciarskich. Ze względu na trwającą wojnę, w zawodach uczestniczyli jedynie zawodnicy dwóch krajów: neutralnej Szwajcarii oraz III Rzeszy. Obsada zawodów była niezwykle mocna. Rzesza wystawiła swych najlepszych skoczków z Austriakiem Josefem Bradlem na czele. Tym samym, który w lutym 1939 roku zdobył mistrzostwo świata podczas konkursu rozegranego na Wielkiej Krokwi w Zakopanem. Warto także wspomnieć, że w 1953 roku Bradl, już jako reprezentant Austrii, został triumfatorem pierwszego Turnieju Czterech Skoczni.
Na obiekcie w Arosa długości skoków wahały się w granicach 60 metrów. W drugiej serii Bradl skoczył 62 metry, czym przypieczętował zwycięstwo w całych zawodach. Niemcy byli zachwyceni, że ich reprezentant znów okazał się najlepszy, dając im powody do narodowej dumy. Jednak to, co się wydarzyło później, bardzo szybko sprowadziło ich na ziemię.
Niespodziewanie dla kibiców zgromadzonych pod skocznią oraz samych zawodników, spiker prowadzący imprezę zapowiedział jeszcze jeden, pozakonkursowy skok. Niemcy osłupieli jeszcze bardziej, kiedy okazało się, że to jakiś Polak chce zmierzyć się z wynoszącym 64 metry rekordem skoczni. Pod skocznią wyczuwało się wielkie napięcie wśród szwajcarskiej publiczności. Jednak prawdziwa wrzawa wybuchła dopiero gdy ów polski śmiałek wykonał skok i wylądował na 67 metrze. Rekordzista nie mógł sobie jednak pozwolić na świętowanie sukcesu. Czym prędzej musiał wtopić się w tłum i powrócić tam skąd przybył na konkurs: do obozu internowania żołnierzy 2. Dywizji Strzelców Pieszych. Jego wyczyn nie znalazł bowiem uznania wśród rozwścieczonych przedstawicieli III Rzeszy obecnych w Arosa. Złożyli nawet w tej sprawie oficjalną notę protestacyjną na ręce Szwajcarów. Obyło się jednak bez większych konsekwencji dla odważnego Polaka.
Jan Kula, fotografia z lutego 1939 r. fot. NAC
Zawodnikiem, który ośmieszył Niemców okazał się Jan Kula, 19-letni skoczek narciarski z Zakopanego, przebywający w tym czasie na internowaniu w Szwajcarii. Od wczesnych młodzieńczych lat Kula pasjonował się sportami zimowymi. Uprawiał między innymi biegi i skoki narciarskie, kombinację norweską oraz zjazd. Jednak to głównie dzięki skokom zapisał się złotymi zgłoskami w annałach polskiego sportu.
W 1933 roku, w wieku 11 lat oddał pierwszy skok na Wielkiej Krokwi w Zakopanem, osiągając odległość około 30 metrów. Na tej samej skoczni 6 lat później zajął 11 miejsce w Mistrzostwach Świata - 10 pozycji za Josefem Bradlem. W tym samym roku został także wicemistrzem Polski w skokach.
Kula był nie tylko wspaniałym sportowcem. Okazał się także prawdziwym patriotą. Od początku drugiej wojny światowej wraz z bratem Stanisławem, również skoczkiem narciarskim, kursowali jako kurierzy przez Tatry do Budapesztu. Kiedy Gestapo wpadło na ich trop, Jan przedostał się do tworzonych we Francji Polskich Sił Zbrojnych. Otrzymał przydział do dowodzonej przez gen. Bronisława Prugar-Ketlinga 2. Dywizji Strzelców Pieszych, z którą wziął udział w kampanii francuskiej. Podczas walk dał się poznać jako świetny żołnierz, za co otrzymał francuski Croix de Guerre (Krzyż Wojenny) oraz polski Krzyż Walecznych. Odniósł jednak także poważną ranę prawej nogi. Po kapitulacji Francji wraz z Dywizją przekroczył granicę ze Szwajcarią, gdzie został internowany.
Warty podkreślenia jest niezwykły hart ducha Kuli. Rana, którą odniósł we Francji była na tyle poważna, że podczas internowania przeszedł szereg operacji i zabiegów. Wskutek czego prawą nogę miał krótszą o dwa centymetry oraz dużo słabszą. Nie zniechęciło go to jednak do czynnego uprawiania sportu. Po wojnie dwukrotnie zdobył mistrzostwo Polski w skokach. Stawał także na niższych stopniach podium. Był ponadto wicemistrzem Polski w kombinacji norweskiej. Natomiast w 1948 roku startował na Igrzyskach Olimpijskich w szwajcarskim Sankt Moritz.
Należy dodać, że konkurs w Arosa nie był ostatnią potyczką Kuli i Bradla. W 1962 roku, gdy Zakopane szykowało się do organizacji kolejnych Mistrzostw Świata w Narciarstwie Klasycznym, do miasta zjechały delegacje poszczególnych reprezentacji, w tym także austriacka. Podczas jednego z bankietów, Kulę tak bardzo wciągnęła dyskusja prowadzona z Bradlem na temat historii ostatniej wojny, że mówiąc oględnie, dał mu po twarzy.
Do końca swego życia Jan Kula pozostał oddanym kibicem sportów zimowych. Zmarł w 1995 roku. Jego grób znajduje się na Nowym Cmentarzu w Zakopanem.
O wojennych losach Jana Kuli można przeczytać m.in. w książce Cezarego Chlebowskiego pt. "Nocne szlaki".
Wojciech Königsberg dla Wirtualnej Polski