"Dzięki ACTA można będzie ścigać każdego za cokolwiek"
- Jeżeli Traktat ACTA jest taki niewinny, to dlaczego wniosek w sprawie ujawnienia rozmów nad nim został odrzucony? - pyta Internauta podpisujący się nickiem Kazik0254 w felietonie przesłanym do redakcji Wirtualnej Polski. Internauta zwraca uwagę, że przepisy pozwalają na kontrolowanie każdego, co do którego istnieje domniemanie, że mógł być związany z naruszaniem praw autorskich. - To słowo klucz, otwierające drzwi do nieograniczonych możliwości ścigania każdego i za cokolwiek - twierdzi Internauta.
24.01.2012 | aktual.: 24.01.2012 15:54
Przeczytaj też: Rząd chciał ukryć prawdę o ACTA - oto dowód
Panie Ministrze Boni,
Nieładnie jest dla przedstawiciela narodu tak go bezczelnie okłamywać. Przede wszystkim przystąpienie do Traktatu ACTA jest dobrowolne. To, że UE jako organizacja podpisała akces przystąpienia, nie znaczy, że państwo członkowskie też musi to zrobić. UE nie jest federacją, ale dobrowolnym zrzeszeniem państw i z racji tego każde z nich prowadzi samodzielną politykę, tak wewnętrzną, jak i zewnętrzną.
Niecałkowitą prawdą jest też to, że strona polska uczestniczy w tym projekcie od 2008 roku. Od tego roku rząd RP uczestniczy w pracach nad traktatem formalnie, a nieformalnie od samego początku, czyli od kwietnia 2007 roku. Proszę też odpowiedzieć narodowi jak to jest, że skoro ten traktat nie wprowadza istotnych zmian w funkcjonowaniu prawodawstwa polskiego, to dlaczego starano się te prace utrzymać w ścisłej tajemnicy przed opinią publiczną i wieloma organizacjami politycznymi? Gdyby nie Wikileaks, świat nigdy by się nie dowiedział, że takie prace są prowadzone. Jeżeli Traktat ACTA jest taki niewinny, to dlaczego został odrzucony wniosek o udostępnienie informacji w sprawie rozmów nad ACTA złożony dn. 24 listopada 2009 roku przez Stowarzyszenie Internet Society Poland, na podstawie Ustawy o dostępie do informacji publicznej z dn. 6 września 2001 r. (Dz. U. Nr 112, poz. 1198 ze zm.)? Czyżby rząd miał prawo łamać przepisy według własnego widzimisię i własnej interpretacji? Dla zainteresowanych tą sprawą
odsyłam do: "Odpowiedź ministra KiDN z upoważnienia prezesa Rady Ministrów na interpelację nr 15121".
Dlaczego nie informuje Pan, że protesty w sprawie tego traktatu nie są wymysłem jedynie "zbuntowanych internautów" i to teraz, ale zaczęły się dużo wcześniej i to z inicjatywy poważnych organizacji międzynarodowych, w tym WTO? Dlaczego nie powie Pan o głośnym proteście prawie stu profesorów prawa, reprezentujących sześć kontynentów, złożonym na ręce prezydenta Obamy w czerwcu 2010 roku, po konferencji prawników Washington College of Law, żądających wstrzymania prac nad projektem?
Zadałem sobie trochę trudu i przejrzałem wszystkie dostępne materiały na temat ACTA, i z całą odpowiedzialnością stwierdzam, że ten traktat ma niewiele wspólnego z ochroną "własności intelektualnej". Zauważył Pan ten eufemizm - "własność intelektualna" zamiast "prawo autorskie"? O ile to drugie dokładnie określa sedno sprawy, o tyle to pierwsze ma szerszy zasięg niż ocean. Po co ACTA, skoro już w każdym prawie państwie od dawna istnieją przepisy egzekwujące ochronę praw autorskich?
Traktat ACTA to wstęp do realizacji świata orwellowskiego, ponieważ ACTA zakładają utworzenie ponadnarodowej i ponadrządowej organizacji, coś na wzór ONZ, mającej nieograniczone możliwości inwigilacji i ścigania każdego i w każdym punkcie kuli ziemskiej, bez nakazu sądowego i podania przyczyn. Takie możliwości daje zapis w Sekcji 5. Traktatu, dotyczący "Dochodzenia i egzekwowania praw własności intelektualnej w środowisku cyfrowym" mówiący, że: "Władze mogą nakazać dostawcy internetu niezwłoczne ujawnienie informacji na temat abonenta, co do którego istnieje podejrzenie, że naruszył prawa autorskie i pokrewne". Panie ministrze, "istnieje podejrzenie" to słowo klucz, otwierające drzwi do nieograniczonych możliwości ścigania każdego i za cokolwiek, np. za ujawnienie potajemnej zmowy polityków.
Ten traktat to kpina z systemów prawnych i sądowniczych. Mówi się, że ACTA mają bronić autorów przed okradaniem ich z należnych im pieniędzy za ich dzieła, to czy w takim układzie malarz dostanie pieniądze od każdego oglądającego jego dzieło? Czy trzeba będzie zakryć wszystkie budowle współczesnej architektury, pomniki i inne wytwory ludzkiego intelektu? Przecież ci twórcy lub ich spadkobiercy jeszcze żyją i też im się coś należy. Panie ministrze, trochę pokory dla narodu!
Masz pomysł na ciekawy artykuł? Chcesz opublikować własny felieton? ** Zamieścimy Twój tekst w naszym serwisie!