Rosyjska dziennikarka o bezczelnej propagandzie Kremla. "Mówią, że Bucza to prowokacja"
Masza Makarowa, rosyjska dziennikarka z telewizji Biełsat, gościła w programie "Newsroom". Pytano ją dostęp Rosjan do informacji na temat masowych grobów odkrytych niedawno w Ukrainie, m.in. w Buczy i innych miejscowościach. Makarowa powiedziała, że trudno jest to ocenić. Stwierdziła też, że z tego co widziała, na rosyjskich serwisach społecznościowych pojawiły się informacje na ten temat. Zaznaczyła jednak, że większy wpływ na przeciętnych obywateli Federacji Rosyjskiej ma telewizja państwowa. - Oni [telewizja rosyjska] mówią, że faktycznie Bucza tak wygląda, jak na obrazkach, ale, że wszystko to jest prowokacja ukraińskich nacjonalistów i fejk - relacjonowała. I zaznaczała, że taka całkowicie kłamliwa propagandowa narracja jest typowa dla Kremla. - Władze rosyjskie od początku tej inwazji kłamią. One od dziesiątków lat nie powiedziały prawdy – ani na temat zbrodni w Czeczenii, ani na temat zamachu na Niemcowa, ani na temat zatrucia Nawalnego. Przecież mówiły, że on sam się otruł - podkreśliła. Makarowa zaznaczyła, że teraz najważniejsze jest, żeby pociągnąć do odpowiedzialności tych żołnierzy, którzy byli odpowiedzialni za zbrodnie w Buczy. Zaznaczyła, że są już grupy rosyjskich niezależnych badaczy i dziennikarzy, którzy zbierają dane na temat jednostek wojskowych, które były w tej miejscowości. - Te jednostki są znane, bo wojsko rosyjskie nie ukrywało tego, że przebywały w Buczy oddziały np. z Kraju Chabarowskiego a czy z Dalekiego Wschodu. Teraz propaganda rosyjska zaczęła to odkręcać i mówić, że wojska rosyjskie opuściły Buczę 30 marca. Ale przecież są publikacje Interfaksu, państwowej rosyjskiej agencji informacyjnej, która jeszcze 1 kwietnia pisała o tym, że trwają walki w miastach pod Kijowem, że jest tam desant rosyjski. Poza tym nie da się kłamać, kiedy żyjemy też w czasach, gdy bardzo aktywnie działają media społecznościowe, kiedy sami żołnierze chętnie zamieszczają tam swoje zdjęcia - wyjaśniała.