PolitykaWP ujawnia: za skandaliczne polowanie Jana Szyszki na bażanty zapłacili prywatni sponsorzy

WP ujawnia: za skandaliczne polowanie Jana Szyszki na bażanty zapłacili prywatni sponsorzy

Polowanie na bażanty, w którym na początku lutego wziął udział m.in. Jan Szyszko, kosztowało 20 tys. zł, a faktura została opłacona przez prywatnych sponsorów - ustaliła Wirtualna Polska. Potwierdza to szef związku łowieckiego, który mówi, że na polowanie "zapraszali lekarze". Rzecznik ministra środowiska twierdzi, że Szyszko "zawsze stara się pokryć koszty polowania".

WP ujawnia: za skandaliczne polowanie Jana Szyszki na bażanty zapłacili prywatni sponsorzy
Źródło zdjęć: © WP

Jak ujawniła wczoraj Wirtualna Polska ,w polowaniu w ośrodku hodowli bażantów w Grodnie pod Toruniem wzięło udział kilkunastu myśliwych, w tym minister środowiska i szef PZŁ Lech Bloch. Według informacji WP z kilku niezależnych źródeł polowanie, podczas którego z klatek pod lufy strzelców wypuszczono 500 bażantów, kosztowało ponad 20 tys. zł.

(fot. Infografika WP)

Każdy z wypuszczonych ptaków to koszt 35 zł. Mieszkańcy niedalekich od ośrodka wsi, którzy pracowali jako naganiacze, za dniówkę dostali po 60 zł. Na polowaniu zarobiło kilka osób wynajętych do patroszenia i skubania bażantów. Dostawali po 5 zł od każdego z 400 ustrzelonych ptaków.

Przerwie polowania myśliwi mogli się posilić pieczonym dzikiem za 800 zł. Ile w własnej kieszeni musiał wydać minister? 3,79 zł. Tyle kosztuje najtańsza paczka 250 sztuk śrutu, którym strzela się do bażantów. Droższy śrut to wydatek rzędu kilkunastu złotych.

Kto płacił za polowanie?

Jeden z pracowników związku łowieckiego tłumaczy w rozmowie z WP, że szef PZŁ Lech Bloch wprowadził zasadę dotyczącą polowań z jego udziałem w należących do związku ośrodkach hodowli zwierzyny (OHZ "Grodno" jest jednym z nich). - Gdy Bloch zaprasza gości na polowanie, to nie płacą za nie ani oni, ani związek, tylko sponsorzy. Z reguły są to biznesmeni - mówi nasz informator.

Grażyna Kopińska z Fundacji Batorego podkreśla w rozmowie z WP, że Jan Szyszko nie powinien brać udziału w polowaniu będącym dla niego rodzajem rozrywki, za którą płacą prywatni sponsorzy. - Jeśli te informacje się potwierdzą byłaby to sytuacja rodząca potencjalny konflikt interesów. Minister nie powinien brać udziału w tego typu imprezie – ocenia ekspertka, która zajmuje się problematyką zwalczania korupcji.

Szef PZŁ Lech Bloch pytany przez WP, czy 11 lutego zaprosił ministra Szyszkę na polowanie w Grodnie, uchyla się od odpowiedzi, przekonując, że sam był zaproszony. - Nigdy nie zapraszam na polowania, nigdy nie jest to na koszt związku. To jest na zaproszenie różnych gości. Jak uczestniczę w polowaniach, to zawsze na czyjeś zaproszenie - twierdzi Bloch.

Pytany, kto zapraszał 11 lutego, odpowiada: - Lekarze zapraszali na polowanie. I zaraz potem rozłącza się, odsyłając do rzeczniczki związku.

Rzeczniczka PZŁ Diana Piotrowska przekonywała nas z kolei, że Jan Szyszko był na polowaniu prywatnie. - Pana ministra Szyszki nie było tam jako ministra. Był tam jako osoba fizyczna. Realizował swoją pasję - zaznacza.

Podkreśla też, że nie może ujawnić, kto zapłacił za polowanie, bo jest to tajemnica handlowa. - Płatnikami były osoby prywatne - dodaje.

Rzecznik resortu środowiska Paweł Mucha nie odpowiedział na większość pytań wysłanych przez WP w poniedziałek. Chcieliśmy się m.in. dowiedzieć, czy Jan Szyszko płacił za polowanie 11 lutego, a jeśli tak, to czy może okazać fakturę.

W odpowiedzi na wszystkie pytania rzecznik ministra wysłał nam jedno zdanie: "Ministerstwo Środowiska informuje, że minister Jan Szyszko zawsze stara się pokryć koszty polowania, bez względu na to, przez kogo jest zapraszany".

Nie mogliśmy już dopytać, czy zawsze się mu udaje zapłacić, i czy tak było tym razem, bo rzecznik był dla nas nieuchwytny.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1511)