10‑latek w crocsach szedł na zabójczy szlak. Ratownicy w szoku

Dwumiesięczne dziecko w chuście niesione w deszczu do Doliny Pięciu Stawów, 10-latek w crocsach, ślizgający się na grani Orlej Perci, dwulatek pozostawiony w nagrzanym samochodzie - to tylko niektóre z tegorocznych wydarzeń, przy których interweniowali ratownicy TOPR.

Tatry - zdjęcie ilustracyjne
Tatry - zdjęcie ilustracyjne
Źródło zdjęć: © Adobe Stock | Albin Marciniak

17.08.2024 | aktual.: 17.08.2024 10:54

W ostatni weekend policja na Słowacji musiała interweniować w pobliżu jednego z popularnych szlaków. Rodzice zostawili tam w rozgrzanym aucie małe dziecko. Funkcjonariuszy zaniepokoiło, że dwulatek nie dawał oznak życia. Chłopca udało się uratować, ale służby alarmują, że to już kolejny podobny incydent z udziałem polskich turystów w tym roku.

Do niebezpiecznych zdarzeń z udziałem dzieci dochodzi w Tatrach każdego tygodnia. Pod koniec lipca siedmioletnia dziewczynka podczas wspinaczki na Świnicę spadła z około sześciu metrów. Dziecko zatrzymało się na półce skalnej. W zeszłym tygodniu na Rysy samotnie wyruszył 14-latek. W tym przypadku także interweniowali ratownicy. W Małym Cichym zaginął z kolei 9-latek. Oddalił się od rodziców i został odnaleziony dopiero po kilku godzinach.

Przerażających historii nie brakuje też w mediach społecznościowych, szczególnie w grupach zrzeszających górskich piechurów. Jak czytamy, tylko przez ostatnie dwa miesiące turyści zaobserwowali co najmniej kilkanaście bardzo niebezpiecznych zdarzeń z udziałem najmłodszych.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Niemowlę w Dolinie Pięciu Stawów

Olga z Poznania opisywała, że w drodze na Orlą Perć mijała rodziców z 10-latkami, którzy byli nieprzygotowani do wędrówki w tak trudnym terenie. - Nie mieli sprzętu, chłopczyk miał sandałki typu crocsy, które mu się zsuwały na śliskich kamieniach. Był ciężko przestraszony. Jakiś koszmar. Po dłuższych namowach udało nam się przekonać ich do zejścia. Ojciec tego kilkulatka przekonywał nas, że był tam w młodości i wraz z synem dadzą sobie radę, a lina nie jest im potrzebna - opisuje turystka w rozmowie z Wirtualną Polską.

Świadkiem podobnych wydarzeń był pan Krystian z Krakowa. Jak wspomina, przy burzowej pogodzie rodzina z dwójką dzieci - młodsze miało około 2-3 miesięcy i było niesione w chuście - wybierała się do Doliny Pięciu Stawów. Do powrotu nie przekonały ich ani grzmoty, ani też coraz silniej padający deszcz.

- W końcu schronili się pod drzewami i mówili, że przeczekają. O godz. 17 nadal uważali, że zdążą dojść do "Piątki" i wrócić. Dopiero kolejne załamanie pogody przekonało ich do powrotu - relacjonuje.

O ocenę tegorocznego sezonu turystycznego w Tatrach poprosiliśmy ratowników TOPR. Jak się okazuje, zgłoszenia pochodzą przede wszystkim od rodzin z dziećmi.

Niepokojący trend na szlakach

W sieci specjalny apel w tej sprawie zamieścił naczelnik TOPR - Jan Krzysztof. - Z niepokojem obserwuję nasilający się trend zabierania kilkuletnich dzieci na bardzo ambitne wycieczki wysokogórskie - podkreśla.

O ile większość rodzinnych spacerów dolinami, czy też łatwymi szlakami w niżej położonych rejonach Tatr, gdzie nie ma ryzyka upadku z wysokości mogę tylko pochwalać, o tyle uważam, że zabieranie dzieci w rejony wysokogórskie bez odpowiedniej wiedzy i umiejętności asekuracji technikami linowymi jest narażaniem dzieci na poważne konsekwencje zdrowotne, włącznie z bezpośrednim zagrożeniem życia w skrajnych przypadkach - zaznacza naczelnik.

- Takie zachowanie może stanowić również podstawę do prawnej oceny sprawowania właściwej opieki nad osoba niepełnoletnią - podsumowuje.

W rozmowie z Wirtualną Polską ratownik dyżurny TOPR przyznaje, że liczba tego typu zgłoszeń jest zauważalna. - Nigdy wcześniej nie wylatywaliśmy tak często, by ratować kilkulatki. To naprawdę nie jest mądry pomysł, by zabierać przedszkolaki na tak trudne trasy, jak Kozi Wierch czy Zawrat. A zdarza się to nagminnie - podkreśla.

- Najbardziej w pamięci utkwiło mi zgłoszenie o 7-latce, która zsunęła się kilka metrów ze Świnicy. To, że to dziecko przeżyło, to cud. Takich zdarzeń jednak jest więcej. Nie wszystkie są nagłaśniane. Było też np. zgłoszenie, że 9-latek utknął na półce skalnej w drodze na Kościelec - to naprawdę ryzykowny szczyt, z którego upadek zazwyczaj kończy się śmiercią - dodaje nasz rozmówca.

- To czasem jest prawdziwy szok, odbieramy telefon i nie dowierzamy - stwierdza ratownik. - Sam jestem ojcem trójki dzieci, mieszkamy tu na co dzień. Zdarza się, że podczas wspinaczki na Kasprowy mijamy 2-3 latki, zanoszą się płaczem, nie chcą iść, ale są ciągnięte przez rodziców w góry za wszelką cenę. Dla takich kilkulatków naprawdę większą atrakcją będzie wejście na dolinkę czy wjazd na Gubałówkę - mówi.

Toprowcy są zdania, że szczyt sezonu turystycznego przypadnie w Tatrach w najbliższy długi weekend. Podkreślają, że należy zachowywać się z należytą ostrożnością i wstrzymać się od planowania dalekich tras z dziećmi.

Joanna Zajchowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Zobacz także
Komentarze (631)