Pierwsze spotkanie działaczy "Radia Solidarność"
Działacze podziemnego "Radia Solidarność",
które działało w wielu miejscach Polski w latach 80., chcą by o
historii tej rozgłośni i ludziach, którzy ją tworzyli, powstało
szersze opracowanie. Zastanawiają się również nad reaktywowaniem
radia, na przykład w Internecie.
W Warszawie trwa dwudniowe, ogólnopolskie spotkanie działaczy podziemnego "Radia Solidarność".
Do stolicy przyjechało ponad sto osób, które w większości widziały się po raz pierwszy. My się nie znamy, bo radio to były najgłębiej zakonspirowane struktury podziemnej "Solidarność". Działaliśmy często, nie wiedząc nawzajem o swoim istnieniu. Łączyła nas walka o wolnośćwolność słowa i wolne media. Te problemy są w pewnym sensie nadal aktualne - powiedział jeden z twórców radia Solidarność w Warszawie, senator Zbigniew Romaszewski.
Przypomniał, że wskutek komercyjnych działań niektórych działaczy "Solidarności" warszawskie "Radio Solidarność" zostało sprzedane i obecnie nie ma rozgłośni, która kontynuowałaby jego tradycję. Romaszewski uważa, że można by zastanowić się nad jej uruchomieniem, na przykład w formie stacji internetowej. Jego zdaniem, jest to możliwe właśnie teraz, gdy działacze podziemnego "Radia Solidarność" po raz pierwszy się spotkali i chcą tworzyć swoje środowisko.
Jeden z organizatorów zjazdu Grzegorz Buczek (w latach 1985-89 koordynator emisji radia Solidarność), w rozmowie z dziennikarzami także ubolewał, że nie ma obecnie kontynuatora "Radia Solidarność", które by przedstawiało ważne sprawy społeczne.
Obecny na spotkaniu dr Grzegorz Polak z toruńskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej namawiał działaczy radia, by pisali pamiętniki, udokumentowali swoje wspomnienia. Historycy dysponują teraz tylko materiałami służb bezpieczeństwa; często są one zdziesiątkowane. Bezpieka wiedziała dużo, ale nie wszystko. Za 50 lat mogą pozostać tylko te materiały, a to byłoby wypaczeniem historii - powiedział.
O początkach "Radia Solidarność" opowiadał dziennikarzom Grzegorz Buczek. Z jego relacji wynika, że w Warszawie radio tworzyli zapaleni amatorzy, często inżynierowie, technicy. Wśród nas był entuzjazm i poświęcenie, ale istniało też poczucie zagrożenia, że w każdej chwili mogą nas zamknąć - powiedział.
Pierwszy spiker warszawskiego "Radia Solidarność" Janusz Klekowski z pracy w tej rozgłośni najbardziej pamięta pierwszą audycję, w drugi dzień Wielkanocy w kwietniu 1982 r. Zaapelowaliśmy do warszawiaków, żeby, jeśli nas słyszą, to wyłączyli światło w swoich domach. Odzew był niesamowity, nie przewidzieliśmy takiego sukcesu. Otrzymaliśmy sygnały, że słyszano nas aż w Tarnobrzegu - powiedział.
Dodał, że ta audycja była nadawana z dachu kawiarni Melodia na Ochocie. Audycję przygotowano wcześniej na kasecie. Nagraliśmy ją w kryjówce państwa Romaszewskich. Z Zosią Romaszewską, klęcząc przed łóżkiem, przykryci kołdrą, nagrywaliśmy tę audycję. To było pomieszczenie, w którym był duży pogłos i lepiej brzmiało spod kołdry - wspomina Klekowski.
Po wprowadzeniu stanu wojennego zaczęły powstawać niezależne podziemne struktury, które walczyły z ówczesną władzą, głównie za pomocą informacji. Jednym z największych osiągnięć podziemnej Solidarności było uruchomienie audycji radiowych. Nadawano je z nadajników konstruowanych w domowych warunkach, o niewielkim zasięgu. Bardzo często fale tych audycji nakładały się na obraz telewizyjny. "Radio Solidarność" działało w kilkudziesięciu miastach, m.in. w Warszawie, Wrocławiu, Świdniku, Toruniu, Puławach.