Świat"Porozumienie z Kopenhagi to policzek dla świata"

"Porozumienie z Kopenhagi to policzek dla świata"

Konferencja klimatyczna ONZ w Kopenhadze zakończyła się po 13 dniach obrad. - Porozumienie w Kopenhadze jest ogromnym rozczarowaniem, bo odkłada ochronę klimatu na później - uznał przewodniczący komisji ds. środowiska PE Jo Leinen, który był szefem 15-osobowej delegacji eurodeputowanych na szczyt. - To tylko pierwszy krok - uspokaja szef PE Jerzy Buzek.

19.12.2009 | aktual.: 19.12.2009 16:45

"Konferencja przyjmuje do wiadomości porozumienie z Kopenhagi" - brzmi oświadczenie wydane podczas szczytu. Z braku możliwości przyjęcia formalnego, politycznego porozumienia w sprawie globalnego ocieplenia szczyt klimatyczny w Kopenhadze "odnotował" dokument przyjęty w nocy z piątku na sobotę przez grupę krajów o najbardziej rozwiniętych gospodarkach - podała agencja Kyodo.

Porozumienie ws. klimatu wywołało falę krytyki w prasie. "To ogromne rozczarowanie. Mamy poczucie straconej szansy" - powiedział belgijski minister środowiska Paul Magnette, cytowany przez dziennik "Le Soir".

Uczestnicy szczytu zobowiązali się do starań i zakończenia prac nad uzgodnieniem do końca przyszłego roku nowego paktu klimatycznego, który ma zastąpić Protokół z Kioto i zobligować większą liczbę krajów oraz państwa uprzemysłowione do ostrzejszej redukcji emisji gazów cieplarnianych. Sprawę tę podejmą w listopadzie 2010 roku uczestnicy konferencji w Meksyku (tzw. COP16).

Wystosowany na zakończenie konferencji apel delegacji RPA, aby data spotkania w sprawie klimatu przewidzianego w Bonn nie kolidowała z rozgrywkami Mundialu w Republice Afryki Południowej (od 11 czerwca do 11 lipca), w większości spotkał się z aplauzem uczestników spotkania.

PE rozczarowany

Delegacja Parlamentu Europejskiego wyraziła rozczarowanie wynikiem konferencji w Kopenhadze. Przewodniczący PE Jerzy Buzek zaapelował, by z braku konkretnego, ambitnego porozumienia, wyciągnąć wnioski, jak usprawnić proces oenzetowskich negocjacji klimatycznych.

- Kopenhaga była tylko pierwszym krokiem - uspokajał przewodniczący PE, obecny w Kopenhadze podczas dwóch ostatnich, kluczowych dni negocjacji.

- Musimy wyciągnąć lekcje, jak usprawnić proces negocjacji. W porozumieniu są pewne pozytywne elementy, ale Unia Europejska powinna kontynuować wywieranie presji na resztę świata, by osiągnąć bardziej ambitne porozumienie na późniejszym etapie - zaapelował Buzek. Kolejna runda światowych negocjacji odbędzie się w przyszłym roku w Meksyku.

- W dokumencie brakuje długoterminowej wizji na rok 2050 i krótkoterminowych celów na 2020 rok. Obecne zobowiązania uprzemysłowionych krajów w żaden sposób nie doprowadzą do redukcji CO2 na poziomie wskazanym przez panel naukowy ONZ - ubolewał niemiecki socjaldemokrata Leinen. Chodzi o cel redukcji w wysokości 25-40% do roku 2020 w porównaniu z 1990 rokiem.

Leinen odpowiedzialnością za fiasko obarczył USA i Chiny - dwóch największych światowych emitentów CO2. Chiny za to, że nie chciały się do redukcji emisji zobowiązać w drodze międzynarodowego traktatu, USA zaś - za to, że ich poziom redukcji był niewystarczający (w przeliczeniu ok. 4% do roku 2020, podczas gdy UE przyjęła cel w wysokości 20%).

Eurodeputowani skrytykowali ponadto fakt, że tzw. porozumienie z Kopenhagi nie jest prawnie wiążącym dokumentem i jedynie "uznaje" konieczność ograniczenia wzrostu temperatury na Ziemi do 2 stopni Celsjusza ponad poziom z epoki przedindustrialnej.

Wiceprzewodniczący delegacji, niemiecki chadek Karl-Heinz Florenz dodał, oceniając wynik kopenhaskiej konferencji: "To policzek dla świata. Negocjacje przebiegały pod znakiem ogromnego braku wzajemnego zaufania. Niektóre kraje rozwijające się blokowały porozumienie, nie wnosząc do tekstu nic pozytywnego. Kluczowe będzie przezwyciężenie tego w przyszłych negocjacjach".

Michał Kot

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)