Po wybuchu - "poleciały głowy" urzędników na Białorusi
Prezydent Białorusi Alaksander Łukaszenka zdymisjonował szefa administracji
prezydenckiej Hienadzia Niewyhłasa i sekretarza Rady Bezpieczeństwa Wiktora Szejmana po ubiegłotygodniowym wybuchu bomby - podała jego administracja.
Łukaszenka powiedział, że nie uważa wybuchu bomby 3 lipca na koncercie z jego udziałem za zamach na swoje życie. Jednak w poniedziałek ostro skrytykował Szejmana za to, że nie zapobiegł eksplozji, w której zostało rannych ponad 50 osób, To samo zarzucał Niewyhłasowi.
Administracja Łukaszenki poinformowała, że podpisał on dokumenty o dymisji obu urzędników, nie podano jednak nazwisk ich następców. Rzecznik Łukaszenki Pawał Liohki powiedział, że obaj będą teraz pełnić "inne funkcje".
Moim zdaniem nie powinien pan pozostawać na tym stanowisku po wypadku. Jest pan głównym winnym! Nic pan nie zrobił! - oznajmił w poniedziałek prezydent Szejmanowi, który był dotąd jedną z najbardziej wpływowych postaci reżimu.
Wcześniej Szejman, uważany za szarą eminencję na Białorusi, piastował stanowisko szefa administracji prezydenckiej i prokuratora generalnego. Opozycja obciąża go odpowiedzialnością za morderstwa polityczne. Szejman jest na liście osób nie wpuszczanych przez Unię Europejską na jej terytorium w związku z podejrzeniem, że był zamieszany w zniknięcie białoruskich opozycjonistów Jurija Zacharenki, Wiktora Hanczara, Anatolija Krasouskiego i dziennikarza Dzimitrija Zawadzkiego w latach 1999-2000.
Lider opozycyjnej partii komunistycznej Siarhiej Kaliakin uznał zdymisjonowanie Szejmana za ważne wydarzenie, bo z otoczenia Łukaszenki odszedł człowiek, który był faktycznie jego cieniem, osobą, z którą Łukaszenka zaczynał karierę prezydenta - informuje portal "Biełorusskije Nowosti".
Większość przywódców opozycji uważa, że dymisje Szejmana i Niewyhłasa nie są związane z wybuchem, gdyż wówczas poleciałyby głowy ministrów resortów siłowych, generałów. Takie dymisje znaczą, że naprawdę wokół prezydenta istnieją klany, grupy wpływów, a między nimi toczy się walka - ocenił lider partii Białoruski Front Narodowy Wincuk Wiaczorka, cytowany przez "Biełorusskije Nowosti".
Bomba domowej roboty wybuchła w nocy z czwartku na piątek w centrum Mińska podczas koncertu z okazji Dnia Niepodległości Białorusi.