Śmierć gen. Petelickiego. Zapis z monitoringu?
Sobotnie popołudnie, około godziny 15. Cała Polska szykuje się do decydującego piłkarskiego meczu z Czechami. Generał Sławomir Petelicki (+66 l.), były oficer PRL-owskiego wywiadu, twórca i dowódca jednostki specjalnej komandosów GROM, zjeżdża do podziemnego garażu w swoim apartamentowcu na warszawskim Mokotowie. Tam dosięga go kula wystrzelona z pistoletu. Jeden celny strzał w głowę zabija generała. Policja jest przekonana, że to samobójstwo. Monitoring z garażu nie rejestruje samego momentu strzału, ale na filmie nie widać nikogo obcego, kto mógłby zaatakować Petelickiego.
18.06.2012 | aktual.: 18.06.2012 10:36
Mijała pora obiadowa, gdy generał Petelicki oświadczył swej żonie Agnieszce, że musi zjechać na podziemny parking. Oprócz dwóch aut Peteliccy trzymali tam także rowery i różne osobiste rzeczy, które zawadzały w normalnym mieszkaniu. Ich apartamentowiec jest chroniony całą dobę, a podziemia przeczesują czujne obiektywy kamer, więc nie było obaw, że coś zginie. Generał cicho zamyka drzwi i zjeżdżą windą na poziom minus jeden. System monitoringu rejestruje, jak idzie korytarzem, a potem znika za wyłomem muru, gdzie są jego miejsca postojowe. Tam oko kamery już nie sięga. Długo nic się potem nie dzieje, ale nie wzbudza to podejrzenia ochroniarzy budynku. Zaniepokojona jest za to żona generała. Dzwoni na komórkę męża, ale ta nie odpowiada. Raz, drugi, telefon jednak milczy. Pani Agnieszka nawet nie wie, czy mąż wciąż jest na parkingu, bo nie spytała, czy zjechał tylko po coś z auta, czy też gdzieś miał pojechać samochodem.
Po kolejnym „milczącym” telefonie, sama zjeżdża windą. Idzie korytarzem i widzi wszystkie ich auta. Męża nie ma. Nagle dostrzega między ścianą a tyłem dużego jeepa ciało. To generał, leży w kałuży krwi. Obok na betonie leży pistolet. Zszokowana wzywa pomoc. Przyjeżdża pogotowie, policja. – Mogę potwierdzić jedynie, że otrzymaliśmy zgłoszenie od członków rodziny o znalezieniu zwłok mężczyzny. Wyjaśniamy wszystkie okoliczności tej śmierci – mówi insp. Maciej Karczyński, rzecznik warszawskiej policji.
Ochrona i funkcjonariusze blokują dostęp na parking. Lekarze nie mają wątpliwości – rana postrzałowa głowy okazała się śmiertelna. To był jeden celny strzał. Do akcji wkracza ekipa dochodzeniowa – policjanci z wydziału zabójstw i terroru kryminalnego stołecznej policji. Odnajdują łuskę z broni, z której strzelano. To prywatny pistolet generała, na który miał pozwolenie.
Na ciele Sławomira Petelickiego nie znajdują żadnych śladów, które mogłyby świadczyć o tym, że generała ktoś zaatakował. Także auto nie nosi śladów walki. Dlatego pierwsze ustalenia policji i prokuratury są takie: generał Petelicki najprawdopodobniej popełnił samobójstwo. – Ze wstępnych ustaleń lekarza sądowego wynika, że generał strzelił do siebie około godziny 16 – mówi nam jeden z policjantów.
Ale to tylko wstępna wersja wydarzeń. Ciało generała zostanie poddane sekcji zwłok. W niedzielę zostało przewiezione do Zakładu Medycyny Sądowej. – Sekcja zwłok odbędzie się w poniedziałek – mówi Katarzyna Calów-Jaszewska, rzeczniczka warszawskiej Prokuratury Okręgowej.
Śledczy przeanalizowali już nagranie z monitoringu z podziemnego parkingu w domu Petelickich. – Na filmie widać, jak generał idzie do swojego samochodu – mówi nasz informator. – Niestety, nie widać samego momentu strzału, bo kamera nie obejmuje całego zaułka. Z filmu wynika też, że żadne inne osoby nie kręciły się w tym miejscu.
Prokuratorzy na razie przesłuchali tylko rodzinę generała – nie chcą się wypowiadać na temat żadnych szczegółów czy ewentualnych motywów.