Titanic opuszcza Southampton
Kolejne etapy rejsu przebiegały już bezproblemowo. Po ostatnim przystanku w Europie - w irlandzkim Queenstown, 11 kwietnia 1912 r. Titanic wypłynął na pełne morze w kierunku Nowego Jorku.
Na statek docierały depesze, ale nie wszystkie trafiały w ręce kapitana. Krążyły one pomiędzy oficerami a radiooperatorami.
W niedzielę 14 kwietnia statek SS America przesłał Titanicowi depeszę. Wynikało z niej, że największy parowiec świata mknie prosto ku polu lodowemu. Nie wiadomo, dlaczego ta wiadomość nigdy nie trafiła na mostek kapitański.
O godzinie 23.40 rozpoczęły się dramatyczne zdarzenia. Marynarze z bocianiego gniazda zauważyli na wprost statku odcinający się na rozgwieżdżonym niebie czarny zarys - górę lodową.
Pierwszy oficer, chcąc uniknąć zderzenia, wydał sternikowi rozkaz: prawo na burt, a maszynowni: "cała wstecz".
Minęło 37 sekund od zauważenia góry lodowej. To zdecydowanie za mało, by uniknąć kolizji.
Początkowo nikt nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji - uderzenie wyczuli jedynie pasażerowie trzeciej klasy z przedniej części statku.
Woda zaczęła się wlewać do sześciu pierwszych przedziałów. "Titanic" według obliczeń mógł utrzymać się na wodzie przy zalanych maksymalnie czterech kolejnych przedziałach. Szybkość napływu wody przekraczała możliwości jej usuwania przez pompy.
Doszło do zanurzania się dziobu "Titanica". Woda z zalanych przedziałów zaczęła się przelewać nad grodziami wodoszczelnymi chroniącymi kolejne przedziały.
45 minut od uderzenia rozkazano przygotować szalupy i umieszczać w nich kobiety i dzieci.
15 minut później została wystrzelona pierwsza biała rakieta (tej nocy wystrzelono ich łącznie osiem, choć ratunkowe rakiety są koloru czerwonego). Choć na horyzoncie widać było inny statek - nie reagował on na sygnały świetlne.