Suski ws. Amber Gold: mam nadzieję, że Tusk podporządkuje się pewnym regułom
- Mam nadzieję, że ktoś, kto był premierem, sam podporządkuje się pewnym regułom - powiedział wiceprzewodniczący komisji śledczej ds. Amber Gold Marek Suski (PiS), odnosząc się do planów przesłuchania przed nią b. premiera Donalda Tuska. Dodał też, że Tuska "sypnął Belka".
28.03.2017 10:34
- Obawiam się, że Donald Tusk będzie miał bardzo dużo zajęć, będzie pisał, zwoływał szczyty, jeździł, spotykał się, podejrzewam, że nie będzie miał chęci stanąć przed komisją, bo jednak w trakcie prac komisji doszliśmy do tego, że delikatnie mówiąc (...) oszczędnie gospodarował prawdą - powiedział w radiowej Trójce Suski, pytany, w jaki sposób ponowny wybór Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej wpłynie na plany przesłuchania go przed komisją śledczą ds. Amber Gold.
Poseł PiS wyraził nadzieję, że "ktoś, kto był premierem i mówił, że chce rządzić państwem, które miałoby być nieteoretyczne, a praworządne, sam będzie się podporządkowywał pewnym regułom".
- W końcu jeden z byłych premierów już stanął, drugi premier też stanął przed komisją. Jeden - tutaj mówię o panu Belce - opowiedział o tym, jak rozmawiał z Donaldem Tuskiem gdzieś na przełomie stycznia, lutego, i ten znał szczegóły, czyli wiedział, że prokuratura działa w sposób opieszały, i to jest jedna z podstaw do twierdzenia, że jednak Donald Tusk po prostu kłamał - dodał Suski.
- Belka go sypnął, że wiedział o tej aferze, a on twierdził, że nie wiedział. Mówił: "no nie mogłem ostrzec syna, bo nie wiedziałem", a okazało się, że wiedział, więc prawdopodobnie ostrzegł syna, a później być może syn przekazał to tym, którzy za tę aferę odpowiadali, uciekli z pieniędzmi przed wejściem organów ścigani, ogłosili upadłość i pieniądze się rozmyły - powiedział Suski.
Na początku marca szefowa sejmowej komisji śledczej ds Amber Gold Małgorzata Wassermann powiedziała, że komisja jest daleko od przesłuchania Donalda Tuska. Jak wówczas stwierdziła "to jest kwestia na pewno miesięcy".
W grudniu ub.r. Tusk powiedział, że stawi się przed sejmową komisją śledczą ws. Amber Gold. W rozmowie z TVN24 b. premier, obecnie szef Rady Europejskiej mówił, że śledzi co się dzieje w Polsce, także "sygnały dotyczące działań komisji ws. Amber Gold" i wypowiedzi posłów PiS - członków komisji.
Tusk: to element nagonki
- Co do tego, że to jest element presji i nagonki, nie mam żadnych wątpliwości. Ale znam swoje obowiązki, jestem polskim obywatelem, więc stawię się przed komisją i będę wyjaśniał wszystko, co wyjaśnienia wymaga - powiedział wówczas Tusk. Dodał, że ma czyste sumienie i odnosi wrażenie, że ktoś z bardzo złą wolą chce wmówić Polakom, że ta sprawa nie została wyjaśniona.
Na początku marca komisja śledcza zdecydowała o przesłuchaniu Michała Tuska - syna Donalda Tuska. Według planów, ma on stanąć przed komisją śledczą w czerwcu i ma być to jedno z przesłuchań świadków związanych z tzw. wątkiem lotniczym w działalności Amber Gold. Michał Tusk, pracując w Porcie Lotniczym w Gdańsku, współpracował z należącą do Amber Gold spółką OLT Express.
Jak doszło do afery z Amber Gold?
Firma Amber Gold powstała na początku 2009 r. i miała inwestować w złoto i inne kruszce. Klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji - od 6 do nawet 16,5 proc. w skali roku - które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych. Głośno o sytuacji Amber Gold zrobiło się w lipcu 2012 r., kiedy kłopoty finansowe zaczęły mieć należące do spółki linie lotnicze OLT Express. Sama spółka Amber Gold ogłosiła likwidację 13 sierpnia 2012 r., nie wypłacając tysiącom swoich klientów powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich.
Pierwszy zarzut oszustwa znacznej wartości wraz z wnioskiem o areszt wobec szefa Amber Gold Marcina P. Prokuratura Okręgowa w Gdańsku postawiła pod koniec sierpnia 2012 r. Jesienią 2012 r. śledztwo przeniesiono do Prokuratury Okręgowej w Łodzi, która w czerwcu 2015 r. sporządziła akt oskarżenia ws. Amber Gold.
W śledztwie, prowadzonym przez prokuraturę wspólnie z ABW, przesłuchano prawie 20 tys. świadków, a akta sprawy liczą ponad 16 tys. tomów.
Według łódzkich śledczych, Marcin P. i jego żona oszukali w latach 2009-2012 w ramach tzw. piramidy finansowej w sumie niemal 19 tys. klientów spółki, doprowadzając ich do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln zł. Marcin P. został oskarżony o cztery przestępstwa, a Katarzyna P. o 10. Grożą im kary do 15 lat więzienia. Proces Marcina P. i jego żony trwa od marca 2016 r. przed gdańskim Sądem Okręgowym. (PAP)