Ukraina poprosiła USA o wysłanie broni
Ukraina zwróciła się do USA z prośbą o pomoc wojskową w związku z sytuacją na Krymie - informuje Reuters. Chodzi o dostarczenie broni, jak i wsparcie organizacyjne.
Jak informuje Reuters, jeden z senatorów wystosował nawet apel do Białego Domu o wsparcie Ukrainy "jakimkolwiek sprzętem wojskowych, który będzie jej potrzebny". Informacje pochodzą od dwóch polityków amerykańskich, którzy poprosili o anonimowość.
W Departamencie Stanu toczą się teraz rozmowy na temat wysłania broni na Ukrainę. Na razie jednak USA zaopatrzy ukraińskich żołnierzy w spore zapasy żywności.
W czwartek dziennik "The Wall Street Journal" napisał, że Stany Zjednoczone odmówiły wysłania broni na Ukrainę. Senator John McCain powiedział, że te informacje są wyjątkowo niepokojące i stany nie powinny nakładać embarga na broń dla ofiar agresji militarnej.
Gazeta, powołując się na poważne źródła w administracji Baracka Obamy, informuje, że Waszyngton, nie chcąc zaogniać stosunków z Rosją, zgodził się jedynie na wysłanie Ukraińcom wojskowych racji żywnościowych.
Obama spotkał się przedwczoraj z szefem ukraińskiego rządu Arsenijem Jaceniukiem. Według "The Wall Street Journal" miał on zaapelować o pomoc militarną, włączając w to uzbrojenie, amunicję i wsparcie wywiadowcze.
Kolejne manewry wojskowe Rosji
W ostatnich dniach Rosja zdecydowała o kolejnych wojskowych manewrach u granic Ukrainy, wysłała też eskadrę myśliwców na terytorium Białorusi. Wobec tego pokazu siły, amerykańscy dyplomaci przyznają, że administracja Obamy stoi przed trudnym zadaniem - pisze gazeta. Chodzi o to, jak pogodzić okazywanie wsparcia władzom ukraińskim, a jednocześnie nie drażnić nieprzewidywalnej Moskwy oraz nieumyślnie nie ośmielić ukraińskiej armii do kroków, które mogłyby zaognić konflikt.
Odnosząc się jeszcze do prośby rządu w Kijowie, źródło w administracji powiedziało gazecie: "To nie jest 'nie' na zawsze, to jest 'nie' na teraz". Taką postawę skrytykował republikański senator John McCain. Jak powiedział, "wobec ofiar agresji nie powinno się wprowadzać embarga na uzbrojenie".
Jeszcze dziś, dwa dni przed referendum w sprawie przyłączenia Krymu do Rosji, w Londynie mają rozmawiać szefowie dyplomacji Rosji i USA: Siergiej Ławrow i John Kerry.
"Stanowczej reakcji nie będzie"
Scenariusz aneksji Krymu przez Rosję staje się coraz bardziej prawdopodobny, a zdecydowanej reakcji świata, mimo bezprawności krymskiego referendum, nie należy się spodziewać. Krym jest punktem wyjścia do dalszej destabilizacji Ukrainy - mówi ekspert OSW.
Analityk Ośrodka Studiów Wschodnich Szymon Kardaś przewiduje, że Rosja "z naruszeniem wszystkich zobowiązań wynikających z prawa międzynarodowego" uzna referendum, które odbędzie się w niedzielę na Krymie, i "idąc metodą faktów dokonanych przeprowadzi faktyczną i formalną aneksję Krymu". Moskwa przetestuje w ten sposób jednocześnie determinację Zachodu i zdolność do reakcji na przetasowania systemu bezpieczeństwa w przestrzeni euroatlantyckiej.
- Z punktu widzenia społeczności międzynarodowej będzie to problem, bo utrzymywanie stosunków z Federacją Rosyjską, która bezprawnie dokonuje aneksji terytorium innego państwa, będzie rodziło poważne trudności - zauważa rozmówca.
Prognozuje jednak, że "w praktyce nie będzie innej reakcji świata niż nieuznanie" krymskiego referendum i wszystkich jego implikacji. - Z drugiej strony ciężko wyobrazić sobie podjęcie kroków politycznych czy gospodarczych, które mogłyby wpłynąć na powstrzymanie tego procesu - ocenia ekspert.
Dodaje, że choć prawo międzynarodowe stoi po stronie Zachodu, "to Rosja kierując się logiką Realpolitik będzie osiągała konkretne cele polityczne - z pogwałceniem prawa międzynarodowego i przy pewnym proteście Unii Europejskiej i USA (...), ale na poziomie praktyki politycznej i realnych działań trudno będzie coś zrobić, by odwrócić bieg wydarzeń". - Jedynym, co mogłoby go odwrócić, jest użycie siły zbrojnej w obronie integralności terytorialnej Ukrainy - uważa ekspert, zastrzegając, że jest to mało prawdopodobne, "tym bardziej że same władze w Kijowie nie podejmują tego typu kroków".
Według Kardasia możliwe są dwa scenariusze. Zgodnie z pierwszym Rosja będzie konsekwentnie eskalować napięcie na Krymie, podsycając nastroje separatystyczne i wywierając wpływ na "nieprawomocnie wybrane władze Krymu, których działania są wyraźnie inspirowane przez Moskwę". - W ten sposób Rosja będzie próbowała podbić stawkę w relacjach z Zachodem, aby wywalczyć korzystniejsze rozwiązania dla zabezpieczenia swych ekonomicznych i politycznych interesów na całej Ukrainie - mówi analityk.
Drugi scenariusz - który w ocenie Kardasia staje się coraz bardziej prawdopodobny, zwłaszcza w kontekście stanowiska rosyjskiego MSZ uznającego deklarację autonomicznych krymskich władz w sprawie niepodległości - zakłada, że aneksja Krymu "nie jest czymś nierealnym i Rosjanie rozważają taki krok".
- Jeśli aneksja Krymu jest czerwoną linią wyznaczoną Rosji przez Zachód, to oznacza, że Rosjanie są zainteresowani zbadaniem reakcji Zachodu na przekroczenie tej wytyczonej linii. Liczą, że Zachód nie będzie w stanie osiągnąć jednolitego stanowiska pod względem zdecydowanych sankcji gospodarczych ani żadnych innych radykalnych działań wspólnych, demonstrując fiasko systemu bezpieczeństwa w przestrzeni euroatlantyckiej. A Rosja jest zainteresowana daleko idącym przetestowaniem tego systemu - mówi Kardaś.
Według niego w razie faktycznej i formalnej aneksji Krymu Rosja, zachęcona tym przykładem, pójdzie dalej i z coraz większą determinacją może dążyć do destabilizacji południowej i wschodniej Ukrainy. Wśród możliwych działań ekspert wymienia różnego typu prowokacje, zajmowanie budynków administracji państwowej czy przewożenie rosyjskich aktywistów na tereny południowo-wschodniej Ukrainy.
W tym kontekście analityk OSW zwraca uwagę na problemy z dostawami wody, energii i gazu dla uzależnionego pod tym względem od Ukrainy Krymu, gdyby doszło do jego fizycznego odcięcia. - Żeby zabezpieczyć funkcjonowanie Krymu w pełnym wymiarze, niezależnie od władz w Kijowie, konieczne jest uzyskanie przez Rosję przynajmniej częściowej kontroli nad obszarami południowo-wschodniej Ukrainy - wyjaśnia.
Jak zwraca uwagę ekspert, możliwość rozwiązania kompromisowego jest mało realna, ponieważ warunki postawione przez Zachód, czyli odwołanie referendum i wycofanie rosyjskich wojsk z Krymu, są nie do zaakceptowania przez Rosję. Sprawę komplikuje skala machiny propagandowej rozbudowanej wokół plebiscytu na Krymie i kampania mediów w samej Rosji pod hasłem "powrotu Krymu do macierzy" - tłumaczy Szymon Kardaś. Dodatkowym problemem jest, jego zdaniem, słabość władz w Kijowie i brak zdolności sprawowania kontroli nad strukturami państwa, zwłaszcza strukturami siłowymi.
Źródło: Reuters/WP.PL/IAR/PAP