Zrzucanie odpowiedzialności
Samo wprowadzenie stanu wojennego uzasadniono kłamstwem. - Nie mamy prawa dopuścić, aby zapowiedziane demonstracje stały się iskrą, od której zapłonąć może cały kraj. (...) Awanturnikom trzeba skrępować ręce, zanim wtrącą ojczyznę w otchłań bratobójczej walki - mówił Wojciech Jaruzelski w przemówieniu wyemitowanym w 13 grudnia w TVP i w Polskim Radiu. Winą za trudną sytuację w kraju Jaruzelski obarcza "Solidarność", nazywając opozycję "ekstremistami".
W wystąpieniu zawarł jednak sugestię, że stan wojenny wprowadzono w obawie przed interwencją Związku Radzieckiego. - Ojczyzna nasza znalazła się nad przepaścią. (...) Już nie dni, lecz godziny, przybliżają ogólnonarodową katastrofę. Uczciwość wymaga, aby postawić pytanie: czy musiało do tego dojść? Obejmując urząd Prezesa Rady Ministrów wierzyłem, że potrafimy się podźwignąć. Czy zrobiliśmy więc wszystko, aby powstrzymać spiralę kryzysu? Historia oceni nasze działania - mówił w przemówieniu wyemitowanym w 13 grudnia w TVP i w Polskim Radiu.
Sugestia trafiła na podatny grunt. Znaczna część społeczeństwa obawiała się, że w Polsce dojdzie do krwawej walki z udziałem obcych wojsk, jak miało to miejsce na Węgrzech w 1956 r. i w Czechosłowacji w 1968. W badaniach prowadzonych przez CBOS już po transformacji ustrojowej wynika, że większość Polaków uznawało decyzję o wprowadzeniu stanu wojennego za słuszną. W 1994 r. twierdziło tak 54 proc. badanych. W 2011 roku odsetek ten spadł do 44 proc. W tych samych badaniach krytycy decyzji Jaruzelskiego stanowili 34 proc.