Rozpoczął się proces ks. Drozdek kontra dziennikarz Jurecki
Przed Sądem Okręgowym w Nowym Sączu rozpoczął się proces dziennikarza "Tygodnika Podhalańskiego", Jerzego Jureckiego. Z powództwem cywilnym o ochronę dóbr osobistych wystąpił przeciw Jureckiemu kustosz sanktuarium na Krzeptówkach w Zakopanem, ks. Mirosław Drozdek.
Duchowny poczuł się pokrzywdzony artykułem Jureckiego w "Tygodniku Podhalańskim", w którym dziennikarz stwierdził, że z materiałów materiałów SB znajdujących się w IPN wynika, iż ks. Drozdek, był w latach 80. tajnym współpracownikiem SB o kryptonimie Ewa.
Duchowny nie pojawił się na pierwszej rozprawie. Reprezentujący go mecenas Wieńczysław Grzybek powiedział dziennikarzom, że ksiądz jest zajęty przygotowaniami do pielgrzymki papieża, a poza tym chciał uniknąć kontaktu z dziennikarzami. I tak zjawi się w sądzie, bo będzie musiał złożyć zeznania w charakterze strony - powiedział mecenas Grzybek.
Przed sądem stawił się natomiast pozwany Jerzy Jurecki. Reprezentujący dziennikarza mecenas Robert Rychlicki wniósł o oddalenie pozwu w całości. Według prawnika, dziennikarskim obowiązkiem Jureckiego było opublikowanie materiałów, które dostały się w jego ręce. Zdaniem obrońcy, Jurecki w artykule nie tyle oskarżał, co pytał, czy duchowny był agentem, czy ofiarą SB.
Ks. Drozdek nie powinien czuć się pokrzywdzony przez redaktora Jureckiego. Jeżeli mógł być przez kogoś pokrzywdzony, to przez ówczesne organy państwa- mówił na korytarzu sądowym pełnomocnik dziennikarza, mec. Rychlicki. Szukałem prawdy, rzetelnie przedstawiłem informacje, które posiadałem, nie wiem, za co miałbym przepraszać - dodał Jurecki.
Reprezentujący duchownego mecenas Grzybek powiedział, że ks. Drozdek nie był agentem, a jego kontakty z SB miały charakter służbowy w związku ze staraniami o paszport oraz budową sanktuarium na Krzeptówkach. Dowodził przed sądem, że artykuły Jureckiego miały znamiona oskarżeń.
Pełnomocnik ks. Drozdka wnioskował, aby sąd nie zezwolił na rejestrację procesu przez media. Argumentował, że media "w istocie uznały już winę powoda". Sąd uchylił ten wniosek. Przyjęte zostały wnioski o powołanie na świadków powoda byłego i obecnego miejscowego przełożonego wspólnoty oo. pallotynów na Podhalu oraz założycieli pierwszej "Solidarności" w Zakopanem. Na świadka powołano również oficera SB, który odpowiadał za kontakty z duchownym w latach 80. i jest autorem większości raportów ze spotkań.
Strona pozwana złożyła wniosek, aby sąd wystąpił do krakowskiego IPN o udostępnienie teczki tajnego współpracownika o kryptonimie "Ewa". Jak się okazało, Jurecki pisząc artykuł dysponował tylko kserokopiami części tych materiałów. Sąd, powołując się na obowiązujące prawo, uchylił ten wniosek. Argumentował m.in., że sąd cywilny nie ma takiej możliwości, bo nie jest sądem lustracyjnym. W związku z tym strona pozwana zobowiązała się do dostarczenia materiałów.
W trakcie rozprawy przesłuchano jednego świadka. Miejscowy przełożony wspólnoty oo. pallotynów na Podhalu, ks. Józef Lasak powiedział przed sądem m.in.: Na podstawie rozmów z różnymi osobami jestem przekonany o bezpodstawności zarzutu, że ks. Drozdek był agentem SB. Według niego, ks. Drozdek nie miał świadomości, że został zarejestrowany przez SB jako agent.
W lutym "Tygodnik Podhalański" napisał, że z materiałów SB znajdujących się w IPN wynika, iż ks. Mirosław Drozdek, był w latach 80. tajnym współpracownikiem SB o kryptonimie Ewa. Ks. Drozdek kategorycznie zaprzeczył, jakoby współpracował z SB. Na początku marca wniósł do sądu pozew o ochronę dóbr osobistych przeciwko autorowi publikacji. Ksiądz domaga się przeprosin w sześciu ogólnopolskich mediach oraz 10 tys. zł na rzecz Caritas.