Ziobro odpowiada Kukizowi
To nie słowa na słynnej konferencji po zatrzymaniu doktora G., a to, że lekarz mocno naruszył zaufanie opinii publicznej, mogło wpłynąć na polską transplantologię. Tak odpowiada były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro na list piosenkarza Pawła Kukiza. List Ziobry jako pierwszy opublikował serwis Niezalezna.pl.
List otwarty Zbigniewa Ziobry do Pawła Kukiza
Szanowny Panie Pawle!
Cieszę się, że Pańska córka pomyślnie przeszła operację i czuje się dobrze. Wiem z własnego doświadczenia, jakie emocje towarzyszą każdemu, kto drży o życie najbliższych. Wierzę, że walcząc o zdrowie córki, trafili Państwo do uczciwych lekarzy, niosących z poświęceniem bezinteresowną pomoc. Na pewno potrafi Pan sobie wyobrazić, co czują rodziny, od których lekarz żąda łapówek za leczenie ich bliskich. Zapewne zgodzi się Pan ze mną, że takie zachowanie jest niemoralne i zasługuje na potępienie. Na doktorze G. ciąży ponad czterdzieści zarzutów przestępstw o charakterze korupcyjnym. Wierzę, że prokuratura powinna służyć ujawnianiu i ściganiu zła. Działalność tych lekarzy, którzy uzależniają od łapówek zabiegi ratujące zdrowie i życie, nie tylko zagraża pacjentom, ale również niezasłużenie podkopuje zaufanie do środowiska lekarskiego.
Zaufanie to na pewno zostało podważone, kiedy "Gazeta Wyborcza" opisała aferę łódzkich "łowców skór". Słyszałem o wielu sytuacjach i sam znam taki przypadek, kiedy po ujawnieniu makabrycznych praktyk lekarzy i sanitariuszy strach przed wezwaniem pogotowia skończył się śmiercią chorego. Czy należy za te wszystkie sytuacje obwiniać dziennikarzy "Gazety Wyborczej", którzy ujawnili prawdę, czy raczej sprawców potwornego zła?
Jak zareagowałby Pan, panie Pawle, wiedząc z zeznań, że doktor G. pozostawił sześciocentymetrową gazę w komorze serca pacjenta? Jak wytłumaczyłby Pan swojej córce, że kardiochirurg nie podejmuje akcji ratunkowej, choć błagają go o to inni lekarze? Czy potrafiłby Pan zrozumieć i usprawiedliwić człowieka, który już po tym zdarzeniu przyjmuje od niezamożnej rodziny chorego łapówkę i chowa ją ukradkiem do kieszeni fartucha? Jak ocenić wymuszenia seksualne od podwładnych czy kobiet, które w ręce dr. G. oddawały życie swoich bliskich. Podobnych dramatycznych przykładów było znacznie więcej w ustaleniach prokuratury, które relacjonowano mi przed konferencją. Jestem pewien, że lektura tych materiałów byłaby dla Pana, dzielnie walczącego o zdrowie córki, prawdziwym szokiem. Przeczytałby Pan liczne zeznania lekarzy i pielęgniarek, nad którymi dr G. znęcał się w pracy. Jak również wyznania, żony, której życie z premedytacją zamieniał w koszmar. Co ważniejsze, przeczytałby Pan relacje ludzi, którzy, niestety, przegrali
dramatyczną walkę o życie bliskich, choć ich historia wcale nie musiała być tragiczną. Czy słowa prawdy o postępkach doktora G. nie należą się rodzinom, wciąż pogrążonym w bólu i cierpieniu?
I wreszcie, panie Pawle, kilka faktów co do liczby przeszczepów.
Wyraźny spadek tej liczby nastąpił już rok przed moją i szefa CBA konferencją prasową. W 2006 roku wykonano o 143 przeszczepy mniej niż w 2005. Po konferencji dotyczącej kardiochirurga - wbrew wielokrotnym medialnym doniesieniom, które mogły wprowadzić w błąd również Pana - nie zmalała liczba przeszczepów serca. W styczniu 2007 (przed naszą konferencją) wykonano trzy przeszczepy. W lutym (już po konferencji ) cztery, w marcu siedem, a od kwietnia do lipca kolejne dwadzieścia cztery. Skąd wzięła się informacja, że przeszczepów było mniej? Otóż znacznie zmalała w tym czasie liczba transplantacji nerek i wątroby, których nasza konferencja nie dotyczyła!. Z czym to wiązać? Wiele gazet w dramatyczny sposób informowało wówczas o zarażeniu białaczką pacjentów, którym przeszczepiano właśnie nerki i wątroby w lubelskim szpitalu. Czy w takim razie należało ukryć fakty, a dziennikarzy, którzy je opisali, publicznie potępić?
Jeżeli wykrycie i ujawnienie przestępstw, które prokuratura zarzuca doktorowi G. w jakikolwiek sposób wpłynęło na sytuację polskiej transplantologii - to stało się tak dlatego, że doktor G. mocno naruszył zaufanie opinii publicznej. Choć zarabiał ponad dwadzieścia tysięcy miesięcznie, nie miał żadnych zahamowań przed braniem ostatniego grosza od zdesperowanych i nierzadko biednych ludzi. Niestety, czarne owce zdarzają się wśród lekarzy, choć obaj zapewne wierzymy, że zdecydowana większość to ludzie ofiarni i szlachetni tak jak ci, którzy pomogli Pańskiej córce.
Sprawiedliwe osądzenie doktora G. pozwoli pokazać wszystkim pacjentom, że niegodziwi ludzie nie mogą liczyć na bezkarność. Jestem przekonany, że i Pan, i ja chcemy, aby każdy pacjent mógł liczyć na pomoc uczciwych, zaangażowanych lekarzy. Nie oznacza to jednak, że ludzie, którzy doznali krzywdy od kogoś takiego jak doktor G., mogą być lekceważeni, a bolesna prawda zamieciona pod dywan. Nie może być kompromisów w pokazywaniu prawdy i nazywaniu zła po imieniu.
Łączę najserdeczniejsze pozdrowienia dla Pana oraz Pańskiej rodziny!
Z wyrazami szacunku,
Zbigniew Ziobro