O Rutkowskim: rozjechał ją pan emocjonalnie walcem
Bardzo ostra wymiana zdań w programie TVN24 "Fakty po faktach" między detektywem Krzysztofem Rutkowskim, a rzecznikiem KGP Mariuszem Sokołowskim. - Pan jest nieudolny - oskarżał Sokołowskiego, Rutkowski. - Pan rozjechał emocjonalnie Katarzynę W. - odpowiedział Sokołowski.
Rzecznik pytany, czy policja ma kaca w związku ze sprawą zagięcia małej Madzi, powiedział, że nie ma powodów. - Robiliśmy wszystko zgodnie z prawem, w celu uzyskania materiału dowodowego. Policjanci pracowali dzień i noc - tłumaczył w TVN24.
- Ta kobieta, nie powiedziałaby o wszystkim detektywowi Rutkowskiemu, gdyby nie wcześniejsza praca policji. Pierwszego dnia nie da się wszystkiego wyjaśnić, też z nią rozmawialiśmy, wiedziała, że krąg podejrzanych się zawęża. Wiedziała także, że wszystko się wyda. Dla nas ważniejsze było to, co było później, a później był skandal (ujawnienie przez K. Rutkowskiego nagrania, w którym matka przyznaje się do winy - przyp. red.) - mówił Sokołowski.
- To nagranie należało do mediów, na miejscu były dwa rejestratory "Super Expressu", policjanci nie mieli informacji, że Katarzyna całą sprawę sfingowała - twierdził detektyw. Pytany, czy ujawnienie nagrania mediom, to nie był lincz, odpowiedział, że "pociągnęła za sobą ogromne koszty". - Czy ona w jakiś sposób została napiętnowana? - pytał Rutkowski.
W dalszej części programu detektyw bardzo ostro ocenił Sokołowskiego. - Pan jest nieudolny jako policjant, pana pracownicy zachowują się źle - stwierdził.
- Mamy do czynienia z szopką medialną. Kiedy zaczyna panu brakować argumentów, atakuje pan. Ta rodzina podziękuje panu, że rozjechał pan ją (Katarzynę W. - przyp. red.) emocjonalnie walcem - odpowiedział Sokołowski.
Po tym "położyła się na chodniku"
W ocenie Rutkowskiego błędem było przekazanie Katarzyny W. policji. - To nie było sztuką, by została odpowiednio przesłuchana, ja zrobiłem to w bardzo prosty sposób, powiedziałem, że są świadkowie i "położyła się na chodniku". Musiałem wydobyć te informacje - dodał.
Ta wypowiedź wyraźnie oburzyła Sokołowskiego, bo odpowiedział: "najbardziej obrzydliwe jest pana zachowanie, pan się kreuje na bohatera". W podobnym tonie wypowiedziała się prowadząca program Katarzyna Kolenda-Zalewska. Na słowa Zalewskiej detektyw odpowiedział: "pani zachowanie jest impertynenckie".
Możliwe kolejne zarzuty?
Rzecznik KGP mówił także, że jeśli potwierdzi się wersja z nieszczęśliwym wypadkiem, prócz zarzutu nieumyślnego spowodowania śmierci, Katarzyna W. najprawdopodobniej usłyszy także zarzut zbezczeszczenia zwłok.
Pytany o ewentualny udział w sprawie osób trzecich, zaznaczył, że postępowanie prowadzi prokurator i to on rozmawiał z matką Magdy. - Przesłuchano członków rodziny Katarzyny W., dużo będzie wiadomo po przeprowadzeniu sekcji zwłok dziecka - dodał na antenie TVN24.
W tej samej kwestii wypowiedział się także Rutkowski. - Nie można wykluczyć, że ktoś pomagał jej ukryć zwłoki, kiedy miała być badana wariografem chciała uciec z domu, rozbiła Bartkowi (mężowi - przyp. red.) głowę - zaznaczył.
W jego ocenie Katarzyna W. mogła także próbować popełnić samobójstwo. - Po nagraniu apelu "do porywaczy" widziałem w jej oczach strach, na pewno nie był to stres wynikający z obecności kamery - dodał.
- Te czynności (które podjął Rutkowski - przyp. red.) można było robić cywilizowanymi metodami, z zachowaniem wartości etycznych. Wszystkie artykuły, które pan naruszył podkreśliłem punkt po punkcie - stwierdził Sokołowski.
Prowadząca program stwierdziła, że prywatny detektyw kojarzy się z dyskrecją - a, w jej ocenie - Rutkowski złamał wszelkie zasady dyskrecji.