14‑latka zabiła się, bo koledzy sfilmowali ją nagą
W sobotę czternastoletnia uczennica klasy II gdańskiego Gimnazjum nr 2 odebrała sobie życie. Choć nie zostawiła listu pożegnalnego, to policja ustaliła, że przyczyną tragedii było piątkowe zajście podczas jednej z lekcji. Dwóch kolegów Ani dotykało i rozebrało ją. Trzeci sfilmował zajście za pomocą telefonu komórkowego.
25.10.2006 | aktual.: 12.06.2018 14:26
Koledzy wykorzystali chwilę nieobecności nauczyciela. Dziewczynka uciekła ze szkoły do domu. Następnego dnia zamknęła się w swoim pokoju. Rodzice, zaniepokojeni przedłużającą się nieobecnością córki, próbowali otworzyć drzwi. W końcu je wyłamali. Znaleźli martwą Anię, która powiesiła się na dziecięcej skakance.
Uczniowie i nauczyciele Gimnazjum nr 2 w Gdańsku są w szoku. - Do tej pory w naszej szkole nie dochodziło do żadnych incydentów - mówi Mirosław Michalski, dyrektor szkoły. - Spróbujemy odkryć, gdzie popełniliśmy błąd, ale nie zamierzam nikogo oskarżać i szukać winnych na siłę.
Dlaczego na lekcji nie było nauczyciela?
- Klasa nie powinna zostać bez opieki- przyznaje dyrektor. - Nauczycielka języka polskiego miała w tej klasie dwie lekcje. Na pierwszej wyszła na apel. Jej obowiązkiem było poproszenie innego nauczyciela, który prowadził lekcje w sąsiedniej sali, żeby co jakiś czas zajrzał i sprawdził, jak sprawuje się klasa. Nie wiem, czy to zrobiła. Gdy wróciła na drugą lekcję, dowiedziała się o tym, co zaszło. Powiadomiła wychowawczynię, która zadzwoniła do domu dziewczynki, żeby się dowiedzieć, czy uczennica dotarła bezpiecznie do domu. Rozmawiała z kimś z jej rodziny. Tylko tyle wiem. Policja przesłuchała czterech sprawców napaści na Anię. O ich losach zadecyduje Sąd Rodzinny.
Ania - ładna, miła, pogodna uczennica II klasy gimnazjum - nie zniosła upokorzenia, jakiego doznała na oczach całej klasy: niewyobrażalnej agresji, której dopuścili się wobec niej szkolni koledzy. Następnego dnia odebrała sobie życie. Koleżanki dziewczynki twierdzą, że wszystko zaczęło się we wrześniu. Wtedy to Ania odrzuciła względy jednego z kolegów z klasy. Ten zaczął się mścić. Znalazł "wspólników", którzy wiele razy obrażali dziewczynkę. W końcu doszło do okrutnej kulminacji.
"Nie zniesie tego, co ją spotkało"
Piątek, lekcja języka polskiego. Nauczycielka musi przygotować apel. Zostawia klasę samą, ale wcześniej prosi innego nauczyciela, by zajrzał do drugoklasistów. W klasie jest głośno, nauczyciel prosi o spokój. I wychodzi, by poprowadzić swoją lekcję. Wtedy do Ani podchodzą dwaj napastnicy. Pchają ją na ścianę, siłą kładą na ławkę. Wyzywają przy tym dziewczynkę, zdzierają z niej części ubrania. Całą scenę filmuje trzeci kolega. Przyjaciółki Ani próbują powstrzymać chłopców. Bezskutecznie. Nie wiadomo, dlaczego nie wołają nauczyciela. Koszmar trwa dwadzieścia minut. Wreszcie Ania ubiera się i ucieka z klasy.
Polonistka po powrocie zauważa płaczącą przyjaciółkę Ani. Pyta, co się stało. - Chłopcy dokuczali Ani i ona uciekła do domu- odpowiada dziewczynka. Polonistka zabiera uczennicę do wychowawczyni. Tam przyjaciółka mówi już więcej, ale nie wszystko. Opowiada, że koledzy "obmacywali" Anię. Nie wiadomo, dlaczego nikt z uczniów nie opowiedział nauczycielom, co naprawdę stało się na lekcji.
Wychowawczyni dzwoni do domu Ani. Telefon odbiera starszy brat uczennicy. Wychowawczyni jest przekonana, że rozmawia z ojcem. Prosi o zajęcie się Anią i rozmowę na temat tego, co stało się w szkole. W sobotę Ania spotyka się z przyjaciółką. Mówi jej, że "chce się powiesić, bo nie zniesie tego, co ją spotkało". Tego samego dnia popełnia samobójstwo. W poniedziałek nauczyciele i uczniowie gimnazjum dowiadują się o śmierci Ani. - Na pierwszej lekcji nauczyciel WF-u rozmawiał z dziewczynkami z tej klasy- mówi Mirosław Michalski, dyrektor Gimnazjum nr 2 w Gdańsku. - Były zrozpaczone. Cała klasa została objęta opieką psychologiczną i pedagogiczną na trzeciej lekcji. Tego samego dnia w szkole pojawiają się policjanci. Po rozmowie z uczniami już wiedzą, co popchnęło Anię do samobójstwa.
Wtorek, godzina 13. Na szkolnych korytarzach jest wyjątkowo cicho i spokojnie. Przy wejściu wisi plakat reklamujący akcję zbierania pieniędzy, które zostaną przekazane potrzebującym dzieciom z Afryki. - W poniedziałek z twarzy uczniów zniknęły uśmiechy- mówi Anna Pinio, nauczycielka geografii w Gimnazjum nr 2. - Przygnębieni są również nauczyciele, jesteśmy wstrząśnięci, wielu z nas ma dzieci.
Nauczyciele powtarzają - nie dochodziły do nich żadne sygnały, wskazujące na to, że dziewczynce już wcześniej dokuczano. - Nic na to nie wskazywało - twierdzi dyrektor. - Była to wychowawczo trudna klasa, ale wychowawczyni i pedagodzy na bieżąco pracowali z uczniami, żeby wyjaśnić pojawiające się problemy. Połowa klasy znała się jeszcze ze szkoły podstawowej. Ta dziewczynka nie sprawiała problemów. I z drugiej strony - nie mieliśmy sygnałów, żeby potrzebowała jakiejś pomocy. Z tego co wiem, była pogodna.
Chłopcy, którzy dopuścili się tych czynów, staną przed sądem dla nieletnich. A co stanie się z resztą klasy? - Pedagog i psycholog muszą pomóc uczniom w przezwyciężeniu stresu. Pracę muszą wesprzeć też wychowawcy. Z pewnością będzie to długotrwały proces- mówi Lidia Dysarz, edukator ds. przeciwdziałania agresji i przemocy, nauczyciel w II LO w Sopocie. - Gimnazjum to specyficzny i trudny okres w życiu człowieka. Wchodzi w trudny okres dojrzewania, a ponadto jest niezwykle podatny na wpływy otoczenia. Jednak 14-latek powinien mieć już świadomość tego, co jest złe. To, że do takiej sytuacji doszło w szkole, w gronie wielu osób, świadczy o tym, że oprawcy musieli się czuć bardzo swobodnie.
Gimnazjum nr 2 zgłosiło się do naszej kampanii Szkoła bez Przemocy. - Nie wycofamy się z akcji- deklaruje dyrektor.- Jeżeli dzieci z innych klas będą chciały o tym porozmawiać, zorganizujemy spotkanie z psychologiem i pedagogiem. Jeśli rodzice dziewczynki nie będą mieli nic przeciwko, chciałbym, żeby jak najwięcej uczniów wzięło udział w uroczystościach pogrzebowych.
Dorota Abramowicz, Katarzyna Gruszczyńska